Lubię konstruktywną krytykę...”


Pragnę się podzielić podziękowaniami, które są dla mnie cenniejsze od recenzji krytyków literatury.

Kto chce niech czyta, a kto nie chce czytać - niech mi ma za złe, że się sam promuję :)

Jeśli któraś z moich książek miała wpływ na Twoje życie lub myślenie – to napisz do mnie,

a ja umieszczę tutaj Twój tekst.

Andrzej Setman

9.07.2010

PS Jeśli chcesz przeczytać którąś z moich książek, a nie możesz jej zdobyć- to podaj swój adres!

Wyślę Ci ją pocztą.

Gdy po przeczytaniu zachcesz ją zatrzymać – to poinformuję Cię jak możesz za nią zapłacić,

a jeśli nie – to odeślesz mi ją z powrotem. Pasuje?

Andrzej Setman

19.09.2010




Twoje książki do mnie przemówiły:)

Twoje książki wcale nie są proste w odbiorze...

Owszem masz wyjątkowy dar przedstawiania trudnych spraw w sposób zrozumiały dla zwykłego zjadacza chleba:) Tylko czy mózg ludzki (zalany fruktozą;) jest w stanie zmierzyć się z taką ilością trudnych kwestii, nawet jeśli są przedstawione w sposób zrozumiały? Nie wiem.

Twoje książki są "nafaszerowane" Twoją mądrością! Sporo ukryte miedzy wierszami.

Chciałabym chociaż 80% przyswoić tego, co tam jest.

Byłabym w jeszcze innym miejscu, niż teraz:)

Słyszałam kiedyś opinię, że Twoje książki mogą być odbierane przez niektórych za czytadła... Jeśli ktoś nie zrozumie tego, co w nich jest.

Jestem przekonana, że osoba która to powiedziała, choć dużo czyta i coś tam rozumie z Twoich książek, to i tak rozumie za mało. Myślę, że ludzie nie rozumieją Twoich książek. Może nie nadążają za Twoim myśleniem. Może Twój mózg funkcjonuje inaczej;) Może Może większość z nas używa programu "zakłamanie" i ten program uniemożliwia odczytanie tego, co zawarłeś w swoich książkach...

                               :)))

Kiedyś przeczytałam jedną z książek Coelho. Nie pamiętam, która to była. Jednak pamiętam, że czytałam ją po tym, jak Ty się objawiłeś ze swoimi książkami:) W całej książce jedno lub dwa zdania miały dla mnie jakąś tam wartość. Pomyślałam, że to strata czasu i pieniędzy. Nie kupiłam kolejnych jego książek. W Twoich książkach każda strona jest ważna!!!

Ciekawi mnie, nawet bardzo, co w Tobie jest takiego, co Cię powstrzymuje przed sukcesem:))) A że niewiele o Tobie wiem, to nawet nie mogę ukuć żadnej ze swoich teorii;)

                             :)))

                       Urszula B.

10.10.2019


Andrzeju
Nazywam sie Łukasz Bartosiewicz, mam 32 lata. 
Dwa miesiące temu opuściłem zakład karny gdzie przebywałem 6 lat. 
Od 15 lat jestem uzależniony od narkotyków.
Ukończyłem w z.k. terapie dla narkomanów u Marzeny Miszkiewicz (Wspaniała Terapeutka i Dobry Człowiek).
W którymś momencie mojego trzeźwienia, kiedy miałem trudny okres Marzenka dala mi Twoja książkęTak… chce kochać”. Dzięki lekturze spojrzałem trochę inaczej na świat i bardzo mi to pomogło!!! 
Obecnie jestem na etapie poznawania świata na nowo-uczciwie i na trzeźwo. 
Jest mi ciężko, bo nie mam obecnie meldunku, poza tym ciężko prace jest znaleźć osobie karanej. 
12.07 mam pierwsza rocznice trzeźwości chciałem Ci powiedzieć, że Masz w tym mały udział :) 
z uwagi na Twoja książkę :) 
Andrzeju DZIEKUJE CI BARDZO za to, że chociaż nieświadomie to ogromnie mi pomogłeś... 
Pozdrawiam Serdecznie
Z Wyrazami Szacunku!!!
Łukasz Bartosiewicz
lukeash32@o2.pl

6.07.2010


Andrzeju
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję ci za przysłanie mi pdf-ka "Nie....chcę żyć".......bo zanim dotarłaby do mnie wersja
papierowa tej książki .... czekałabym dłużej na odkrycia jakich dokonałam czytając ją dzięki twojej uprzejmości :)
Jak widać - co odkrywam ostatnio z coraz większą częstotliwością - wszystko dzieje się po coś....
właśnie skończyłam czytać...........
zajęło mi to trzy wieczory i żałuję, że się skończyła
W ciągu tych dwóch dni, pomiędzy tymi magicznymi trzema wieczorami zdążyłam w międzyczasie polecić jej
przeczytanie kilku osobom....w tym swojemu mężowi 
doznałam w trakcie czytania olśnienia, że..... aby zebrać jak to pięknie określiłeś "dokumentację" do mojej ważnej
decyzji związanej z naszym związkiem.... chciałabym sprawdzić czy - po pierwsze przeczyta ją.... po drugie - jakie są
jego wrażenia-co sprowokuje jak mniemam podstępnie zaczątek być może głębszej niż od kilku miesięcy rozmowy 
z nim, po trzecie-mam ogromną nadzieje, że treści w niej zawarte zmienią jego myślenie..... życie......
postrzeganie..... tak czy inaczej wpłyną pozytywnie na jego ego.....
a ja być może zacznę mieć z nim o czym rozmawiać........
albo i nie-wszystko zależy od efektu na ktory cierpliwie poczekam ....z ciekawością w dodatku ;)
to taka mala dygresja-bo ja przecież chcialam napisać swoje wrażenia świeżutko po przeczytaniu ksiązki :)
Niezwykle zabawna
Czyta się ją szybko, łatwo i przyjemnie.... po czym wpada się w treść, która swoją mądrością o życiu, napisaną 
w sposob który jakby sam ta wiedzę "jak żyć" -mimochodem- wchłania do środka umysłu ..... zaskakuje....zwala 
z nóg...i wywołuje lawinę pytań-dlaczego tego nie wiedziałam? dlaczego nie uczą tego w szkołach? 
to niesamowite.....musze to komuś powiedzieć....wszyscy powinni to wiedzieć.......itd
Niezwykle mądra, inspirująca, poruszająca..........
Przepełniona taką ilością niesamowicie prawdziwej, prostej, oczywistej, mądrej życiowo treści o której większość 
z nas nie ma pojęcia....i odrywając je doznajemy olśnienia, szoku.... i wchodzimy w nowy wymiar.....(hm..mowie za
siebie oczywiście, ale sądzę że większość jej odbiorców ma podobne wrażenia)myślenia, komunikowania się,
emocji.....
uffffffffffff.....;) może jak ochłonę nieco...."prześpię się z nią", poukładam w głowie...napiszę coś jeszcze
na świeżo 
- jestem zafascynowana, oczarowana, rozbawiona do łez twoim poczuciem humoru, stylem pisania, tonem
wypowiedzi, opisami, porównaniami ("permanentnie niedoheblowana "-hicior!!! cały dzień z tego zdania śmieję i 
z wielu innych) wyłapałam masę cytatów, mądrości, które wypisałam sobie na karteczkach i powyklejałam w pracy i 
w domu :)
Do tego działa niezwykle terapeutycznie , uczy (mimochodem) jak żyć, jak rozmawiać, jak można zmienić swoje
myślenia, jak ważne jest to jak myślimy, jakie mamy przekonania, jak można je zmienić jak również swoje myślenie.
pokazuje co jest ważne w życiu....oj.....brak mi słów :)
Jestem pod ogromnym wrażeniem
wczoraj mialam strasznie kiepski dzień....a po przeczytaniu wieczorem duzej części ksiązki min rozdzialy zawierające
rozmowy z przewodnikiem ....zasnęlam jak anioł, spalam jak anioł i rano wstalam uskrzydlona, z poczuciem szczęścia
tak jakoś sama z siebie .......i caly dzien fruwam...czuję sie oszolomiona , jakbym byla na jakimś haju -dzięki tej
wiedzy, ktorą zdobylam....odkrylam.....dzięki Tobie
Przepraszam za to, ze pisze być moze chaotycznie czasami cięzko jest opisać swoje wrażenia....
a wydaje mi się że umiem nazywać swoje emocje i nieźle skladam zdania ;)
- na to wygląda, że zbyt dużo wrażeń i do tego dość oszalamiających odbiera mi oczywiste umiejętności 
wyrażania się, pisania, nazwania uczuć :)
Tymczasem pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i bardzo gorąco dziękuję za tą książkę - zmieniła moje życie 
- czuję to namacalnie. To jest to, czego szukam....
"Skoro obraz mówi więcej niż sto słów, to przytulenie może wyrazić więcej niż tysiąc obrazów" ...
a więc przesyłam ogromny uścisk pełen ciepłych emocji i wdzięczności za to, co pomogłeś mi odkryć.
Agnieszka

8.07.2010


Przeczytałam tę genialną książkę już jakiś czas temu ,ale dopiero dziś pisze swoje wrażenia ,dlatego że do dziś 
nie mogę uwierzyć, że dzięki tej książce zdobyłam się na odwagę do zrobienia loda ,o którym wcześniej 
nie chciałam słyszeć.
Ani mi się nie śniło, że mogę to zrobić to od tak, po prostu nie wyobrażałam sobie tego ,nie byłam świadoma 
że facet też potrzebuje pieszczot ,bo w moim przypadku mój facet nigdy mnie do tego nie zmuszał ,ani nie
proponował ,a ja sama uważałam że ‘po co mam to robić’. Teraz myślę inaczej - fajnie jest też zadowolić faceta
zrobić mu loda czy zwalić konia. hahaha . 
Teraz mogę się z tego śmiać. I to dzięki Tobie…
LUDZIE SĄ NIESZCZĘŚLIWI ,ALE MALO KTO WIE, ŻE MÓGŁBY BYĆ SZCZĘŚLIWY 
Miałam wrażenie ,że napisałeś to specjalnie dla mnie - dzięki :) 
Wszystkie opisywanie i przekazane przez Ciebie historie są po prostu niesamowite. To w jaki sposób je
przekazujesz wywołuje tyle emocji. Czytając „Tak ..chce kochać” czasami miałam dreszcze ,że aż się bałam 
czytać co będzie dalej w niektórych momentach wzruszyłam się ,a ile sie uśmiałam. 
Na prawdę dziękować Ci za tak wspaniałe książki jakie piszesz - to mało. 
Doszłam teraz do wniosku ,że ważne jest to co ja myślę o sobie, a nie co inni o mnie myślą ,tej pewności 
nabierałam wcześniej dając sobie komplementy .Dla mnie ta książka jest z życia wzięta i cieszę się że mogłam 
ją przeczytać i że Cie spotkałam :) Oby więcej takich wspaniałych i niesamowitych książek:)
Dzięki Andrzeju :)
Pozdrawiam i ściskam 
Monika:)

12.07.2010


Andrzeju:) 
Przeczytałam "Tak... chce kochać"
Myślałam, że nic bardziej poruszającego po przeczytaniu "Belli" i "Nie... chce żyć" już nie przeczytam.
Myliłam się.
Dwie części Twojej książki są tak różne, obie mnie poruszyły. Nawet nie wiem, która bardziej.
Pierwsza część, ta dotycząca relacji między mężczyzną i kobietą, dotycząca zachowań kobiet. 
Jak postępują z mężczyznami jak wiele błędów popełniają. Z jakich powodów ich zachowania są
ograniczane w kontaktach z mężczyznami. Tak wiele jest prawdy, która zaskakuje. I uzmysłowienie
sobie, że tak się dzieje. Że te myśli Agnieszki odkrywane przez Ciebie pojawiają się również 
w mojej głowie. Tak kobiety sądzą, tak się zachowują, nie tylko Agnieszka, ja też. Może nie
wszystko, ale wybrałabym również coś, co dotyczy mnie, bardzo dużo zresztą. 
Samo spotkanie Twoje z Agnieszką, nadzieje z nim związane. Może to Ona, może to On. Może to ta
osoba, która okaże się, że jest tą, na którą czekam. 
To jak opisałeś Agnieszkę, w moim domyśle jak kobieta, cieszy się ze spotkania z mężczyzną tylko,
jeżeli ma nadzieję, że ten mężczyzna, z którym spędza czas może być tym, na kogo czeka, z kim
będzie związana. I jak czar pryska, gdy dowiaduje się, że tak nie będzie. 
To co napisałeś o moralności. Jak przez nią dokonujemy wyborów, wiedząc, że nimi zamykamy sobie
drogę do szczęścia. Jednocześnie uświadamiając sobie, że moralność nie stanowi żadnej wartości 
w naszym życiu. Mimo to, nasze wybory są od niej uzależnione i ma na nie duży wpływ. 
Jak pisałeś o wygaszaniu emocji, żeby się nie nakręcać. Bo to tylko niszczy relacje między
kobietą, a mężczyzną. Ogólnie między ludźmi też. 
No i druga część Twojej książki. 
Nie znajduję słów żeby opisać jak bardzo dużo znalazłam w niej prawd o ludziach, o ich
zachowaniach, o życiu, o mnie. Jak napisałeś o wstydzie, że wolimy pokłócić się, rozstać niż
przyznać się, że czegoś nie umiemy. 
O tym jak napisałeś jaka jest różnica między chcę a chciałabym :) O seksualności, o miłości, 
o wartości życia, o zamartwianiu się, o oczekiwaniach i rozczarowaniu. No i o celu :). 
Teraz uwierzyłam, że mam wpływ na to co osiągnę, bo cel który obrałam jest zależny ode mnie :)
Ta książka pokazała mi, że nie warto sie spalać w negatywnych emocjach, które mają zły wpływ na
człowieka. I żeby łamać stereotypy, to co wpojono przez lata, co nie jest dla nas dobre. 
Co nam szkodzi. Czytając ją już nie przewróciła mojego życia do góry nogami, bo to stało się już
wcześniej. Jak pisałam do Ciebie maile i Ty odpisywałeś. I zadawałeś mi pytania, które mnie
zaskakiwały. Myślałam jak to? Można myśleć pozytywnie i nie dokopywać sobie za wszystko? 
I jeszcze siebie lubić i dobrze o sobie myśleć? Można. Teraz nie widzę innej opcji. 
Przestawiłam się. To dopiero początek, jeszcze długa droga przede mną. Wszystko, co można dobrego
zrobić dla siebie warte jest wysiłku.
Dziękuję :) za wszystko. 
Pozdrawiam

Aneta                                                                                    13.07.2010


:) Ciesze się :)
Następna Twoja książka, będzie niesamowita ja już to wiem :) 
Wiesz, że to co napisałam o "Tak ... chce kochać" to jest jedynie maluteńka cząstka tego,
co byłam w stanie wyrazić o Twojej książce? Więc pomyśl jakie wywarła na mnie wrażenie :) 
Ooogromne..... 
i wcielam ją w życie. I już nie umiem inaczej myśleć niż pozytywnie. I wielką trudność
przechodzę, gdy mam wymyśleć chory pogląd, aby go zamienić na zdrowy. Co by się nie działo,
automatycznie myślę o dobrych aspektach danego wydarzenia. Dziś wróciłam do domu i pomyślałam, 
że czeka mnie wymyślenie chorego poglądu, abym go mogła zmienić na zdrowy. Już nie mam
negatywnych myśli :) , które mogłabym zamienić na zdrowe i we wszystkim widzę pozytywne strony. 
I co najbardziej zaskakujące TO DZIAŁA!!! 
I już się nie dołuję i nie dokopuję sobie. Jestem dla siebie dobra i już nie myślę o sobie, 
że powinnam to zrobić, czy tamto, w sensie muszę.
Teraz już myślę zrobię to dla siebie i widzę pozytywne efekty, swojej pracy. Bo to jest dla mnie. 
TWOJA KSIĄŻKA "TAK... CHCE KOCHAĆ" BARDZO MI W TYM POMOGŁA :) 
BARDZO DUŻO MNIE NAUCZYŁA I JEDNOCZEŚNIE UZUPEŁNIŁA MOJĄ WIEDZĘ, TĄ KTÓRĄ TY MI PRZEKAZAŁEŚ, 
W MAILACH, W CZASIE ROZMOWY.
Za to chciałabym Tobie BARDZO BARDZO PODZIĘKOWAĆ :)
I czekam z niecierpliwością, żeby mieć możliwość przeczytać Twoją następną książkę :)
Pozdrawiam Cię :)

Aneta

14.07.2010


Witam.

Nazywam się Anna (...), mam 19 lat. Przeczytałam Pańską książkę "Tak.. chcę kochać" podczas 2 tygodni cudownych wakacji w Tunezji. A były one cudowne właśnie dzięki tej książce, a raczej dzięki temu, jaki skutek wywarła ona an mnie i moje życie.

Od 2 lat chodzę na terapię. Zdiagnozowano u mnie depresję.Nie wiem tak naprawdę, od czego zaczęły się moje problemy.

(…)

W ciągu 2 lat terapii przeszłam ciężką walkę ze sobą. Zmieniłam się, poszłam do przodu, ale wciąż nie byłam szczęśliwa. Nie uśmiechałam się, podświadomie wybierałam ciemne ubrania. Mama decydowała o wszystkim i ja jej na to pozwalałam. Okres buntu nie nadchodził aż do klasy maturalnej. Czułam, że moja pasja filmowa nie jest akceptowana, słyszałam, że mam się uczyć, bo nie dostanę się na studia. Nawet jeżeli nie zgadzałam się z rodziną, z mamą, to i tak poczucie winy nie pozwalało mi postąpić inaczej, jak zrobić to, czego ode mnie oczekiwano. W tym jestem dobra. W robieniu tego, czego się ode mnie oczekuje.

Rok temu poszłam z Pieszą Pielgrzymką na Jasną Górę. (…) Szłam po 30 km dziennie i ryczałam. Wyłam wręcz. Dzwoniłam do domu 15 razy dziennie i chciałam, żeby mnie stamtąd zabrano.

Jednak gdy wróciłam, zaczęłam się jednak zmieniać, być bardziej asertywną. Ludzie, znajomi mówili, że inaczej wyglądam, inaczej się zachowuję, że "coś się zmieniło". Ja zrozumiałam, że moje samopoczucie nie może być uzależnione od poczucia winy, humorów rodziny. Wtedy jednak słyszałam, że jestem pyskata, "jak ojciec", wulgarna, gdy zdarzyło się przeklnąć.

Jakikolwiek wyjazd z domu powodował Reisefieber tydzień przed. Aż pojechałam do Tunezji. Pierwsze popołudnie przepłakałam w samotności i ciszy (mama i siostra spały), bo hotelowe 4 gwiazdki nie koniecznie odzwierciedlały to, czego oczekiwałam. Wieczorem poznałam 2 młode kobiety, 30-latki, Olę i Agę, którym bez oporu powiedziałam o depresji i terapii. Czułam do nich całkowite zaufanie. Opowiedziały mi o Panu i pożyczyły książkę. Bardzo intertesują się rozwojem osobistym, treningiem personalnym itp.

Nie rozstawałyśmy się przez cały tydzień, przeczytałam książkę. Gdy wyjechały (były 1 tydzień), bałam się, że już nie będzie fajnie, bo ich nie ma. Dzień po ich wyjeździe obudziłam się i poczułam szczęśliwa. Pierwszy raz od 2 lat poczułam się szczęśliwa.

Drugi tydzień był cudowny. Powtarzałam sobie, że liczy się teraz, że nikt nie może mnie wkurzyć czy zdenerwować, flirtowałam, tańczyłam, bawiłam się. Zaczęłam się malować, dbać o siebie. Zaskoczona odkryłam, że 5(!) facetów się mną interesowało, usłyszałam, że jestem piękna. Poznałam, co to dotyk dłoni faceta na plecach, chwytanie się za ręce, taniec z nim...

(…)

Wróciłam w czwartek (jest sobota), nadal czuję się dobrze. Jestem spokojniejsza "w środku". Czuję jednak, że powoli dom i życie tutaj wciąga mnie i łapie w macki, że znowu łatwo się irytuje. Na razie jednak lęk nie wrócił. Śpię dobrze, czego nie było od zimy. Jutro jadę na spotkanie z dziewczynami. Powtarzam sobie za Liz Gilbert "Mój umysł nie będzie już przystanią dla niezdrowych myśli". Przywołuję Pańską książkę. Zamówiłam także "Bellę" i "Nie..chcę żyć".

Chciałam zapytać, jak mogłabym zdobyć "Tak..chcę kochać". A nade wszystko powiedzieć, a raczej napisać, że to jest przełom w moim życiu. Chcę zmienić swoje życie. Chcę być szczęśliwa, uśmiechać się. I wiem, że gdyby nie te wakacje, spotkanie z dziewczynami, Pańska książka, nie czułabym się tak teraz. Dziękuję z całego serca. DZIĘKUJĘ.

Pozdrawiam

Ania

18.09.2010


Czesc Andrzej:)
Własnie przed chwila przeczytałem Twoją książkę nie.. chcę zyć
Przeczytałem ją w dwa wieczory bo nie mogłem się doczekać co będzie dalej:)
Czytając ją wydawało mi się jakbym był jeszcze raz u Ciebie na szkoleniu RTZ część rzeczy stosuję cześć mi się przypomniała ogolnie jestem po wielki wrażeniem tego co napisałeś i w sposób jaki przekazujesz wiedzę. A co do treści że w życiu nie ma przypadków to w pełni się z tym zgadzam tą książkę kupiłem ostatnio na szkoleniu u Mateusza i tylko ona przyciągnęła moją uwagę a do tego był to ostatni egzemplarz jaki akurat mieli:)nic dodać nic ująć była przeznaczona dla mnie tym bardziej, że odnosi się dokładnie do wielu sytuacji, które aktualnie przeżywam. To co piszesz o relacjach damsko męskich jest tak oczywiste, że aż trudno mi uwierzyć że tylu rzeczy nie widziałem i tak się własnie zastanawiam czy moja „ślepota” nie jest spowodowana przez opowiadanie mi bajek na temat tego jak życie wygląda tyle tylko że to się nijak ma do rzeczywistości w której żyję.
Dziękuję Ci że otworzyłeś mi oczy na rzeczy tak oczywiste a zarazem tak ważne w życiu bo tak naprawdę to ja dopiero zaczynam żyć ściągając po kolei wszystkie fikcje których mi nawkładali do głowy. Już zapłaciłem za to wysoką cenę i nadszedł czas żeby faktycznie zacząć żyć… bo prawdziwy smak zycia jest cudowny:))
Dziękuję raz jeszcze bo zaoszczędziłeś mi i pewnie wielu ludziom z mojego otoczenia których mógłbym skrzywdzić wielu nieporozumień i cierpienia spowodowanego tym że chciałbym moją rzeczywistość dopasować do fikcji, którą miałem w głowie na jej temat.

Pozdrawiam serdecznie
Łukasz

PS i mam prośbę pisz dalej:)bo książki, które mam od Ciebie są w ciągłym ruchu i zmnieniają świat na lepsze:)

15.10.2010


Witaj Andrzeju,

Skończyłam właśnie czytać : "Tak...chcę kochać" i chcę Ci od razu na świeżo napisać moje wrażenia. Będę szczera. Ta książka zrobiła mi totalne pranie mózgu. Zanim zaczęłam pisać do Ciebie, to musiałam (a tak na prawdę bardzo bardzo chciałam:) zadzwonić do Piotrka i powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Andrzej nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. Marzę tylko o tym, aby każdą chwilę mojego życia celebrować tak jakby byłą tą najważniejszą. Marzę o tym, aby kochać. Czuję się jakby ktoś wstrzyknął mi do krwiobiegu ogromną dawkę serotoniny. Cieszę się ze wszystkiego, prawie niczym się nie przejmuję. Widzę moje życie jako wspaniałe przeżywanie każdej chwili. Andrzej ja wiem, że będę kiedyś bardzo szczęśliwa (i już jestem). Dziękuję, że napisałeś tą książkę. Hmm dziwne jest to, że wiele z niej nie pamiętam (może mam jakieś zaburzenia pamięci- trudno powiedzieć), ale za to ją czuję. Wiem, że coś się we mnie zmieniło. A może Ty czarujesz te książki, żeby ludziom potem tak dobrze było? Jeszcze raz dzięki i jeśli obchodzisz święta (w sumie jesteś tak inną osobą, od tych które znam, że pewności nie mogę mieć) to życzę Ci, aby były mistyczne.

Pozdrawiam Cię serdecznie
Kasia

23.12.2010


Andrzeju :)

I cóż ja mam Ci napisać ?? Cokolwiek bym nie napisała i tak będzie za mało, widocznie o pewnych książkach nie powinno się mówić słowami. Mija drugi dzień od końca lektury, a ja wciąż wielu spraw nie umiem słowami wyrazić. Wiem jedno Bella to perła, albo nawet diament. Odkąd skończyłam lekturę zastanawiam się, jakże niezwykły musi być człowiek, który potrafi pisać w tak nieprawdopodobny sposób. Mam nadzieję, że będzie szansa przekonać się jeszcze przed katowickim szkoleniem (nawiasem mówiąc wysłałam Ci szczegóły i dopinam całą resztę). Po raz kolejny, jakby od niechcenia, wywróciłeś do góry nogami moje spojrzenie na świat, skłaniając do refleksji nad sprawami, nad którymi nie myślałam już dawno, albo jeszcze nigdy. Paleta emocji zarysowana jeszcze mocniej niż w "Nie...chcę żyć" (choć nie chcę i nie staram się porównywać tych dwóch książek), chyba jeszcze nie zdarzyło mi się podczas czytania książki płakać i uśmiechać się niemal jednocześnie. Książka na pewno przeznaczona dla osób myślących, osób które potrafią czytać "między wierszami", tylko takie osoby będą potrafiły w pełni dostrzec piękno i magnetyzm tej książki i wiele niesamowitych prawd życiowych w niej ukrytych. Powalił mnie cytat "tylko dla kogoś, kto w nas wierzy mamy odwagę rosnąć" - jakże to proste i jakże prawdziwe. Gratulacje, oby jeszcze jak najwięcej książek wyszło spod Twojego pióra :).

Pozdrawiam gorąco
Zuzia

20.05.2011


Skończyłem czytać "Tak... chcę kochać." Dwa słowa, które mi się nasuwają jako podsumowanie to "cholernie prawdziwa".
Tyle sytuacji tam opisanych mogę odnieść do swojego życia, a niektóre bardzo dosłownie i nawet imiona pasują. Dziwne odczucie. Zatrzymałem się na "nawet jak się uśmiechasz to w twoich oczach jest cień smutku". Usłyszałem to od dziewczyny, która znała mnie bardzo krótko. Niezwykłe. Później podczas czytania upadło wiele moich punktów widzenia na wstyd, tabu, lęk, szczęście, miłość, uczciwość, otwartość. Poprzesuwałeś moje ekstrema :) Czuję się w takiej pustce, gdzieś w środku, gdzie trzeba zbudować wszystko jeszcze raz od zera inaczej. Można inaczej zinterpretować kobiece fochy, inaczej własne porażki i sukcesy, w sytuacjach w których wypada/nie wypada można całkiem inaczej wypadać :) Mam taką zajebistą ciekawość, żeby to wszystko posprawdzać samemu jeszcze raz doświadczalnie, żeby nauczyć się tańczyć tango, żeby odkrywać czego pragną kobiety (a czego czasami nie chcą powiedzieć). Wyobrażam sobie to jako zaorane pole chwastów, na którym można zasiać od nowa to co chcę. Dziękuję!

Tomek

21.05.2011



Andrzejku dosłownie przed chwilą skończyłam czytać Twoją książkę "Nie...chcę żyć". Jeszcze po policzkach płyną mi łzy. To opowiadanie wzbudziło we mnie wiele emocji począwszy od radości, zadowolenia, śmiechu po złość, smutek, łzy, współczucie. Tak jak napisałeś teraz się z tym w 100% zgadzam, nie ma przypadków, nic nie dzieje się bez przyczyny to także mój mąż cały czas mi powtarzał,a ja nie umiałam, albo nie chciałam w to uwierzyć ani tego zrozumieć. Dziś już wiem, że gdybym ponad rok temu nie trafiła na Twoja stronę internetową, a później nie przyjechała z Darkiem do Ciebie do Warszawy dalej żyłabym w nieświadomości i popełniała te same błędy, które powtarzały się cyklicznie. Gdyby nie ten jeden przypadek nie poznałabym Cię osobiście, nie przeczytałabym tej wspaniałej książki napisanej dla przeciętnego człowieka prostym, lekkim, łatwym językiem. Nie zrozumiałabym co tak naprawdę jest najcenniejsze w życiu. Teraz już wiem, że "najcenniejsze w życiu jest szczęście i miłość".
Czytając książkę już od pierwszych stron czułam się tak jakby była ona pisana specjalnie dla mnie, w każdej z osób i sytuacji mogłam odnaleźć kawałek samej siebie, swoich emocji i zachowań nie tylko tych dobrych ale przede wszystkim tych złych. Fakty i wydarzenia, które zawarłeś w swojej książce zbiegają się i wkraczają w moją obecną rzeczywistość. W trakcie rozmowy Arnolda z Edwinem, kiedy Arnold wyjaśnia Edwinowi co jest największym grzechem świata, padają słowa "bezsensowne zabicie miłości"..."Bo czasami dla jakichś korzyści, znajdujących się dużo niżej na liście wartości, rezygnujemy z szansy bycia szczęśliwym, to znaczy wybieramy dom ,pieniądze, "dobre imię", zamiast dążyć do celu istnienia. - A co jest naszym celem? - Szczęście... Stan połączenia z Bogiem. Moment, kiedy przestajemy czuć, myśleć i kochać w pierwszej osobie. Nirwany nie da się osiągnąć w pojedynkę, do tego potrzebny jest drugi człowiek." Tak my zatraciliśmy sens istnienia, czyli szczęście i miłość przez złe dobranie i poukładanie swoich priorytetów. Wybraliśmy według nas za najważniejsze zarobienie kasy i kupienie mieszkania a miłość, szacunek, szczęście odeszło daleko. Kiedy się ocknęliśmy byliśmy już na skraju przepaści, jednak ten przypadek odnalezienia Ciebie gdzieś w szerokim internecie spowodował, że odskoczyliśmy od krawędzi a teraz przesuwamy się kroczek po kroczku wzdłuż właściwej drogi. Tak jak Ania nauczyła Arnolda zobaczyć inny świat i inaczej na niego spoglądać, tego samego uczysz nas Ty Andrzej. Czytając pierwsze rozmowy Edwina z Arnoldem czułam się tak samo jak wtedy kiedy siedzieliśmy z Darkiem w Twoje kuchni a Ty kazałeś pisać mi wszystkie zdania, które wypowiedziałam ze słowem muszę, po ciężkich chwilach i morzu łez wylanych w końcu doszło do mnie, że na prawdę to nic nie muszę. "Człowiek nic nie musi! I to jest najważniejsza prawda o życiu." Później także pięknie jest napisane "Każde muszę zabija chcę! Każde muszę niszczy najlepszy nastrój...każde muszę odbierając nam chęci i motywację do działania, wpycha nas do dołka wypełnionymi negatywnymi emocjami..."
W swojej książce pokazałeś także jakie my kobiety popełniamy błędy w relacjach z naszymi mężczyznami, najbardziej poruszył mnie fragment, kiedy babcia Greczynka prowadzi dialog ze swoja synową Elą. Całe zachowanie mamy Aleksandry odzwierciedlało moje zachowanie w stosunku do Darka, ja też o wszystko go obwiniałam, miałam mu za złe wiele rzeczy, np. to że mnie oszukał, bo obiecywał mi kolorowe, łatwe, bajkowe życie, a rzeczywistość okazała się inna itd. Teraz już wiem, że to było najgorszą rzeczą jaka w życiu zrobiłam. Ja nie byłam dobrą, prawdziwą kobietą,która pomogła by Darkowie z małego chłopca przemienić się w dojrzałego mężczyznę. "Facet potrzebuje podziwu. Tak jak kobieta potrzebuje czuć się kochana i piękna, bo bez tego nie może być szczęśliwa, tak samo mężczyzna nie rozwija się, jeśli nie dostaje podziwu". Teraz rozumiem dlaczego zadałeś mi to zadanie, żeby obdarowywać mojego męża komplementami, które będą go wprowadzać w zachwyt i podziw. "Masz mu pokazywać, jaka jesteś szczęśliwa, śmiać się przy nim, śpiewać z radości, tańczyć ze szczęścia, mówić mu jaki jest wspaniały. Od czasu do czasu można postawić wymaganiem które on będzie umiał spełnić, aby się wysilił bardziej niż do tej pory. Wtedy mężczyzna będzie się rozwijał i jego poczucie wartości będzie rosło."
Chciałoby się jeszcze wiele napisać, ale z powodu późnej już godzinki i jutrzejszego wczesnego wstawania na tym zakończę swoje myśli o "Nie...chcę żyć".
Po części cieszę się bardzo, że nie przeczytałam tej książki wcześniej bo teraz mogę ja mieć dla siebie na własność i kiedy nadejdzie mi ochota to znowu usiądę i za jednym podejściem ją przeczytam :))) Serdecznie Ci dziękuję, że w taki łatwy i przejrzysty sposób pokazujesz tę właściwą drogę, sposób zachowania, postępowania i myślenia. Już nie mogę się doczekać następnych Twoich książek, od jutra zaczynam czytać "Bellę" :) Na pewno też jest skarbnicą ogromnej, mądrej, życiowej wiedzy.
Pozdrawiamy serdecznie

Aneta i Darek

28.05.2011


Witam serdecznie Andrzeju,

skończyłem właśnie czytać "nie... chce żyć" Genialnego Autora Andrzeja Setmana ;-) a w zasadzie to zaczynam od nowa czytać wszystko co dzieje się do o koła mnie...

Jesteś gigantem, który pokazał w prosty sposób jak pewne mechanizmy rozdają karty w naszym życiu!

To jak nasze myśli i przekonania przeszkadzają w zdrowo myślowym przejściu przez wyjątkowy okres jakim jest nasze życie...

Jak często pierdoły niszczą nasze życie!!!

Nasze myśli generują nasze emocje, a co za tym idzie nasze zachowanie i sposób postępowania!

Pokazałeś jak sposób myślenia daje nam przewagę nad wszystkim i wszystkimi...

Każda postać, która została pokazana w książce jest kimś wyjątkowym... Od każdej z tej postaci można się wiele nauczyć... Jak powinniśmy się zachowywać a jak nie...

To w jaki sposób "potraktowany" został mały chłopczyk sprzedający orzeszki - jak ważne jest abyśmy widzieli i pamiętali o tych "najmniejszych"...;-)

Przewodnik, który w sposób świetny otwiera oczy na życie... Jego ukochana, która jest jego przewodnikiem...itd.

to w jaki sposób nasz bohater, który staje się mądrością trójki wczasowiczek by następnego dnia zmienić się w pokornego ucznia i uczyć się nowych wyjątkowych i cennych wskazówek! Dziewczynka, która zostaje uleczona z "własnego myślenia"(sposób myślenia o swojej urodzie), będąca kimś słabym nagle staje się kimś wyjątkowo mocnym i fantastycznym "zjawiskiem"...

Każda postać pokazuje w jak wyjątkowy sposób można podchodzić do życia, co robić a czego się nie robić!

Genialnie pokazane jest w mojej subiektywnej ocenie w postaci metafor to jak często traktujemy ludzi...

Każdy gest i każde słowo jest ważną i cudowną przeprawą przez drogę życia...

Postacie, które są nie do końca dobre stają się swoistym mentorem i genialną formą drogowskazu życiowego (fenomenalna opowieść Babki - tłumaczona przez córkę)...

Super zostało pokazane jak często udajemy przed światem osoby, którymi nie jesteśmy...

Jak namiętnie i z wielką premedytacją niszczymy coś co jest dla nas ważne...

Ta książka jest eksplozją myślenia i szukania nowej jakości życiowego postępowania...

Pokazuje prawdę i łatwy sposób jak dokonać pewnego rodzaju "nawrócenia" bo nigdy nie jest za późno na godne przeżycie życia.

To w jaki sposób pokazałeś proces dysocjacji wyjścia z siebie i spoglądania na wszystko co kiedyś było zamknięte w emocjach negatywnych...

Ta książka jest pięknym przewodnikiem i rewelacyjną mapą w drodze do wyjątkowej lepszej krainy!!!

Genialne jest jak przeplatasz historie, które przechodzą w Twojej książce potęgując ciekawość i determinacje do dalszego odgadywania i myślenia co może się wydarzyć...

Jestem w trakcie remontu mojego mieszkania, ale znalazłem czas na czytanie i może to dziwnie będzie brzmiało, ale rozpocząłem kolejny remont (dwa w jednym czasie) remont "własnej duszy"...;-)!!!

Piękne jest to, że "wsadziłeś" mnie w każdą postać, którą opisujesz. Dzięki Tobie stałem się aktorem, który zagrał role w NASZEJ KSIĄŻCE (ona jest już moja;-))!!!

Twoja myśl przelana na papier jest drogowskazem dla "małych" i "dużych" jest encyklopedią dla Liderów, Rodziców, Dzieci, Partnerów jednym słowem dla wszystkich...!



POWIEM KRÓTKO ALE DOSADNIE ANDRZEJ SETMAN NA PREZYDENTA!!!



Gorąco pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję za jazdę bez trzymanki...

Wojtek Pędlowski

13.06.2011


Przeczytałam Tak ....chce kochać

Mam wrazenie jakbym znała Cię od dawna tylko Ty byles w moim ukochanym bracie ,ktory uczył mnie zyć ,ktory pokazywał mi drogę i jesteś w moim kochanym męszczyżnie R. Uwielbiam tego typu spotkania i rozmowy ,bo tak traktuje te ksiazke jak spotkanie w gronie fajnych ludzi,wsród ktorych zapomina sie o czasie,czas staje sie niewazny ,ważne staje się to i tu i chciałoby sie aby ta chwila trwała ,paleta emocji jest tak silna jak najwspanialszy afrodyzjak ,wrociły wspomnienia nieprzespanych nocy, sen stawał się najmniej wazny, i dzisiaj kiedy mój brat postanowił odejść cieszę sie ze mam tak fajne wspomnienia ,,ze było nam szkoda spać,życie jest zaskakujące dlatego jest tak piekne .Pisząć te slowa lecą mi łzy ,najlepszy dowód na to że potrafisz poruszyć najgłebsze uczucia ,wydobyć z samego dna to co w nas siedzi i to jest wspaniale.

Dziekuję Andrzeju i serdecznie pozdrawiam

Grazyna

Twoje rozwiazania problemów sa zaskakujące i budzą podziw

15.06.2011


Andrzejku przeczytalam znowu Twoja książkę "Tak...chcę kochać" :). Twoje książki są fantastyczne.

Jak dopada mnie czasami jakaś depresja, zwątpienie i myśli czy moje życie ma wogóle jakiś sens to wracam do Twoich książek. Wtedy zaczynam się czuć lepiej.

I wtedy mogę iść dalej. Wiem ze choć moja droga jest czasami zagmatwana i wyboista to dojdę kiedyś tam gdzie zawsze chciałam być..

Pozdrawiam i całuję * :))))))

malkontentka Kaśka

17.06.2011


Skończyłam czytać Twoją kolejną wspaniałą książkę… szkoda, że już skończyłam… szkoda, że była taka krótka… przepraszam, że nie piszę gramatycznie, ale emocje wyłączyły mi zdolność „poprawnego” układania zdań…. Moje wrażenia? Jak cudnie jest otworzyć oczy po tylu latach głębokiego snu!!! Przespałam, często mając koszmary senne, parę ładnych lat!!! Otworzyłam oczy po przeczytaniu „Belli”, „Nie… chcę żyć” było powitaniem poranka :), a „Tak… chcę kochać” pokazało, że świat, jeśli tylko zechcę (I CHCĘ!) jest piękny, może być przygodą. Ja już nie chcę być śpiącą królewną… obudziłam się i chcę kochać szczerze, chcę szczerej wzajemności za moją miłość. Klarofobia – też to mam… nie potrafiłam tylko tego nazwać… i brakuje mi „przytulenia”, jest mi źle bez bliskości. Tak jak moje roślinki potrzebują blasku Słońca, ja potrzebuję prawdziwej miłości, bez maski, bez udawania. I wierzę głęboko, że jeśli nie dzisiaj, nie jutro, to za kilka dni będę „obrzydliwie” szczęśliwa z najwspanialszym facetem na tej Ziemi… i powiem Jemu to tyle razy, ile będzie chciał to usłyszeć. I nie pozwolę mu zwątpić, ze spotkał najwspanialszą kobietę w całej galaktyce :)

DZIĘKUJĘ TOBIE ZA DROGOWSKAZ!!! Znalazłam swoją ścieżkę… i nie chcę jej zgubić… „TAK - CHCĘ ŻYĆ i TAK - CHCĘ KOCHAĆ!!!!!!!”

Moje wrażenia po przeczytaniu „Tak… chcę kochać”, przypominają mi, wrażenia po pierwszej podróży do Egiptu. Dziwne porównanie :), ale już wyjaśniam dlaczego :). Kiedy po latach bez „normalnych” urlopów, 4 lata temu udało mi się wyjechać na pierwsze, prawdziwe wakacje właśnie do Egiptu, zachwyciłam się tam wszystkim, mimo, ze wiedziałam z książek i z TV sporo o kraju Faraonów. Po powrocie, po 2 tygodniach, opowiadając wrażenia rodzinie i znajomym, buzia mi się nie zamykała… opowiadałam, opowiadałam, tak jakbym odkryła kosmos… :) Uświadomiłam sobie, ze przez tamte 2 tygodnie zobaczyłam i przeżyłam więcej, niż przez cały dotychczasowe lata.

Tak samo po przeczytaniu Twojej książki, Andrzeju. To była właśnie taka wycieczka, do uczuć znanych mi wcześniej, ale oglądanych „przez szybkę”, albo wcale nie dostrzeganych… teraz widzę i chcę je przeżywać na prawdę. Jesteś najlepszym przewodnikiem na tej wycieczce.

Po zamknięciu książki, powiedziałam: „o, kurcze!”… przeprowadziłeś mnie trzymając za rękę przez wszystkie stany emocji – od ciekawości poznania, poprzez radość spotkania, przez dobry nastrój, przez pożądanie, przez chęć kochania, przez smutek, przez łzę spływającą po policzku, przez niepokój o drugiego człowieka, przez przerażenie, przez spokój, aby na końcu pokazać mi, ze istnieje prawdziwe światło (nie światełko) w tunelu, w który się znalazłam.

Zrozumiałam, że czasem należy wstrząsnąć zagubionym człowiekiem, aby on mógł też zobaczyć światło w tunelu, żeby zechciał cieszyć się życiem. Bałam się o Twojego klienta, ze użyje sznura, który mu dałeś, modlitwa o serię nieszczęść dla rodziny uzależnionej kobiety, wprowadziła mnie w głęboki smutek, nie mogłam opanować łez. Nie zbulwersowałam się ręką na wzgórku łonowym… a dlaczego nie? :) poczułam swoją klarofobię… zobaczyłam 1000 masek wokół siebie…

Andrzeju, tych wrażeń jest tak wiele, że starczy mi ich na długie lata.

Podsumowaniem podsumowania jest coś, co sprawiło mi ogromną radość… mam koleżankę, która ma tę dobrą cechę, że nie „owija w przysłowiową bawełnę”, ale zawsze „wali prosto z mostu” – powiedziała mi wczoraj: „Ewa, nie poznaję Ciebie. Jeszcze kilka dni temu powiedziałabym, ze jesteś urodzoną pesymistką, a ja widzę „fontanę” tryskającą optymizmem!”.

Uśmiecham się rano po przebudzeniu :) jeszcze nikt nie ogląda tego uśmiechu… ale do czasu, do czasu :)))

Ewa

23.07.2011


Już dawno po przeczytaniu książki nie czułam się tak "rozbita na kawałki". Stos różnych emocji kotłował się we mnie i nie wiedziałam, których jest więcej. Opanowała mnie jakaś taka melancholia.

hmmm..juz w drugim rozdziale w historii z Agnieszką jak przeczytałam słowa: "Czy przypadkiem ja nie mam byc dla ciebie lekarstwem na twoją poprzednią niespełnioną miłość, od której nie możesz się uwolnić?" szlag mnie trafił! ja wlaśnie tak się czułam w swoim związku jak taki pieprzony(dosłownie i w przenosni) KLIN!! Tym bardziej jak juz wreszcie wyciągnelam niemal siłą poprzednią historię miłosną byłego..Jakoś tak z innej perspektywy spojrzałam wtedy na jego działania i słowa-zupełnie jak meżczyzna kochający Marlen w ostatnim chyba rozdziale...

Zaskoczył mnie opis wybranki Andrzeja,czyli twojej "jest małą i szczupłą postacią" nie wiem czemu poczułam się naprawdę duuużą i doooooooobrze zbudowaną kobitą..Może to efekt mojego porównywania się z innymi..jakby nie było możliwe być atrakcyjną również będąc wysoką i postawną.Własnie o to chodzi! : "ważniejsze jest,co ty myślisz o sobie samym,niz to co o tobie myślą inni". Ta to książka jest strasznie mądra! Ile w niej prawd o życiu! i to takich dotyczących mnie..

Po raz pierwszy popłakalam się na zmentarzu przy "Siądź z tamtym mężczyzną twarzą w twarz,kiedy mnie juz nie będzie(...)" Nie wiem czemu..Słuchałam tego wiersza w wykonaniu Anny Marii Jopek,ona śpiewała "Siądź z tamta kobietą twarzą w twarz..."

Napisałeś,że Karolina jest dla Ciebie aseksualna.Tu tez zakłuł mnie mój problem..ja do dziś nieraz czuję się aseksualna. Szczaególnie jak mi sie jakis męzczyzna spodoba,to tak skutecznie zamknę w sobie wszystkie feromony i "aurę kobiecości",ze nie ma szans wyjśc poza moja skorupę. Zastanawiałam się tez,czy o mnie tez bys powiedział,że mam nadwage i porownał do słodkiej świnki,czy jakos tak skwiatowałeś wyglad Karoliny.

Historię o oficerze alkoholiku pochłonełam tak szybko, że sama sie zdziwiłam. Stwierdziłam,że jakby ktos wiedział o Twym istnieniu wczesniej to by mojego ojca podesłał,co prawda nie alkoholik ale z łapami do kobiet wyskakiwał nie raz. Moje serce rozpłynęło się jak przeczytałam "Twoje życie(...) może miec jedynie jakikolwiek sens,jeśli zrobisz wszystko, by twoja kobieta przestała się ciebie bać". Cóż,moja matka do dziś lękiem (chyba podświadomie) reaguje na pojawienie sie w poblizu ojca. Ja tez tak miałam,moze nieraz jeszcze mam,inaczej na to patrzę,ale nie mam ochoty z nim gadać.

Kolejna najprawdziwsza prawda,że "kobiety są gotowe na wielkie poświęcenia,by dostac to czego chcą" dodałabym jeszcze:jak już wiedzą czego chcą;)

Po raz drugi poryczałam sie przy czytaniu listu od Marty J.,która bała się zaufać, ale udalo jej się to zrobić. Tak pięknie opisała swój związek, bliskość, szczęście, miłość. To, że kocha każdy milimetr ciała swego mężczyzny i zachwyca się nim,również to, że pokochała i podziwia swoje ciało. Ja też chcę kochać i czuć sie kochana..

Pod koniec ksiązki kolejna kwintesencja! Pruderyjnośc naszych czasów..co wypada,co nie wypada,co ludzie powiedzą?! Lęk przed wyśmianiem,odrzuceniem w grupie,bo nie robisz tego co inni,nadmierny,uprzykrzający życie wstyd...jak ja to wszytko znam! Czujesz cos do kogoś? nie pokazuj,będą się śmiać! ten ktoś zapewne też,a jak jeszcze odrzuci, co wtedy?!?! Okażesz komus choćby zwykłą sympatię-ale jak zareaguje otoczenie?! i co z tego? ja chce byc szczęśliwa na swój sposób! Stąd też ta klarofobia.. ja też to poczatkowko przerabiałam.. później pieściłam, masowałam, całowałam, ale też nie wszędzie... w sumie on też się wstydził..

Historia z Marlen smutna i trudna..Czy ten facet jest teraz szczęśliwy? Skoro chce ja dalej kochać,to nie pokocha innej.. Trudne to dla mnie...

Andrzej, uwielbiam Twoje książki!!! 'Bellę" przeczytałam dwa razy i "Nie.. chcę żyć" też. Dopiero czytając "Tak..chcę kochać" zobaczyłam ile nauczyłam się z poprzednich lektur i jak duży mają wpływ na mnie i moje postrzeganie..nie sądziłam, że aż taki. Wiem, że ta to książka nie bedzie przeczytana tylko raz:) Dzięki niej pokazałeś mi jak potrafi kochać prawdziwy mężczyzna... To cudowne...

Chcę Ci jeszcze napisać, że z całego serca zazdroszczę Twojej córce, że ma takiego ojca...(w tym momencie nie widzę już klawiatury,bo łzy mi zasłaniają...)

Pozdrawiam bardzo serdecznie!

Ula

23.07.2011


Na samym początku napiszę tak- Cię kocham Setman.

W mordę jeża!

Długo tak tu będę do Ciebie pisała, bo poza ochami i achami będzie także moja opowieść.

Świetnie mi się widzi Setmana w tej książce. Z tutką orzeszków, w różnych koszulach, w towarzystwie trzech kobiet.I te krosty też zdarzało mi się widzieć. Z Twoją twórczością mam czas drogi. Czytam, gdy jeżdżę. Wtedy najlepiej mi się to wszystko czuje. Reakcje skrajne-od głośnego śmiechu, po wycie z katarem, co leci z nosa. Na początku drażniły mnie trochę porównania. Potem już było wszystko jedno. I znowu, jak w "Belli", perełki w postaci jednego, dwóch zdań, które mnie odrywały i wywracały myślenie. Bunt po przeczytaniu o małżeństwie z Darią. "Z tobą źle,bez ciebie jeszcze gorzej".

Za cały wątek z Arnoldem kłaniam się. Biję Ci pokłony. Dla mnie to najpiękniejsza część książki.

Ależ Ty otwierasz gały. Tam wszystko mówi, wszystko coś znaczy, wszystko jest drogowskazem. Potem, po przeczytaniu choćby 5 stron, mnie wyrywa z kapci. Cud, miód i orzeszki :)

Jest też żal, że to kolejna książka, która zbliża mnie do końca. Bo Setman nie sypie swoimi tytułami, nie ma go na targach książek, nie wydał 20 opasłych tomisk, które zabiorę ze sobą wszędzie. Kradniesz mi czas, ten czas potem wraca z prezentem w postaci znaku od rzeczywistości, w postaci wyzwania, które przede mną staje.

Twoje książki niszczę. Rogi zaginam, rysuję, plamię, robię rysę paznokciem, gdy zaboli.

Taka pokora bije z tych zdań poplątana ze świetną zabawą, dystansem i ironią, i kpiną, gdy się nazbyt poważnie podchodzi do wszystkiego. Widzę Cię uśmiechnietego z oddechem, co rzęzi od papierosów. Prowokującego i drążącego :)

Czytając byłam matką, która rozmawia ze swoim dzieckiem i otwiera je na świat. Byłam (jestem) zagubioną w świecie kobietą, straszoną coraz to cięższymi czasami i tym, że znowu bedzie wszystko drożało. Byłam też kobietą, która uczy się jak traktować mężczyznę (rozmowa z matką Stawrosa pokazała mi drugą stronę medalu). Byłam towarzyszem wspinania się na szczyt i piłam Ouzo :) Byłam też wątpiącym w siebie człowiekiem. ten króciutki rozdzialik "Ojczyzną jest dziecko" ... och, kurwa! Wyłam jak bóbr! I wyłam, bo znowu żarówka w głowie się zapaliła.

Przypomniał mi się fragment opowiadania Marty Fox "Trójkąt równoboczny":

"Pisz. Tnij papier, pióro napełniaj i pisz. Czas to jest dystans między słowem, co trwa ponad wiek, a człowiekiem, którego w ruinę obraca. Grek wymyślił litery, nadając im lot, śpiewność i magię. Rzymianin tępym toporem długo ociosywał frazę, abyś ty dziś lekką ręką usunął ich w świat cieni. (...)Dopraszam się łaski. Przypisany do ciebie jak krata do więźnia."

I ja więzień- przypisany do Twojego pisania :)

Amen!

Magda Żukowska

25.11.2011


Witaj Andrzeju :)

Tym razem kilka wrażeń z "Nie......"

"Boże co za osioł" jest po prostu genialne!!!

Jest cudem, który na każde wspomnienie wywoływał we mnie lawinę śmiechu!

Gdzieś w notatkach znalazłam zdanie " Całe szczęście, że ten boże,co za osioł istnieje, bo dziś od rana ..." i nie mogę sobie przypomnieć o co mi wtedy chodziło, ale zapewne poprawił mi nastrój :)

Przy czytaniu fragmentu, kiedy Arnold opowiada o historii z Marią miałam niesamowitą wizję, czy jak to nazwać, doznania wzrokowe i inne trudne do opisania.

Przeczytałam zdanie "Nieprzypadkowo mój przyjaciel, który jest przewodnikiem złamał nogę i poprosił mnie o zastępstwo..." i coś się zaczęło dziać tak silnie, że przerwałam czytanie. Można powiedzieć, że weszłam w energię, którą poczułam. Silna energia z tyłu na wysokości splotu słonecznego unosi się przez całe ciało w górę i na zewnątrz, zatacza coś jakby złote skrzydła, które łączą się wysoko nad głową. To była głębia do łez, sięgająca zakamarków duszy. Wrażenie jakby wychodziła druga energetyczna głowa(?) w złocie, w świetle, w kolorach... Moje ciało urosło w górę chyba o 2 metry i było" zamknięte" na górze złotą kopułą otaczającą moje fizyczne ciało. To coś było połączone złotym sznurem w górę.

Widziałam, że taki sam proces odbywał się z osobą, która stała naprzeciwko mnie...

Wizja minęła, a ja długo nie mogłam wyjśc ze stanu oszołomienia (?) i wzruszenia(?)

Pisałam Ci wcześniej, że Twoje książki zmieniają energetykę wokół mnie. W kokonie energetycznym byłam przez dłuższy czas. Teraz w kokonie raczej nie jestem, ale energia już jest inna.

Mam też inną fajną obserwację

Po jakimś czasie, kiedy wiedziałam, że za chwilę wrócę do czytania Twojej książki miałam w głowie myśl, która pojawiała się sama z siebie: "Wracam do świątyni".

Chyba naprawdę tak sie czułam.

Po przeczytaniu trzech Twoich książek mam wrażenie, że każda kolejna jest skokiem w górę! Aż strach pomyśleć jaka będzie następna ! :)

I jeszcze coś co przyszło mi, w czasie czytania chyba "Tak... chcę kochać":

Jesteś mistrzem słowa, mistrzem uczuć i ... kurcze, aż chce sie powiedzieć... Mistrzem Życia!

Dziś odkryłam coś, co być może wyjaśnia skąd biorą się tak intensywne odczucia przy czytaniu Twoich książek.

Przeczytałam przekaz o transferze energetycznym. Wczoraj "przypadkiem" natknęłam sie na ten temat...

ALA

9.05.2012


Witaj,

Tak… chcę kochać” jest po prostu rewelacyjna żeby nie powiedzieć zajebista. Jest dopełnieniem poprzednich książek „Belli” i „Nie.. chce żyć”. Super, że akurat w tej książce nawiązujesz do wielu rzeczy i miejsc, które dla mnie mają duże znaczenie :) (taniec, góry, kawaaa, sernik). Cieszy mnie, że nawiązujesz do mojego sąsiedniego miasteczka Bielska-Białej do którego mam duży sentyment. Bardzo spodobał mi się wątek reinkarnacji, poprzednich wcieleń, wróżb naprawdę rzadko gdzie można spotkać się z tym tematem, bo przecież o tym mówić nie wolno, bo to jest złe. Wspaniały list chuja Andrzeja, który pewnie zauroczył nie jedną czytelniczkę :))) Pojawiało się parę ostrych słów, niektóre szokowały, że aż się włos się na głowie jeżył.

Mimo iż piszesz że ta książka może niektórych zbulwersuje, to nawet jeśli by ktoś zaprzeczał to nie da się ukryć, że piszesz całą prawdę i tylko prawdę, która dotyczy zachowań wielu ludzi, mimo iż większość może temu zaprzeczać.

Ogromną masę informacji, wskazówek przekazuje TA książka nie da się jej tylko raz przeczytać. To co piszesz o wstydzie, że jest naszym lękiem przed ośmieszeniem się, brakiem akceptacji, że tylko ludzie bez wstydu mogą być szczęśliwi. W przyszłości będę robiła wszystko, aby tylko moje dzieci nie odczuwały uczucia wstydu jaki mi wpajali moi rodzicie, bo nawet nie zdawałam sobie sprawy jak wstyd wpływa na moje życie :(

W drugiej części książki bardzo podobają mi się historie twoich klientów: wizyta w burdelach, o Matce Boskiej od niepokalanej flaszki, historia Stefana i historia z plecaczkami jeśli to naprawdę zadziałało na tych ludzi, to Ty naprawdę jesteś niesamowity. W ogóle sposób w jaki opisujesz historie tych ludzi jest niesamowity aż chce się więcej, dużo więcej. Książki nie przeczytała w tempie ekspresowym ale to i dobrze, boczym bliżej byłam końca, to był mi żal, że już mi tak niewiele pozostało tych fascynujących historyjek. Książka ta uświadomiła mi, że faceci potrafią tak naprawdę kochać na zabój, że dla miłości są wstanie zrobić i poświęcić wszystko, a wcześniej w to nie wierzyłam. Cieszę się że nie skasowałeś JEJ :)

Czy jest możliwość żeby przeczytać "Czas karotek", bo powiem że zaciekawiło mnie co takiego ostrego jest w niej? A w ogóle to czekam na kolejną książkę, bo jeśli dobrze pamiętam to masz ją pisać w tym roku, znowu w tym pięknym domku w górach? To chyba całkiem niedaleko mnie ta górka, może będziemy Cię mogli tam odwiedzić w górach????

Pozdrawiam serdecznie

Bożena

10.05.2012


- "BELLA"
 
Podczas czytania miałem kilka razy łzy w oczach bo często utożsamiałem się z Andrzejem. Bardzo bliskie wydały mi się  emocje jakie on przeżywał, czyli zakochanie i fascynacje w miarę jak poznawał Elę a później Bellę , poczucie straty jak poświęcał dla Eli swoją pasję wyrzucając większość taśm i zdjęć, ogromne pożądanie ale i jeszcze większą miłość kiedy nie od razu w górach uprawiał seks z Elą, ale poczekał z tym do momentu, kiedy miał pewność, że oboje są na to gotowi, rozczarowanie, nienawiść i strach jakie odczuwał kiedy z Elą kłócili się na wyspie.  Andrzej nie był człowiekiem pozbawionym słabości, dlatego wydał mi się bardzo realny. Palił papierosy, nie stronił od alkoholu, odczuwał lęk i strach.  Jego pełna spokoju postawa, kiedy  razem z córką oczekiwał na wynik operacji budziła mój podziw.  Podobało mi się to, że ta lektura trzyma w napięciu do samego końca.  Nieoczekiwany zwrot akcji, kiedy na wyspie Andrzej poznał Bellę, całkowicie zmienił atmosferę wydarzeń opisanych w książce na bardziej tajemniczą i prowokująca do zastanowienia się nad duchowym wymiarem życia. A przynajmniej mnie to zastanawia. Np.. to, że żyjemy na świecie wciąż pełnym tajemnic i niewyjaśnionych zjawisk.  Czy reinkarnacja istnieje? Jeśli tak, to na jakich zasadach się odbywa? Czym tak naprawdę jest istota ludzka? Dlaczego proces szkolnictwa i kościół katolicki próbuje narzucić ludziom pewien sposób myślenia zamiast uczyć jak można w życiu osiągnąć szczęście?  Komu tak naprawdę zależy, żeby ludzie żyli w strachu, lęku i frustracji?
 
 
- "Nie... chcę żyć"
 
Ta książka pomogła mi inaczej spojrzeć na siebie jako na faceta. Pomogła mi zrozumieć , że podziw i sukcesy są facetowi potrzebne do szczęścia w związku. Kiedy facet czuje się dowartościowany i potrzebny to wtedy łatwiej mu jest okazywać partnerce miłość i podziw do jej piękna.  Wtedy i ona czuje się wspaniale. Stwierdzenie, że,, chłopiec nie stanie się mężczyzną bez prawdziwej kobiety’’ dało mi do myślenia. Teraz rozumiem dlaczego czuję się taki niedojrzały emocjonalnie. Mam na myśli głównie to, że brak mi pewności siebie w kontaktach między ludzkich i stanowczości w podejmowaniu decyzji. Nie stworzyłem jeszcze związku na dłużej z kobieta. W moich przelotnych związkach, poza jednym wyjątkiem, albo chodziło tylko o seks, albo o to, żeby nie czuć się samotnym. Zauważyłem też, że w pewnych słowach kryją się kłamstwa. Te słowa to miedzy innymi ,,muszę’’ ,,powinienem’’ ,,należy’’.  Jest też podstęp w słowie ,,spróbuję’’ , które tak naprawdę nic konkretnego nie wyraża.W dodatku jeszcze bardziej dociera do mnie, że wiek nie zawsze świadczy o dojrzałości a posiadane wykształcenie o mądrości.
 
Po lekturze obu tych książek czyli ,,Belli’’ i ,,Nie… Chcę żyć’’ rozumiem, że ja sam decyduję o tym jak myśleć i jak się czuć. I, że jedynym sposobem żeby czuć się spójnie sam ze sobą jest żyć zgodnie z własnymi poglądami, które są dla mnie zdrowe i które samemu należy zbudować. Historie zawarte w tych książkach przypomniały mi, że nie ja jeden  bardzo kochałem kiedyś kogoś z kim później się rozstałem.  Według mnie niosą one też takie przesłanie, że miłość należy dawać, żeby ją otrzymywać i że życie często daje więcej niż to co się od niego oczekuje.
 
  P

5.06.2012


BELLĘ przeczytałam już wcześniej, ale nie umiałam pozbierać myśli, a co dopiero ubrać je w słowa.

Jak uderzenie pioruna, ale nie  tego, który niesie zniszczenie, ale rozjaśnia mrok spowitego przez burzę nieba.

Nigdy nie zdarzyło się, by książka tak mnie przeniknęła, bym myślała o niej każdą komórką swojego ciała.

Jak dla mnie jest to bardzo wzruszająca, intrygująca opowieść, trzymająca w napięciu do samego końca. W trakcie czytania towarzyszyły mi skrajne emocje, od śmiechu po łzy.

Jednak przede wszystkim skłoniła mnie do zadnia sobie wielu pytań, otworzyła pewne szufladki ze wspomnieniami, które wydawało mi się, że są zamknięte, ale były tylko przymknięte. 

Przy tej lekturze nie da się przejść obojętnie. 

I pierwszy raz pomyślałam, nic nie dzieje się przypadkowo i może to dobrze, ze to dzieje się dzisiaj, może tak miało być.

Przypominała mi o pewnych sprawach, o których wiedziałam, ale zapomniałam, bądź nie  chciałam pamiętać.

Po przeczytaniu, pojawiło się w w mojej głowie CHCĘ:

- Chcę żyć, a nie być tylko obserwatorem życia.

- Chcę cieszyć się każdą chwilą, jakby ta miała być tą ostatnią.

- Chcę zmienić to co zmienić można, a pogodzić (zaakceptować) to na co nie mam wpływu.

- Chcę widzieć, a nie tylko patrzeć.

To wiara czyni cuda, a nasza wiara w drugiego człowieka może w nim uczynić cuda -“Miej serce i patrzaj w serce”- Ale wiara w siebie również może uczynić cuda w nas (we mnie). Choć nie jest to łatwe, to z pewnością warte wysiłku.

Dla mnie konkluzja może być tylko jedna, trzeba chcieć, by móc. To ja muszę chcieć!!!!! I Chcę!!! Nawet jeżeli będzie to mnie kosztowało wiele pracy, wysiłku i walki z sobą.

Pozwoliłam sobie na kilka dygresji. Ciężko mi ubrać w słowa, to wszystko, co się stało ze mną po przeczytaniu tej książki, co dalej się dzieje......Dziękuję :)

A tak na marginesie to chyba św. Augustyn powiedział “KOCHAJ i RÓB CO CHCESZ” ;)

Nie wiem czy to wszystko co napisałam nie jest zbyt górnolotne, ale tak czuję, wiec tak napisałam.

Maria

5.06.2012


Bella

Refleksje po przeczytaniu książki.



Zabierając się do lektury książki nie miałam dobrego nastroju. Przez ostatnie wydarzenia w moim życiu byłam totalnie roztrzęsiona i zdołowana. Absolutnie nie wierzyłam aby czytanie pomogło mi się oderwać od mojej histerii, byłam przekonana że nie będę mogła się skupić na tym co miałam przeczytać. 

Jednak bardzo chciałam zająć myśli i odpocząć od swoich demonów, byłam już zmęczona tym katowaniem się, więc postanowiłam, że jednak spróbuje i zajmę się czymś pożytecznym zamiast ciągle się mazać. 

Z zapuchniętymi od płaczu oczami przystąpiłam do czytania. Na samym początku trochę się zirytowałam i rozczarowałam myślałam, że treść książki to znowu rozliczenie tematu ojciec i córka, a  to  aktualnie mnie nie interesowało - zresztą temat już dawno mam przerobiony na terapii DDA. 

Ponieważ Twój styl pisania bardzo mi się spodobał, postanowiłam dać książce jeszcze szansę - i nie żałuję! 

"Bella" pochłonęła całą moją uwagę. Skupiałam się na każdym przecinku, słowie i zdaniu. Odczuwałam wiele emocji podczas lektury, śmiałam się, płakałam, byłam zła (często na siebie, ponieważ było wiele momentów w których zobaczyłam jak destrukcyjne i złe było/jest moje postępowanie)  

Czytając zrozumiałam że to o czym piszesz jest mi bardzo bliskie, że wiele sytuacji które opisujesz znam z własnego życia. Momentami próbowałam analizować obiektywnie swoje postępowanie przyglądałam mu się z boku. Sadzałam siebie na fotelu i tak samo jak Ida, starałam się bez emocji opisywać swoje zachowanie. Te momenty były raczej bolesne, ponieważ odkrywałam swoje błędy, wstydziłam się ich.
Tak było gdy czytałam o wyprawie w góry i pobycie bohaterów u Marii i Stefana. Szczególnie utkwiły mi w pamięci słowa Stefana skierowane w stronę Eli : "A ty,  śliczna panienko, podziwiaj swojego faceta za to, kim jest. Tylko w ten sposób stworzysz z niego mężczyznę. On bardziej od twojej cipki potrzebuje twojego zachwytu. Jeśli nie będziesz go podziwiać, zaczniesz nim pogardzać, a on z najwspanialszego faceta stanie się jednym z milionów dupków depczących tę planetę". Czytając ten fragment  zrobiło mi się "nie wygodnie", przez chwile zastanowiłam się nad tymi słowami. W myślach zadawałam sobie pytania: Czy ja podziwiałam B.? Jak często go motywowałam? Czy go chwaliłam kiedy coś zrobił dobrze? Czy mówiłam mu że jest wyjątkowy? Moja odpowiedź brzmi: rzadko. Za to często jego poczucie wartości podnosiłam w łóżku... Sex dla mnie miał bardzo duże znaczenie, zdarzało się że był dla mnie jedyną metodą by rozładować napięcie, które we mnie  siedziało, a ja w inny sposób nie umiałam się go pozbyć.

Kolejne słowa Stefana, które tym razem mnie wzruszyły: "Marii zawdzięczam cud cieszenia się każdą chwilą otrzymaną w prezencie od  życia, każdą radością, a nawet każdym smutkiem. Można przejść przez życie i nie zauważyć ani jednego cudu, jeśli się nie wierzy,  że wyrastają one jak grzyby po deszczu…" Przeczytałam ten fragment i pomyślałam sobie że jest cholernym szczęściarzem, ponieważ na jego drodze stanęła  Maria, to ona sprawiła ze zaczął cieszyć się życiem. Posmutniałam strasznie, czy ja znajdę taką osobę, która obudzi we mnie radość życia? Zastanowiłam się przez chwilę, zwątpienie zwyciężyło, i znowu łzy w oczach, czarne chmury nad głową... I wewnętrzny dialog, który mniej więcej brzmiał tak: -Może ja sama będę dla siebie taką osobą, nie mam wyjścia, znowu zostałam porzucona. 
-Czy potrzebuję do tego drugiego człowieka? 
-Oczywiście że nie potrzebuję, ale bardzo pragnę być kochaną i wydaję mi się że problem tkwi w tym że za wszelką cenę...
Zobaczyłam swojego demona- to lęk przed utratą miłości, chciałabym tak  jak Ida wypędzić go z siebie. Na razie nie mam pomysłu jak to zrobić, chyba potrzebuję szamana:)

Bardzo był mi bliski  Andrzej, kiedy przechodził załamanie podczas miesiąca miodowego na wyspie. Utkwiły mi jego słowa gdy zwraca się do Belli: "Doszedłem do granicy, za którą już nic nie istnieje. W tej chwili marzę tylko o śmierci. Jutro rozstanę się z Elą, a pojutrze prawdopodobnie popełnię samobójstwo z rozpaczy. Ja już nie umiem żyć, ja już nie chcę żyć. Marzę tylko o jednym: wypłynąć w morze, tak jak kilka dni temu… i nie wrócić… Ale obawiam się, że jestem tchórzem i nie potrafię się nawet utopić". Tak obecnie się czuję, dotarłam do granicy i nie mam motywacji by dalej iść.  Również odpowiedź Belli mnie zabolała,  uświadomiła mu że na te wszystkie porażki dał przyzwolenie, że nie zrobił nic aby przerwać koszmar. Jej rada aby kontrolować swoje życie i brać odpowiedzialność za czyny i również  za to co się zaniechało jest dla mnie w tym momencie trochę abstrakcyjna, zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać, skoro cały czas targają mną sprzeczności i nie jestem w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji.

Bardzo mi się spodobały zdolności bohatera, które na początku interpretowałam jako "paranormalne" , byłam zachwycona kiedy  Andrzej, jak jasnowidz , kojarząc pewne sytuacje  z przeszłości,  informował bezbłędnie Idę o przebiegu operacji jej matki. W miarę czytania dotarło do mnie, że to wcale nie są jakieś czary, ani coś czego nie można w sobie odkryć. Każdy człowiek posiada intuicję, ale nie każdy chce jej słuchać oraz odczytywać znaki na które ona nas naprowadza. Trochę się nie zgadzam z jednym stwierdzeniem mianowicie że: "Nie wszyscy ludzie potrafią widzieć „szeroko zamkniętymi oczami”, słowo potrafią zamieniłabym na chcą. Uważam że każdy człowiek to potrafi, ta umiejętność jest w każdym z nas, ale nie wszyscy chcą z niej korzystać. Jedni nie chcą, ponieważ wolą nie dopuszczać swojego wewnętrznego głosu do siebie i żyć w jakiejś ułudzie i wymyślonej przez siebie rzeczywistości, a drudzy porostu o tym nie wiedzą, że mają taki dar, są zbyt przyziemni i kostyczni aby interesować się swoim wnętrzem a tym bardziej rozwijać duchowo.


Moją uwagę również skupiły dwa fragmenty książki w których piszesz na temat bezsensownego martwienia się na zapas.  Pierwszy fragment pod salą operacyjną, kiedy ojciec uczy Idę nie martwienia się. Bardzo podobały mi się pytania , które zadawał córce:

Czy twoje martwienie się pomoże chirurgowi trzymać skalpel? Czy twoje martwienie się lepiej oświetli pole operacyjne? Czy wiesz o tym, że nasze mózgi wysyłają fale elektromagnetyczne?
A drugi fragment to kiedy Ela, wręcz zmusza go do wydania ostatnich pieniędzy na upragnioną książkę. Bohatera jednak zakup jakiego dokonał nie wprawił w dobry humor- nie ma pieniędzy na herbatę. Na zadane przez Ele pytanie, czemu się nie cieszy, odpowiada że – Nie potrafię być beztroski jak dziecko, bo już jestem pełnoletni. Odpowiedz Eli: Czy dlatego nie potrafisz być bez troski, bo uważasz, że dorosłe życie to są same troski? .

Ten fragment jest mi bliski, ponieważ mam wrażenie że cały czas się martwię, czymkolwiek, nawet jak odpoczywam i mam wolny dzień zawsze jest we mnie jakiś niepokój. Zawsze chciałam być niezależna i samowystarczalna, ściska  mnie w sercu kiedy czytam odpowiedź Eli : A czy samodzielność może także znaczyć,  że nadszedł czas, abyś był dzielny i sam decydował, w jakim nastroju chcesz iść przez życie?, – Sam widzisz, jak twoje rozważania ograniczają twoje marzenia. „Zmartwienie jest jak śmieć”. Tak zmartwienia są jak śmieci, tylko co zrobić aby się nie martwić, one same zatruwają moją głowę, mam wrażenie , że nie mam nad nimi kontroli.

Czytając o miesiącu miodowym na wyspie, przed oczami miałam  moją relację z B. Na początku nie mogliśmy żyć bez siebie, każda wolną chwile spędzaliśmy w łóżku, cieszyliśmy się jak dzieci każdą minutą wspólnego bycia razem. Wspólnie przyrządzaliśmy posiłki,  uwielbialiśmy razem gotować. Łza się zakręciła w oku, kiedy przeczytałam słowa :Kiedy mężczyzna nie potrafi znieść złośliwości i docinków, to przestaje czegokolwiek pragnąć i wtedy zaczyna się piekło. 

Prawda jest taka ze nie szczędziłam B. złośliwości i swój zły humor nie raz wyładowywałam na nim, w tym momencie zrobiło mi się głupio, wina leży po środku z tendencją przewagi w moją stronę.
Andrzej i Ela przeszli wszystkie etapy swojego związku na wyspie, również pokonali kryzys. Niestety ciężkiej próby z B. nie przetrzymaliśmy. Totalnie się wycofał gdy zaczęłam mieć problemy z pracą, z brakiem pieniędzy a potem z mieszkaniem. To było piekło taka totalna obojętność z jego strony, przerażało mnie to, absolutny brak empatii. Zobaczyłam zupełnie inną jego twarz , człowieka interesownego, kalkulującego - teraz wina przesunęła sie w jego stronę.

Dosyć już tego rozliczania, nie ma to już najmniejszego sensu w tym momencie. To co było minęło i mam nadzieję ze wyciągnę z tego związku wnioski. Pozostaje mi tylko nauczyć się inaczej postępować.

Czytanie tej książki w pewien sposób stało się dla mnie rozliczeniem z tego co było. Wprawdzie rany jeszcze się nie zagoiły, jednak, odkryłam maleńki cień nadziei, że to wszystko minie, że przestanę cierpieć i podniosę się z dołka. Napisałam Ci kiedyś, że się nie modlę, że nie mam żadnych bogów do których składam swoje prośby, a jednak słowa, które mocno zapadły mi w pamięci  to słowa modlitwy...

Panie, daj mi pogodę ducha, by znosić te rzeczy,  których zmienić nie mogę,  daj odwagę zmieniać to, co zmienić mogę,  i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.


Pozdrawiam
D.

10.6.2012


Witaj Andrzeju :)

Nigdy nie myślałam, że treść książek tak może mnie tak przeniknąć, a to już druga książka z kolei – “Nigdy nie mów nigdy”

Mimo, iż książkę przeczytałam jednym tchem, to musiałam wiele razy zwolnić,zastanowić się, przeczytać ponownie by lepiej zrozumieć, a także zadać sobie pytania.

W tak prosty sposób mówi o trudnych sprawach, o problemach, jednocześnie nakierowuje na ich rozwiązanie. W cudowny sposób mówi o tym, jak należy postępować z mężczyznami (rewelacyjne rady babci :). Moim zdaniem pewne zasady działają w obie strony – obydwoje powinni wspierać się we wzajemnym rozwoju, dojrzewaniu do pewnych ról czy zadań.

Niektóre zdania jeszcze krążą po mojej głowie np.:

- Co było dobre kiedyś nie musi być dobre dziś.

- Co jest dobre dla innych, nie musi być dobre dal Ciebie.

- Użycie słowa muszę unieważnia wszystkie inne rozwiązania

- Aby  żyć trzeba czuć się potrzebnym

- Myśli mają ogromną moc (mogą leczyć, ale i mogą zabić)

Historia z matką i córkami cudowna, jak czytałam niektóre sytuacje to sobie pomyślałam, ze wiele mnie łączy z Olą, szczególnie gdy spojrzę 10 lat wstecz. Nawet mi się przypomniały niektóre sytuacje, które teraz mnie śmieszą, ale wtedy wcale nie było mi do śmiechu.

Pięć pytań które mają prowadzić do szczęścia – jak dla mnie rewelacja, chociaż powiem że na początku, też podeszłam do tego z niedowierzaniem.

Czytając zakończenie czułam niedosyt, jak dalej potoczyły się losy głównego bohatera, jaką drogę wybrał....

Twoje książki spowodowały, że łapię się na tym, iż podchodzę do pewnych spraw inaczej, nawet inaczej reaguję, jak dla mnie jest to dziwne i nowe uczucie.

Dziękuję Ci, że napisałeś te książki i że było mi dane je przeczytać :)

Pozdrawiam



Maria

13.06.2012


Właśnie skończyłam 'nie.. chce żyć'. Jestem zachwycona. Dzisiaj nastąpił przełom w moim życiu. Podczas czytania tej książki, towarzyszyły mi wszelkie uczucia, od smutku, sprzeciwu, żalu, po radość i nieoczekiwana ulgę. Dała mi nadzieję na to, że na prawdę mogę być szczęśliwa i dopiero po jej przeczytaniu autentycznie w to uwierzyłam. Przedstawione w niej prawdy i reguły są dla mnie przełomowe i bardzo logiczne. Czuje dziś, jakbym chodzila pół metra nad ziemia, jakbym doznała oświecenia.

Anna

26.06.2012


Witaj Andrzeju

Dziękuję, że napisałeś tę książkę.

“Nie ma przypadków są tylko znaki” i to że dostałam Cię w swoje ręce nie jest przypadkiem.

Wiesz, że otworzyłaś mi oczy na wiele spraw, pozwoliłaś spojrzeć z innej strony, z tej z której nigdy nie chciałam lub nie miałam odwagi stanąć i spojrzeć. Ale nie muszę Ci o tym mówić, bo o tym wiesz, trzymałam Cię w swoich rękach i tuliłam do serca. Widziałaś moje łzy i moją radość, widziałaś i czułaś to co ze mną się działo. Jakże trudno mi było Ciebie odłożyć przed snem, ale on był silniejszy od całej mej woli. I chociaż słowa często były dosadne, czasami bulwersujące, to wiem, że musiały takie być. Przeniknęłaś mnie całą, a mimo to chcę więcej.

Nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa KONIEC, chciałabym się wrócić jeszcze raz i przeżyć ponownie ‘przygodę’. Pewnie byłaby inna, bo “nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. Chcę dalej delektować się Twymi słowami, wiem że jeszcze do Ciebie powrócę, zachłysnę się Twą mądrością, może i więcej zrozumiem, a może inaczej, może wyczytam coś między wierszami, a może przystanę na dłużej i zachwycę się chwilą, dziękuję że jesteś będę o Ciebie dbać.

A teraz idę pisać swoją historię i zdobywać szczyty, może z trudem, ale wiem, że widok nie tylko wynagrodzi mi wszytko, ale i z pewnością zaskoczy.

Tak... chcę byś szczęśliwa! Każdy z nas chce być kochany!

Maria

28.06.2012


Witaj Andrzeju

,,Tak...Chcę kochać.''  pomogła mi zrozumieć, przez co przeszedłem, dlaczego tak się stało i, że poczułem na własnej skórze czym jest i do czego prowadzi system tak zwanej edukacji,  ślepa wiara w kościół katolicki oraz przekaz serwowany przez media. Te trzy wspomniane przed chwilą instytucje całą dostępną sobie mocą wpajają  ludziom ograniczające ich przekonania, po to aby w przyszłości móc ich z łatwością kontrolować i ściągać z nich ,,kapuchę''. Dzięki tej książce zrozumiałem, że sumienie mnie przez ten czas wcale nie oszukiwało. Że Bóg mnie nigdy nie opuścił. Że wcale nie jestem od nikogo gorszy. Że każdy człowiek jest wartościowy. Że prawdziwa miłość istnieje i, że jest nie przekupna i nie można do niej nikogo zmusić. Że szczęście jest możliwe i osiągalne dla każdego i to bez konieczności brania narkotyków bądź alkoholu. Że można żyć inaczej niż większość ludzi. Że nic nie muszę. Że nauka może być przyjemna i fascynująca i przynosić pozytywne efekty. Że miłość do samego siebie i akceptacja dają prawdziwą wolność.
Twoje ukochane dziecko całkowicie namieszało w moich planach na spędzenie kilku kolejnych dni... Dosłownie nie chciałem się od niej oderwać! Brałem ją ze sobą wszędzie, na miasto, na obiad, na piwo... I czytałem ją, z każdym słowem, zdaniem i stroną mając nadzieję, że nigdy się nie skończy:) Dawno nie czułem takich silnych emocji czytając książkę. Właściwie to w ogóle dawno nie czułem takich emocji:)  Płakałem, innym razem wybuchałem śmiechem mając ,,gdzieś'' co sobie pomyśli otoczenie. Niekiedy śmiałem się do rozpuku jak przy historii o korespondujących ze sobą chujach. Od razu napiszę, że również się wzruszyłem, bo udało się uratować życie Bogusia który o mało się nie zabił. Wiele razy też byłem zafascynowany momentami erotycznymi przedstawianymi w tej książce  i przyznam się szczerze dawno nie rozbudziłem w sobie takiego podniecenia kobietą, chociaż w tym wypadku była to kobieta wyimaginowana:)
Szybko zrozumiałem, że ,,Tak..Chcę kochać'' chcę  przeczytać kilka a nawet kilkanaście razy bo jest w niej niesamowita magia. Czuję Andrzej, że w każdą literkę, każde słowo i  zdanie wlałeś morze miłości i serdeczności. Czułem to nawet kiedy na jednej stronie znalazłem więcej pikantnych, ciętych i wyszukanych wulgaryzmów niż słyszałem przez całe moje życie:)
Potrafisz używać wulgaryzmów w sposób mistrzowski, który uwielbiam: spontaniczny,  inteligentny i trafiający w sedno. Mam nadzieję, że też kiedyś będę tak potrafił:)
Ta książka bardzo porusza emocjonalnie. Dlatego też wiem, że nie jest dla każdego. Między szaleństwem a geniuszem jest cienka granica i często trudno ją dostrzec.  Twoja córunia rozwiała wiele moich wątpliwości na temat Miłości, systemu szkolnictwa, kościołowi katolickiemu, Szczęściu, Mądrości, skuteczności, psychologów, terapeutów i wielu innych. Dziękuję, że mi ją podarowałeś. Teraz już wiem, że moje szczęście zależy ode mnie. Jestem  podekscytowany tym, że mam realny wpływ na to co robię i jak się rozwijam. Zależy mi na tym bardzo aby rozwinąć w sobie wszystko to co jest mi potrzebne do zdrowego i szczęśliwego życia a czego nie uczyli w szkole. Wierze, że uda mi się zrozumieć czego tak naprawdę chcę i że zacznę żyć tak jak na to zasługuję. Wiem, że to naprawdę ode mnie zależy i już sama ta świadomość otwiera powoli mój umysł na możliwości które cały czas są blisko a z których pewnie nawet nie zdaję sobie teraz jeszcze sprawy:)
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!:)

Michał

12.07.2012


Często się uśmiechałam czytając „Nie… chcę żyć”:)

Poczucie humoru takie jak lubię, inteligentne i niedosłowne

Podobała mi się bezpośredniość i to, że nie za dużo w niej cenzury:)

Ciekawe kreacje bohaterów, w myślach widziałam każdą postać z osobna, jak wygląda, jak się porusza, gestykuluje - a to przecież zasługa autora, który zamieścił takie informacje, które mogły odbić się obrazami w mojej wyobraźni.

Ciekawe sytuacje i spotkania, dynamiczny przebieg akcji, nie zmęczyłam się choć połknęłam z kilkoma przerwami - na raz.

No i najważniejsze to mega ważne treści przemycone w wypowiedziach.

Najbardziej mi utkwiły fragmenty o: bardzo ważnej różnicy między muszę a chcę, wybieram – świetnie wytłumaczone; o tym jak ma się wiedza teoretyczna (bez stosowania) do wiedzy praktycznej, (odniosłam to do swojego pochłaniania wiedzy o psychice i braku oczekiwanej poprawy gdy nie wcielałam wiedzy w życie).  (…)

Skopiowałam sobie pytania dotyczące poglądów i zaraz zastosowałam – sterta do wyrzutki; o strachu przed samouwielbieniem – też mam zamiar przestać bać się siebie doceniać; o tym, co trzeba robić żeby zmienić chore przekonania i utrzymywać zdrowe (mam zamiar ćwiczyć każdego dnia i pilnować przepływu myśli, żeby trwale wyeliminować szkodliwe dla mnie poglądy, olśniło mnie też co do powrotu dołka psychicznego – po prostu w którymś momencie pozwoliłam zadomowić się w mojej głowie jakiejś szkodliwej myśli a ta zaprosiła inne.. i tak się rozsiadły na dobre. Właśnie je wypraszam :)

Utkwił mi też fragment dotyczący spowiedzi Arnolda, znalazłam kolejny dowód na to, że grzeszyć to „chybić celu”, niedawno usłyszałam, że takie jest dosłowne tłumaczenie hebrajskiego „grzeszyć”. Więc tu jest moja odpowiedź na pytanie czym dla mnie jest grzech. To wróg progresu.

Podobał mi się sposób w jaki Edwin zmusił Olę do zmiany myślenia, przeprowadziłam sobie podobny dialog wewnętrzny stawiając się w sytuacji Rudej i stwierdziłam, że też w końcu zaczęłabym się bronić, więc nie jest ze mną tak źle :)

Pięknie podana mądrość babci Olki, ja już czytałam coś podobnego jeśli chodzi o relację kobieta – mężczyzna i myślę, że choćby dla tej wiedzy każda kobieta powinna tą książkę przeczytać.

Historia Edwina przypomniała mi też, że dobre rzeczy przychodzą gdy się ich gorączkowo nie wyczekuje ale zachowuje pokój ducha i ufność, że będzie dobrze.

Ujęła mnie jeszcze historia o Ani, o chłopcu od fistaszków, o przebiegłym „ta-to” no.. książka super, urzekająca, dowcipna, chwilami wzruszająca, z wielkim ładunkiem dobrej energii i mądrości.

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję bardzo.

aga aga

18.07.2012


   pożyczyłam Twoje książki mojemu przyjacielowi... dosyć młodemu człowiekowi... nie za bardzo garnął sie do lektury, ale wkrótce potem wypływał na czteromiesięczny rejs...wcisnęłam mu prawie siłą jedną z książek... chyba "tak..chcę kochać"... wiedziałam, że mu się spodoba... tak czułam. Wyobraź sobie, że napisał mi ostatnio w mailu, że bardzo żałuje, że nie zabrał wszystkich, bo tę czyta już trzeci raz ;-) i że... tutaj cytuję: "najchętniej wyssałby z niej jeszcze szpik". masz w zwiazku z tym nowego "wielbiciela"... musiałam nawet przesłać mu Twego maila.... ;-)

.....no i oczywiście nie obyło się też od przeprosin... pod moim adresem...jak to nie wierzył w mój gust książkowy.... i myślał, że tę książkę można wetknąć pomiedzy harlequiny, bo tak oceniał po tytułach..... mało tego straciłam te książkę bezpowrotnie, bo powiedział, że już mi jej nie odda :-)

    ta historia ... z życia wzięta... ma być oczywiście zachętą do dalszej twórczości pisarskiej ;-)

IWONA

9.01.2013


Twoje książki miały i mają do tej pory niesamowity wpływ na moje życie. Staram się wyłapywać z nich to co najlepsze i tak np. kiedy ktoś mnie o coś prosi, o coś czego nie umiem zamin odpowiem zastanawiam się czym właściwie jest wstyd? I dlaczego nie mogę poprostu powiedzieć, że czegoś nie umiem. Kiedy zaczynam się z kimś kłóćić, mówie sobie stop....i myśle jakie jeszcze mam rozwiązania, bo przecież nie muszę się z kimś użerać. Czasem po prostu przypomina mi się jakiś fragment, który był dla mnie ważny. Twoje książki są niesamowite, je się chłonie, a nie czyta. Do nich się wraca myślami każdego dnia. I szczerze - pomogły mi w jakimś stopniu się ukształtowac i robią to nadal. Dla mnie są najlepszą lektorą na zwieńczenie ciężkiego dnia, dnia pełnego radości, ale też dnia tak podłego, że odechciewa mi sie wszystkiego. W nich znajduje ukojenie.

Magdalena Gabrukiewicz

29.01.2013


Przeczytałam „Nie… chcę żyć”...łzy lecą mi po policzkach...natłok myśli...natłok emocji i uczuć...Wczoraj Andrzeju podarowałeś mi jedną z najważniejszych książek, które w swoim życiu mogłabym przeczytać...wiem, że w ciągu dnia nie można zmienić swojego całego życia ani budowanych przez latach poglądów...ale coś we mnie narodziło nowego...Czuję się jakbym była gdzieś, podróżowała przez chwilę...jakbym te wszystkie opisane historie widziała na własne oczy... Uświadomiłam sobie że ja sama z siebie dawno już zrobiłam tą Matkę Polkę...a przecież nie taką kobietą pragnęłam być...uświadomiłam sobie jak mylne widzenie mam na temat mężczyzn...zrozumiałam jak powinna wyglądać harmonia w związku...nie gardzić...ale powinnam  podziwiać swojego mężczyznę, dać mu wsparcie i nie udowadniać w czym jestem lepsza...tych ważnych 5 pytań zapisałam na kartce i schowałam do portfela...zacznę sprawdzać swoje myśli..bo jak widać nie wszystkie są one prawdziwe i potrzebne...zacznę chcieć a nie musieć:)

nic nie muszę...nie muszę chodzić do pracy...ale gdy pójdę do pracy to uzbieram na wspaniałe wakacje...zatwardzenie bohatera i wycie na toalecie doprowadziło mnie do łez ze śmiechu...ileż szczęścia człowiekowi dać może najzwyklejsze w świecie "wysranie się" zrozumiałam także, że czasem obcych nam ludzi traktować możemy jak rodzinę...nie liczą się tylko więzy krwi ale także więzi emocjonalne...coś co nagle w niesamowity sposób potrafi połączyć nas z inną osobą...po przeczytaniu książki mocno przycisnęłam ją do piersi...serce waliło mi jak szalone...Andrzeju stałeś się mi bliskim przyjacielem...dziękuję :)

anndziiula

04.10.2013


Bardzo szybko, bo chyba już po ok.40 stronach, miałam wrażenie jakbym sama napisała „Zaklinacza kobiet”. Albo inaczej - gdybym miała sobie wyobrazić Twoją książkę dotyczącą pochwicy i Twoich spotkań z klientkami, to chyba dokładnie tak bym sobie ją wyobraziła. Może to była kwestia tych listów pisanych przez kobiety, w których czytałam słowa niemal wyjęte z mojej głowy. Te same uczucia żalu, pretensji, wściekłości, tęsknoty... i wielu innych. Nie wiem, może ja bardzo niewiele przeczytałam w życiu, ale nigdy do tej pory nie zetknęłam się z książką, w której tak wiele odnalazłabym z siebie i z własnych emocji. Czułam się jakbym podróżowała wszerz i wzdłuż samej siebie. Dostrzegłam masę rzeczy, do których nigdy nie chciałam się przyznać przed sobą... Co chwila zaglądam do jakiegoś fragmentu książki i za każdym razem coś nowego w nim odczytuję.

monika

07.10.2013


Przeczytałem Zaklinacza i jestem pod ... mega wrażeniem wg mnie najlepsza Twoja książka jaką czytałem. Po skończeniu jedna myśl przychodziła do głowy: ooooo KURWA.... to opisuje wszystko co można napisać. Jeszcze raz dziękuję za Zaklinacza i czekam na następną książkę. Serdecznie pozdrawiam.

Sebastian Siewruk

15.10.2013


Książka, tak jak poprzednie, daje mi do myślenia i analizowania tego, co się aktualne u mnie dzieje, lub pomaga znaleźć odpowiedzi na zadawne sobie wcześniej pytania. Najbardziej dala mi do myślenia jeśli chodzi o mężczyzn i ich dobroć, 'misiowatość'. Kobiety, które z takim właśnie osobnikiem żyją i w pewnym momencie zaczynają szukać wrażeń poza związkiem. Znam kilka takich przypadków i zawsze zastanawiałam się dlaczego tak się dzieje. Dzisiaj kiedy sama mogę powiedzieć, że mam dobrego i nieagresywnego chłopaka to czasami zastanawiam się czy mi też za jakiś czas podobnie się w głowie nie przestawi :/

Ania

19.10.2013


Dziękuje za "Belle"
która rok temu sprawiła że pozbierałem się jakoś na nogi i spojrzałem na świat z nowa nadzieją.
To jest wspaniała książka przeczytałem ją wiele razy a mimo to zawsze znajduje w niej coś nowego.
Wiele razy pomagała mi spojrzeć na świat z nową nadzieją i dodawała otuchy i nadziei.
Ta książka pomogła, na pewno nie tylko mi, spojrzeć na świat z innej strony.
Teraz mimo iz jest cała pokreślona, już zżółknięta, kartki z niej
wypadają i była czytana przez wiele bliskich mi osób. Jest moim (prawie :) )najcenniejszym skarbem.

Pozdrawiam
Jarek

10.12.2013


Tak... chcę kochać

To dla mnie najpiękniejsza z książek, które czytałam Twojego autorstwa. To coś takiego, że zamknęłabym ją tylko dla siebie - tak było w pierwszym momencie po skończeniu czytania; jest dla mnie tak osobista, że nawet przez chwilę myślałam, aby nigdy nikomu o niej nie powiedzieć - zachłanność, z jaką pochłaniałam kolejne rozdziały podpowiadała mi, że teraz to mnie i tylko mnie będzie dobrze, a innym "nie dam". To było chwilowe i teraz wiem, że chciałabym ją ofiarować każdej ważnej w moim życiu osobie. Twój przekaz tak piękny, a jednocześnie "dla każdego" i "nie dla każdego" jest biblią szczęścia, którą powinniśmy posiadać w swojej bibliotece i czytać, i wracać, i przekazywać pokoleniom. Jestem wdzięczna losowi, że moja koleżanka pożyczyła mi w zeszłym roku „Nie...chce żyć”, a ja, pamiętając o Twoim istnieniu zamówiłam kolejne libros. W „Tak...chce kochać” znalazłam miłość... Już od lat w nią nie wierzyłam i zamknęłam się wielkimi zasuwami. Teraz, kiedy piszę łzy ogromne spadają mi z oczu. Znalazłam wiarę w istnienie tego mężczyzny, któremu ofiaruję moją niespożytą energię, a On ją będzie umiał wziąć.

Znalazłam w końcu odwagę, żeby do potrzeby miłości przyznać się i o tym napisać. To przecież takie już nie modne w tych czasach...

Dziękuję

Anna

3.06.2014


Nie....chcę żyć.

Moje refleksje po przeczytaniu książki:

Chcę żyć.

Chcę zmienić swoje myślenie na zdrowe, na wolne.

Człowiek może być szczęśliwy tylko wtedy, gdy jego myśli są wolne.

Chce urodzić się na nowo.

A może już narodziłam się na nowo po przeczytaniu tej książki.

Jutro nowy dzień, piękny dzień, w którym nic nie muszę, a chcę.

Ta książka to tak wiele nienachalnych prawd o życiu, naszych wyborach, błędach, nie - oczywistościach, nie - przypadkach. Stawia wiele pytań i zmusza do wielu pytań.

Ta książka, którą czyta się jednym tchem i do której warto wracać.

Książka, którą poleciłam.

W sposób zaskakujący budzi wiele emocji.

Motywuje do zmian, działania i szczęśliwego życia.

A mówiąc wprost, ta książka "daje kopa".

To nie mógł być przypadek, że pojawiła się w moim życiu właśnie teraz.

Czytając ją, chciałam wierzyć, że to książka napisana z myślą o mnie, dla mnie,dla takiej jak ja, ale to książka którą powinna przeczytać każda kobieta.

Aby bezsennsownie nie zabijać miłości, aby chcieć...żyć i potrafić żyć w pełni szczęśliwie.

Dziękuje.

Magda

9.12.2014


TUBELLA  - lektura, która miesza w głowie i myślach, mobilizuje do rozważania swojego dotychczasowego życia swoich trosk, trudności, szczęśliwych chwil, budzi wspomnienia, które były odłożone jak stara, przeczytana książka odłożona gdzieś z tyłu na półkę, przykryta warstwą kurzu. Wspomnienia, które wydawały się nie do przeżycia, tylko my tak je malowaliśmy i w to wierzyliśmy, ale prawda jest całkiem inna. Nie wszystko możemy zmienić, na pewne sprawy nie mamy wpływu i powinniśmy zaakceptować je takie jakie są. Za to możemy zająć się swoją wiarą i myśleniem na które mamy wpływ. Czytając tą książkę śmiałam się, płakałam, nie potrafię określić jakie uczucia mi towarzyszyły po przeczytaniu, czułam się lekka, wolna gdzieś tam w środku jakbym dostała nową szanse na życie - jak ptak, gdybym miała skrzydła to bym się wzbiła w błękitne niebo.

CHCĘ WŁAŚNIE TAKIEGO ŻYCIA!!!

Chcę żyć, cieszyć się decydować sama o sobie, nie patrzeć jak ktoś żyje mną, a ja jestem tą 2-gą (podświadomością). Ja wiem przecież najlepiej co w moim życiu jest ważne, mniej ważne, cenne, dobre, a co nie prawidłowe :)

CHCE BYĆ KAPITANEM SWOJEGO STATKU ŻYCIA!!!!

Nie sądziłam, że kiedyś wypowiem te słowa, ale dzisiaj jestem z nich dumna. Dziękuję za to co mam, za to co było, za to co jeszcze mogę mieć. Dziękuję także za waszą miłość i dziękuję Wam za to, że byliście obok mnie :)

Anna

19.01.2015


Nie uwierzysz Andrzeju, że pisałam 5 razy swoje odczucia, po przeczytaniu tej książki i za każdym razem nasuwały się inne myśli i odczucia.

NIE… CHCĘ ŻYĆ jest fascynująca :)

DZIĘKUJĘ

NIE…  CHCĘ ŻYĆ - książka okazała się wspaniałym lekarstwem który leczy naszą duszę przesyconą strachem, lękiem, obawami, przemawia do naszych emocji, umysłów, myśli i fantazji, pozwala nam odnaleźć sens słów i myśli, które do tej pory budowaliśmy na swoich przekonaniach, pokazuje nam prawdę o Nas, o swoich przyzwyczajeniach nie opartych na faktach. Książka przemawia do kobiet jak i do mężczyzn, pokazując im niezwykłą wiedzę swoich potrzeb ,uczy nas jak można stać się szczęśliwym człowiekiem, jak ważną rzeczą jest podziw drugiej osoby i otaczającej nas rzeczywistości. Czytając NIE CHCĘ ŻYĆ uświadomiłam sobie, że każdy człowiek ma wolną wolę i wierzy w to, w co chce uwierzyć. Nieświadomie utrudniamy sobie drogę do swoich celów, używamy słów które burzą nasze poczucie wartości, motywacji, fantazji. Książka otwiera nam szeroko oczy na świat, na ludzi na znaczenie słów, my nic nie musimy, nic nie trzeba, tak proste słowa, a tyle w nich kłamstwa, proste słowa, a tak zmieniają i utrudniają drogę do logicznego myślenia opartego na faktach, zagłuszając słowo CHCĘ. Człowiek nic nie musi, a tym słowem odbiera sobie prawo do szczęścia i bycia sobą , niszcząc swoje fantazje, emocje i cele, gubiąc się pod płaszczem przymusu odbiera sobie nieświadomie prawo do innych rozwiązań i szczęścia!!! DZIĘKUJĘ ANDRZEJU ZA TĘ KSIĄŻKĘ

Anna

23.01.2015


Witaj Andrzeju !

Tuż po przeczytaniu Twojej książki NIE… CHCĘ ŻYĆ piszę i nie wiem jak i od czego zacząć. Czytając płakałam często i odnosiłam wiele opisywanych sytuacji do mojego życia osobistego. Twoja książka bardzo pomogła mi zrozumieć, że życie mamy tylko jedno i to od nas zależy jak je przeżyjemy? "Nie ważne co człowiek posiada , gdzie żyje, ale ważne jak szczęśliwie", to słowa, które utkwiły mi w pamięci. Ja chyba nie potrafiłam z mojego mężczyzny zrobić dorosłego faceta. Nigdy nic nadzwyczajnego nie było mi potrzebne, to chyba on przywykł do tej sytuacji i tak już zostało. Teraz wiem, że popełniłam wiele błędów. Moje życie stało się monotonne bez dalszego sensu. Nie umiemy ze sobą rozmawiać, obwiniamy się nawzajem o to co było i jest złe... Moje życie bardzo przypomina życie Twojej głównej bohaterki Eli. Wątek Grecki dał mi dużo do myślenia i przemyślenia. Bardzo dziękuję za możliwość czytania Twoich książek i te piękne lekcje życia.

Z pozdrowieniami Marianna

24.01.2015


"Tubella" - to jedna z nielicznych lektur, które wręcz "pochłonęłam". Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że identyfikowałam się z wieloma sytuacjami. Szczególne wrażenie wywarła na mnie relacja ojciec-córka. Bardzo mojego ojca kochałam i wiem, że na swój sposób on też mnie kochał. Pamiętam, że w dzieciństwie byłam jego "oczkiem w głowie", ja bardziej niż brat. Zawsze czułam, że rodzice podzielili się uczuciami do nas. Czułam, że mama kocha z kolei mojego brata bardziej. Tego nie da się ukryć... Jakoś bardzo mnie to nie bolało.
Nie zdawałam sobie sprawy, że na jakimś etapie mojego życia, coś w moich relacjach z tatą się zmieniło. Nie wiem teraz kiedy, ale najprawdopodobniej był to wiek dojrzewania. Może wtedy, kiedy pojawił się mój pierwszy chłopak...

Chyba podświadomie zaczęłam walczyć o uczucia ojca, bardzo dużo się uczyłam (liceum wspominam strasznie), np. prosiłam, żeby pytał mnie ze słówek z łaciny (po 200 na lekcję) i byłam taka dumna jak nie udało mu się znaleźć żadnego, którego bym nie znała.
Prawdopodobnie wtedy, zaczęłam rywalizować z facetami... I zapomniałam, że jestem kobietą i nie muszę być 100% niezależna, samowystarczalna i nikt nie jest mi potrzebny do życia, a przede wszystkim nie pozwolołam nikomu się mną zaopiekować.

Szkoda, że tata już nie żyje i nie mogę mu powiedzieć wszystkiego, co bym chciała....

Andrzeju, dziękuję za silne emocje, łzy, głębsze zrozumienie i poznanie siebie. Za lekcję prawdziwego życia...

Kinga

10.02.2015


Chciałam napisać, że "nienawidzę Ciebie"!
Ale piszę: "dlaczego ja to wszystko przed sobą ukrywałam??" To nieprawda, że nie wiedziałam...
Buuuuuuuuu......strasznie boli...
O to taka reakcja w trakcie lektury Twojej książki „Tak....chcę kochać”...

Kinga

10.02.2015


"Nie chce zyć"

Gdy zaczynałam czytać książkę „Nie…chce żyć” to nie wiedziałam czego mam się spodziewać. „Tubella” bardzo mi się podobała i w sumie,

to chyba czegoś podobnego oczekiwałam też od tej, tutaj właśnie pomyliłam się… i to po całej linii, no może prawie po całej…

To co jest wspólne w tych książkach to ogromne poczucie humoru i przesłanie.

Dla mnie jest to kolejna ważna książka, która odkrywa pewne tajemnice jak żyć, jak myśleć i jak działać, aby być szczęśliwym.

A przynajmniej jakoś zdrowo próbować to układać.

Pozycja ta skłania do przemyśleń nad swoim życiem. Odwołując się do sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie zastanawiam się jak to jest ze mną,

gdzie zostały popełnione błędy i które z nich mogę naprawić, a których mogę jeszcze nie popełnić - pod warunkiem, że zmienię swoje myślenie, swoje poglądy.

W pamięć szczególnie zapadło mi wyrzuty sumienia Eli odnośnie tego, że jest złą matką, a także późniejsze jej wyznanie na temat związku z jej mężem,

rozmowa Edwina z Arnoldem o tym jak żyć, a nie wegetować oraz jak zmienić swoje poglądy na zdrowe.

Nie mogę też nie wspomnieć o wypowiedziach Greczynki na temat mężczyzn - niezwykle pouczające.

To jest księżka, którą czyta się raz z uśmiechem na twarzy, drugi raz z wielkim przejęciem, a trzeci z ogromnym skupieniem - tak aby nie pominąć jakiejś istotnej informacji.

Książka godna polecenia.

Pozdrawiam

Asia

5.06.2015


Witaj.:-) Skonczyłam czytac Tubelle, jestem targana emocjami,od radości po smutek. Książka-mistrzostwo! A miłość jaką doświadczył Andrzej i jego postawa sprawiły, że inaczej patrze na meżczyzn. Jednak warto walczyć o prawdziwe uczucie. Dziekuje!

NATALIA

8.06.2015


„Bellę” przeczytałam w trzy godziny.
Dwa razy łzy napłynęły mi tak do oczu, że musiałam sięgnąć po chusteczkę…
Poczułam swoją historię…
Ta książka jest tak piękna… że zostanie w mojej bibliotece domowej na zawsze.
Jestem absolutnie poruszaną historią i długo miałam problem by odpowiedź Panu o swoich wrażeniach i znaleźć słowa by które rzeczywiście oddadzą to co czuję po przeczytaniu książki…
Domyślałam się, że drugą książkę mógłby Pan skleić z listów czytelników z wrażeniami i nie jestem pierwsza…. ale
to jest druga książka w moim życiu kiedy tak głęboko poczułam historie autora… i utożsamiłam ze swoim życiem.
Chcę się więcej…
Tyle pytań rodzi się w głowie…
O miłości, bólu, stracie i życiu… i czy warto?

P.S. Już wiem co kupię tacie w Dniu Ojca :) bardzo podobna historia… mam nadzieję, że poczuje to co ja i ocieplimy znów swój kontakt…
Ta książką to najfajniejszy przekaz jaki wpadł mi w ręce w moim dorosłym życiu….
DZIĘKUJĘ….
Wiktoria

20.06.2015


Chciałabym bardzo podziękować za ‘Tubellę’. Ta książka jest dla mnie wyjątkowa, jest rodzajem Katharsis. Podczas czytania odczuwałam mnóstwo emocji, a po nich najdziwniejsze reakcje (płacz, szloch, skowyt, krzyk, a często też śmiech). Po czym następowała niewymowna ulga, radość, ból lub smutek. Nie polecam czytania tej książki w obecności innych osób, nie można przewidzieć swojej reakcji na czytaną w danym momencie treść.

Z niezwykłym zrozumieniem kobiecej psychiki, wszechstronną wiedzą, cudownym poczuciem humoru i mistrzowskim, szekspirowskim kunsztem stworzyłeś powieść-labirynt, po którym z ojcowską miłością, szczerością i wyjątkową cierpliwością oprowadzasz czytelnika po najskrytszych zakamarkach ludzkiej psychiki. Książka intryguje i zmusza do przemyśleń. Po przeczytaniu jej miałam i wciąż mam mętlik w głowie i niedosyt. Ciągle coś nowego odkrywam i z czegoś zdaję sobie sprawę…

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz DZIĘKUJĘ za tyle silnych wzruszeń.

Na pewno do niej będę regularnie wracać…

Dorota A

25.06.2015


ZAKLINACZ KOBIET

To jedna z najbardziej przełomowych książek w moim życiu. Poczułem się tak, jakbym po 20 latach odnalazł stary album ze zdjęciami z dzieciństwa, których nigdy nie widziałem. Czułem, jakby ta książka była o mnie, mimo, że jestem facetem.. tacy sami rodzice, te same schematy, ten sam sposób myślenia, ta sama moralność, te same problemy, to samo dopierdalanie sobie, te same marzenia, że w końcu moje modlitwy zostaną wysłuchane.. Płakałem jak bóbr. Oprócz tych wszystkich smutnych historii jest najważniejsze - perspektywa tego, że można inaczej! I ja chcę inaczej!

S.

29.06.2015


Nie wiem od czego mam zacząć, tak mnie zaskoczyła i oczarowała książka „Nie… chcę żyć”. Czytałam ją z zapartym tchem. Czytałam na odpoczynki, ponieważ robiłam przerwy żeby przemyśleć sobie to, co tam napisałeś, często wracałam do tego co przeczytałam wcześniej. Cała jest pozakreślana markerem, tak żebym mogła w każdej chwili ją sobie przekartkować i przypomnieć kwestie, które bardzo mi sie spodobały. Na pewno nie raz jeszcze do niej wrócę, bo tyle mądrych rzeczy w niej piszesz. Daje do myślenia i daje kopa do życia. Rozświetla wiele kwestii, o których wcześniej sie nie zastanawiałam. A ta rozmowa z babcia, rewelska! Okazało się, że też jestem "matką polką". Chcę to zmienić. I te pytania Arnolda, udowadniające, "że nic nie muszę". Staram się, to wprowadzać, w codziennym życiu, bo do tej pory często używałam słowa" musze, musze". Teraz zanim je wypowiem, to zaczynam się zastanawiać. Dużo fajnych rzeczy tam opisałeś. Jak ją przeczytałam, to tak inaczej jakoś się poczułam, tak dziwnie zaczęłam wszystko analizować, spać nie mogłam, tysiące myśli chodziło mi po głowie. Teraz już nie smucę się jak nie ma słońca, nie wkurzam już tak w pracy, jak cos mi nie wyjdzie. Zaczęłam sie uśmiechać, jeszcze nie tak bananowo, ale są już pierwsze postępy. Nawet kolega z pracy zauważył, że coś mnie cieszy i jestem jakąś inna ostatnio, a do tej pory dawno nie widział uśmiechu, to chyba coś się zaczyna dziać. hmm. fajowoooo.

Chyba się trochę rozpisałam, ale dawno nie przeczytałam tak pozytywnej i cudownej książki, na prawdę. Będę ją każdemu polecać. Zmieniam swoje podejście do życia, do męża. Do tej pory żyłam nerwami i w ciągłym stresie. Nie chce już tak. Szkoda czasu. Wierze, że mi się uda, skoro już mi jest trochę lepiej.

dzieki dzieki.

WIOLA

7.07.2015


Tak... chcę kochać” dla mnie jest książką piękną, wzruszającą i jednocześnie bardzo trudną w odbiorze. Wywołuje mnóstwo skrajnych i często przeciwstawnych emocji - taka tablica Mendelejewa w psychologicznym wydaniu. Już sama okładka wywołała mój sprzeciw i opór w czytaniu, bo bez słów przekazałeś fabułę i zdradziłeś jej zakończenie, które jakże dalece jest od tego jakiego ja sobie bym życzyła. Miałam wielką ochotę namieszać trochę w tym rysunku...

(…)

Czasem miałam ochotę się do niej przytulić, a chwilę potem chciałam cisnąć nią o podłogę i nie czytać już dalej. Przedwczoraj był najgorszy dzień.. cały dzień wyłam jak dziecko, bez przerwy cały dzień. Czułam niewymowny smutek i żal i złość, jeszcze wiele innych - pięknych emocji, ale tamte trudne przeważały. Tak na mnie zadziałała ta książka. Wycisnęła ona ze mnie wszystkie siły, czułam się jak wrak…. Dziś jest lepiej, ale dalej ciężko. Kiedy już wydawało mi się, że w końcu ogarniam treść i zaczynam rozumieć o co chodzi, to na następnej stronie czytałam coś, co było jakby zaprzeczeniem tego, do czego doszłam wcześniej. Myślałam, że zwariuję. Może gdybym znała odpowiedzi na wszystkie pytania, może byłoby mi łatwiej. No cóż, sam ostrzegałeś na początku książki, żeby nie próbować jej dosłownie odczytać, bo się nie da - więc nie będę zaprzątała Ci głowy pytaniami, których jest gdzieś setka.

Najbardziej bolesne dla mnie były opisy, obrazy z Ma.. . To niesamowite, że mężczyzna może aż tak kochać, to budzi zazdrość i podziw. Użyłabym jeszcze jednego epitetu, ale nie wypada… a co tam, WKURZAŁY MNIE na maksa.

Natomiast bajka o tym, czego pragną kobiety – to strzał w dziesiątkę: kobiety potrzebują przytulanka :))) bardziej niż czegokolwiek innego. Choć nie zawsze się do tego przyznajemy, to tego potrzebujemy bardziej niż komplementów, kwiatów, czy prezentów.

I to świetnie pokazałeś w relacji Karoliny z Andrzejem. Ona widziała w nim mężczyznę obdarzonego niezwykłym poczuciem humoru, atrakcyjnego, pełnego uroku osobistego i charyzmy, który pociągał ją fizycznie do granic możliwości, a który traktował ją jak dziecko, drwił z jej uczucia, a może go nie doceniał. Uważał, że ona zmusza się do kochania, bo on jest od niej starszy, więc w jego rozumowaniu mógłby być dla niej odpychający. To absurd ! Jakie znaczenie ma wiek i związane z tym następstwa, jeśli między dwojgiem ludzi jest miłość. Ona pożądała go do granic możliwości. Rozmawiał z nią tak, jakby ona była małą dziewczynką, która zupełnie nie zdaje sobie sprawy z wyjątkowości tego związku. Próbował ją do siebie zrazić- bezskutecznie. Podkreślał wiele razy swój wiek, cechy fizyczne, nawyki, słabości, błędy z przeszłości. Traktował ją jak głupią siksę, która nie jest w stanie sama sobie wyobrazić na czym polega związek z drugą osobą. Był przekonany, że ona go idealizuje, i że rozczaruje się w kontakcie z monotonią wspólnego życia i że kiedyś różnica wieku może odegrać rolę w ich związku.

On miał kompleksy, które dla niej były zaletami, bo wtedy on stawał się dla niej bardziej ludzki, swojski, namacalny. On bał się jej dotknąć, dotknąć jej piersi, a ona o tym marzyła i na to czekała. Myślę, że oboje byli tak samo zakompleksieni i ta miłość mogłaby okazać się dla nich lekarstwem, gdyby Andrzej przestał ją traktować jak dziecko. On skupił się na jej rozwoju, był cudownym nauczycielem życia, wskazał jej drogę, którą miała przejść dalej sama, on ją przygotował na rozstanie ( stąd moja awersja do okładki:) i dał jej wybór. I tutaj znowu się wkurzyłam… bo w moim zakończeniu było inaczej niż w Twojej książce: Ona nigdy się nie wstydziła tego związku, ona była z niego dumna, bo kochała go nad życie. Gdy wróciła do domu, powiedziała rodzinie o nim. O tym, jak i gdzie się poznali, i co on dla niej znaczy. Rodzina nie miała jej tego za złe, o dziwo całkiem spokojnie to przyjęła.

(…)

Ona nigdy nie chciała odchodzić, bo go kochała ponad wszystko. Andrzej sądził, że celem jej przyjazdu było modelowanie jego. To fakt, że on jej bardzo imponował, także pod tym względem, bo widziała w nim inteligentnego, mądrego człowieka i świetnego psychologa. To też jej imponowało, ale najbardziej imponował jej tym, jakim był wyjątkowym człowiekiem. Ona widziała w nim piękno duszy i wielkie serce, szczelnie ukryte pod przykrywką grubiaństwa, chamstwa i arogancji. I choć miałam tu wiele wątpliwości, bo ich miłość pojawiła się wyjątkowo szybko (ona była u niego tylko przez 3 dni, a wcześniej znali się tylko z wykładów na uczelni), więc to niemożliwe, żeby zakochała się w tak krótkim czasie, podobnie jak on w niej - to myślę, że znali się już wcześniej, z poprzednich inkarnacji, a teraz się odnaleźli.

Z drugiej strony, Andrzej wspominał, że nie kocha Karoliny tłumacząc, że traktuje ją jak swoje dziecko. Jeżeli powodem takiego zachowania nie są wyłącznie jego obawy i lęki o to, czy ona jest gotowa do współżycia, a jest to fakt - to znaczy, że on nie darzy jej uczuciem, traktuje ją tylko jako obiekt seksualny – to nie tak wyobrażała sobie Karolina wspólną miłość - w takiej sytuacji powinna dać mu wolność i odejść.

Może być jeszcze tak, że on nie potrafi jej inaczej traktować niż córkę, bo ma te swoje zakichane normy, których nie chce przekroczyć (to by się jednak kłóciło z tym, czego nauczał i jakie poglądy głosił). Karolina nie jest jego biologiczną córką, więc wszystko się dzieje tylko w jego psychice. O jakich więc normach można tu mówić? Jeżeli to jego psychika szwankuje, to znaczy, że po napisaniu książki, czyli uporaniu się z żalem po stracie córki, jego stan psychiczny powinien się poprawić. Wtedy przestałby myśleć o Karolinie jak o córce, a zacząłby ją traktować jak kobietę.

(…)

Ta książka, to kolejny dowód Twojego geniuszu. Jest w niej chaos, ale pozorny i zamierzony. Wiem, że będę musiała w niej jeszcze kilka razy się emocjonalnie zanurzyć, żeby wyciągnąć tyle słodko-gorzkich myśli, ile było Twoim zamiarem, aby obdarować czytelnika. Serwujesz nam, odbiorcom, huśtawkę emocjonalną w maksymalnie skondensowanym wydaniu.

To mistrzostwo w pełnej krasie!!!

 

Izabella

13.07.2015


Czytałam i czekałam aż pojawi się to „coś”, bo wiedziałam, że to „coś” będzie w książce ukryte.

I pojawiło się - ciekawie poprzeplatane myśli i mądrości.

Rady, a raczej nazwałabym je wskazówkami, jak być szczęśliwym, podane w formie prezentu. Od czytelnika zależy, co z tym prezentem zrobi- albo zachowa i postawi w widocznym miejscu w swoim życiu, zrobi z prezentu użytek i będzie korzystał z niego na co dzień, albo wrzuci gdzieś w kąt życia, a potem zapomni, a prezent pokryje się kurzem niczym porcelanowa figurka. Ba! Nawet czytelnik nie musi tego prezentu przyjmować, bo tak wypada czy tak trzeba. Jest prawo wyboru i to mi się podoba. Złote rady i myśli nie są nachalne.

Przyjemnie jest znaleźć w książce coś nowego- odkrywczego, coś co daje do myślenia iobala dotychczasowe myślenie.Wszystko to znalazłam.

Jak dobrze wiedzieć, że ja nic nie muszę. :)

Poczułam ulgę.Wyjąłeś z plecaka, który niosę przez życie, ciężkie kamienie, a wpakowałeś do niego pozytywną energię.

Dziękuję Ci za taki prezent. :)
Pozdrawiam
Sandra

29.07.2015


Bella” to coś więcej niż książka.

Dzięki niej można się poczuć jak „wybraniec losu”, mający dostęp do ŹRÓDŁA

jakby wyższej świadomości egzystencjalnej.

Stanowi POSTĘP na drodze osobistego rozwoju czytelnika.

Wywołuje uczucia skrajnie różne: aprobatę, bunt, zachwyt, przerażenie.

Momentami "dołuje", innym razem wspiera i daje nadzieję.

Na pewno pozostawia głęboki stygmat na duszy i umyśle, nie pozwalając przejść obojętnie.

Joanna

31.07.2015


Jestem po lekturze kolejnej Twojej książki „Zaklinacz kobiet”. Ta książka może budzić kontrowersje, bo w bezpośredni, bardzo przejaskrawiony i odważny sposób mówi o miłości ( jej wszystkich aspektach), z naciskiem na doznania cielesne, pobudza wyobraźnię, rozbudza zmysły, ale także uczy – uczy na czym polega miłość w codziennym życiu z podziałem na potrzeby obu płci. Ten wątek był dla mnie najmilszy – miłość powinna właśnie polegać na prozaicznych i zwykłych rzeczach, które wykonuje się z drugą osobą :), ale także i na udanym życiu intymnym. Bardzo podobał mi się także wątek, w którym przedstawiłeś opisy zależności przemocy od lęku, oraz konsekwencji pobłażania zachowaniom agresywnym.

Postać Ajsza budziła we mnie wiele emocji. Zepsuty nadmiernym zainteresowaniem kobiet jego osobą, a jednocześnie przepełniony lękiem przed bliskością po poprzednich związkach, jest tak naprawdę bardzo nieszczęśliwy. On jest romantykiem, który potrzebuje ciepła rodzinnego, uczucia, zrozumienia, troski, nie tylko seksu, tego ma w nadmiarze. Nie znosi uległości u kobiet.

On potrzebuje przyjaciela, który będzie go kochał, będzie mu wiernie towarzyszył w życiu, dbał o niego i poświęcał mu dużo uwagi, będzie go podziwiał, ale też będzie potrafił powiedzieć mu NIE, gdy sytuacja tego będzie wymagała, i który sprowadzi go na ziemię, gdy on zacznie zbyt wysoko latać w przestworzach.

Myślę, że on bardzo cierpi.. kocha kobiety, które trzymają go na dystans, a odtrąca te, które go kochają i pragną się do niego zbyt mocno zbliżyć. Jego wrażliwość i uczuciowość w zderzeniu z rzeczywistością muszą powodować ogromny konflikt, on musi czuć obrzydzenie nie tylko do tych kobiet, ale i do siebie za to co robił, może czuje się winny do takiego stopnia, że zabrania sobie miłości w obawie, że zostanie odtrącony jeśli – po pierwsze wyzna miłość, a po drugie – jeśli przyzna się przed osobą, którą pokocha do życia i związków jakie prowadził. Marzy o relacji, którą łączy nie tylko seks, ale przede wszystkim miłość, ale boi się zaufać, i to uniemożliwia mu stworzenie dobrego związku. Teraz sobie właśnie uświadomiłam, że to jest także mój konflikt !!!!

Dziękuję !!!! Bez tej książki i tego maila nie dotarłoby to do mnie..

On boi się zakochać, bo wie, że gdy już będzie miał wszystko co mu potrzebne do szczęścia, to wtedy zostanie porzucony. Dlatego nie chce angażować się w głębsze relacje, a ponieważ jest bardzo uczuciowy i spragniony miłości, to angażuje się w przelotne, nic nie znaczące romanse. Pewnie dochodzi do wniosku, że obie strony odnoszą z takich relacji korzyści, że on robi kobietom przysługę, bo dzięki niemu one dobrze się czują.. ale tak nie jest, to działa tylko powierzchownie i na krótką metę. Manipulacją rozkochuje je w sobie, potem ujawnia szczegóły o swoim rozwiązłym życiu, a na koniec daje „ wybór”. Wprawdzie szczerze ostrzegał kobiety przed tym, że stosuje w życiu NLP, ale gdy one się o tym dowiadywały, to były już w nim zadurzone po uszy. Ponadto, jest jeszcze sprawa etyki - chyba wszystkie jego kochanki, to albo pacjentki ( w trakcie, lub krótko po terapii), albo matki pacjentów – to chore.

Oczywiście, mógł się zauroczyć w jakiejś pacjentce, bo nie jest robotem, tylko człowiekiem, ale w kilku? Teraz jaśniej to widzę, ta książka uświadomiła to czego wcześniej nie chciałam dostrzec. Myślę, że te kobiety także nie postępowały uczciwie narażając Ajsza na przykre konsekwencje natury zawodowej. To było bardzo egoistyczne z ich strony, myślę, że one nie zdawały sobie w pełni sprawy, z tego co może nastąpić w przyszłości.

Sądzę, że gdyby Ajsz potrafił zaufać i zakochać się w jakiejś kobiecie, to mógłby ją uszczęśliwić i stworzyć trwaly związek, bo ma niesamowitą przewagę nad przeciętnymi mężczyznami. Jednak, po wielu porażkach, czuje się zrezygnowany i nie wierzy w to, że szczęśliwy związek oparty na prawdziwym uczuciu może zaistnieć i przetrwać do końca. Mimo wielu błędów jakie w życiu popełnił, jest zagubionym, niezwykle uczuciowym człowiekiem, który czuje obrzydzenie do tego świata, do takich kobiet, które spotyka na swojej drodze, zakładającym maskę po to, aby ludzie nie zauważyli jak bardzo jest nieszczęśliwy. Wciąż nie uporał się z przeszłością – z niespełnioną miłością, która pozostawiła głębokie rany na jego psychice i męskiej dumie. Te jego przechwałki i jego cynizm, są tylko maską zakrywającą jego obawy przed ponownymi porażkami w relacjach z kobietami i jego kompleksy. Choć tutaj widoczny jest stale jeden - jego wiek. Zastanawia mnie fakt, dlaczego skoro jest psychologiem, nie potrafi jakoś wyzbyć się tego kompleksu. „ Age is nothing but a number ” ( wiek to tylko cyfra), jak to ładnie określił jeden z jurorów brytyjskiego Mam Talent, oczywiście pod warunkiem, że nie mówimy o młodszych mężczyznach, którzy nie dorównują dojrzałością starszym od nich kobietom. Przepraszam za tą dygresję, to moje zdanie.

Gdyby Ajsz zaufał i pozwolił sobie otworzyć się na miłość, gdyby przestał myśleć o przeszłości, to w końcu mógłby poczuć się spełniony i szczęśliwy. Ale to możliwe byłoby tylko wtedy, gdyby otworzył się na miłość w takim stopniu, że gotowy byłby zaufać drugiej osobie i uwierzyć, że jest kochany i zostanie w pełni zaakceptowany z całym swoim bagażem życiowym, bo miłości nie mierzy się ani ilością sukcesów, ani porażek, tylko tym, jak zmienia nasze życie na lepsze ( mimo wielu przykrych doświadczeń, których nie da się w związku uniknąć).

Kobiety, mimo danego im wyboru, decydowały się opuścić Ajsza, nie dlatego, że im się nie podobał, ale dlatego, że nie był gotowy na jedną trwałą relację. Gdyby traktował jakąś kobietę poważnie, gdyby ją kochał i miał względem niej szczere intencje, a nie tylko przelotny romans, to jako psycholog dokładnie wiedział, jak okazać kobiecie miłość. On jednak, nie dąży do utrzymania z żadną z nich kontaktu, daje im wybór, zrobisz tak, to OK, zrobisz inaczej, też OK. To tak jakby jemu wcale nie zależało na trwałym związku. On pozwalał im wszystkim odejść..

Andrzeju, ta książka to dla mnie kolejna wielka przygoda i podróż po najskrytszych zakamarkach mojej psychiki. O wielu rzeczach jeszcze nie wspominałam, na przykład o scenach intymnych, które bardzo żywo przeżywałam czytając tą książkę, ona budziły we mnie masę różnych odczuć, często skrajnych. Sposób w jaki je opisywałeś był tak sugestywny i tak bardzo działał na moją wyobraźnię, że z jednej strony chciałam, aby to się nie kończyło.. chciałam więcej i więcej, a z drugiej.. czułam zazdrość, że może być tak dobrze, że mi to nigdy nie będzie dane, ale najwięcej to złości do Ajsza, za to, że marnuje swoje życie, zamiast podjąć jakąś sensowną decyzję. Tak, wiele emocji, jak zwykle, i wiele przemyśleń sprowokowała i wzbudziła we mnie ta książka, wiele też pragnień..

Pozdrawiam gorąco i bardzo Ci dziękuję za tą podróż :)

Dorota

12.08.2015


Nie spieszyło mi się, by skończyć czytać „Tak... chcę kochać”. Chciałam się nią jak najdłużej delektować. Kosztowałam i smakowałam ją kawałek po kawałku. Jest wyśmienita, można rzec „niebo w gębie”.

Jest w niej tyle smaków, dania podawane na zimno i na ciepło, niektóre przyprawione na ostro, słodkie i kwaśne.
Te porównanie do jedzenia wynika pewnie z tego, że w ostatnich fragmentach książki przeniosłeś mnie wspomnieniami do Styrnolu. Wyobraziłam sobie tę karczmę z drewnianymi ławeczkami, przyjazny klimat, „czekadełko”, nawet więcej „słyszę” jak gra tam góralska muzyka. Miłe mam wspomnienia ze Styrnolem. Byłam tam z mężem i z koleżankami ze studiów na obiedzie.
Książkę przytuliłam do serca, by poczuła, że jest mi bliska.
W wielu miejscach odnajdywałam siebie- to jak odbieram świat, jak myślę, to jak chore się ma myślenie, to jak się jest ograniczonym.

Treść zawarta w książce miejscami mnie wzruszała, bawiła, dawała do myślenia. Nosiłam ją ostatnimi czasy cały czas przy sobie- w drodze od domu, z pracy, w pracy. Co było takiego fajnego w drodze do pracy i z pracy? Jak zamykali mi przejazd kolejowy na parę minut, bo zamiast się denerwować to cieszyłam się, gdyż mogłam wtedy wyjąć książkę z torebki i czytać. Nawet jak czekałam na kogoś to wyciągałam i czytałam. Umilała mi mój czas.

Wiesz, które zdanie wywołało u mnie największego rogala na twarzy?

„Ty pieprz mnie teraz, a nie gadaj!”

Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Zdarza się, że jak uprawiam seks z moim mężem i jak ja przenoszę się już w zupełnie inny świat, to on nagle zaczyna coś do mnie gadać. I wyobraź sobie, że ja wtedy nie mam najmniejszej ochoty gadać i skupiać się na słuchaniu. :) A tym bardziej odpowiadać na jakiekolwiek proste pytania. Chcę się wtedy delektować chwilą. Tak samo świeżo po orgazmie wolę się mocno wtulić do męża niż prowadzić rozmowę, nawet o tym jak było mi dobrze. :)

Czytając książkę przychodzą różne myśli, co jest fikcją, co jest ubarwione, a co jest prawdą.

Wierzę, że wiele z tych historii tam wplecionych, jest z życia wziętych. Bo życie pisze piękne, ciekawe, zaskakujące scenariusze. To, że do końca się nie wie, co jest prawdziwe, a co nie, dodaje uroku, fascynuje. Tli się taka iskierka ciekawości.

Ważne, że prawdziwe są Twoje przemyślenia, poglądy, spojrzenie na życie. Tak bardzo są one zgrabnie opisane. Dziękuję, że nie zatrzymałeś tego dla siebie, że podzieliłeś się tym, co wiesz o życiu, o szczęściu.

Doceniam też i podziwiam okładkę. Jest świetna, przemyślana. Ślady życia, buty męskie i damskie. Męskie buty wydają się być solidne, zdarte przez życie-wiele przeszły, używane. Damskie są z przodu mniejsze, męskie z tyłu większe- kojarzy mi się to z tym, że rolą mężczyzny jest chronić kobietę, osłaniać ją oraz z szacunkiem dla kobiety, gdyż kobiece buty są przed męskimi. Mężczyzna jest dżentelmenem. Patrząc na okładkę wyobraziłam sobie plażę, bo widzę odciski- prawie jak na piasku i coś w rodzaju maty, ręcznika, na którym są położone buty. Stawiam, że te odbite stopy są od mężczyzny, który jest otwarty, bez ograniczeń, bierze życie takim jakie ono jest, nie boi się pokazać kim jest i jak żyje. Natomiast te ślady odbite, które są wyżej są od kobiety, myślę, że są to ślady tych bucików, które tam leżą, bo odbicie pasuje do tych butów z obcasem. Kobieta jest ograniczona, bo nie zdjęła butów, nie chce albo boi się pokazać kim jest i co w sobie nosi, może jest zakompleksiona i się wstydzi zdjąć buty? Może ona myśli, że te buty są pewnego rodzaju ochroną, może boi się, że się bez butów skaleczy, może jest pełna lęku, woli ukrywać się pod osłoną?

Moją uwagę zwróciła także symetryczność- odbicie lustrzane, każdy element na prawej stronie ma odbicie na lewej, do tego odbicie barw, tu jasne, a tam ciemne, jak pozytyw i negatyw.

Bardzo mi się ta okładka podoba, nie wspominając o oczach, które są bardzo ciekawie wplecione do książki.

Czas przeznaczony na przeczytanie tej książki nie był dla mnie czasem straconym. Był cenny. :)
Dziękuję za książkę. Dla mnie to jest dzieło literackie!

Sandra

23.08.2015


Wlasnie skonczylam czytac „Nie... chce zyc” i na goraco pisze, jakie emocje we mnie wywolala:
Bardzo podobaja mi sie te przypowiesci.
Nie wiem, czy tak mialam to odebrac, ale tak wlasnie odebralam te rozdzialy, jak przypowiesci, kazda moglaby byc osobnym opowiadaniem.
Bardzo poruszyly mnie rady Babki Aleksandry, o tym, jak uszczesliwcic meza.
Ze facet potrzebuje podziwu, potrzebuje czuc sie potrzebny i podziwiany.
Chcialabym, zeby ktos madry nauczyl mnie tej prawdy lata temu, pewnie wiele by to w moim zyciu zmienilo, no ale na szczescie przeczytalam Twoja ksiazke.
Tak.
Bardzo poruszyla mnie historia Elzbiety, prawdopodobnie, gdybym nie rozwiodla sie z moim mezem, tak wlasnie dzis bym wygladala. Jako matka i jako zona.
Chociaz rozwod tez nie uchronil przed “zla sciezka”.
Podobala mi sie opowiesc o pomaganiu innym rosnac w dume i budowaniu poczucia wlasnej wartosci.
Dyskusja Edwina i Arnolda o tym jak nauczyc sie, jak trenowac w sobie zdolnosc do “produkowania” zdrowych pogladow.
Zasmucila mnie opowiesc o prostytucji malzenskiej, bo tak troche odebralam te opowiesc o Darii i o tym, jak Edwin sie w niej odkochal.
Dzis rowniez zlapalam sie na tym, ze twierdzenie “ dystans do sprawy ulatwia kobietom myslenie” - jest tak bardzo prawdziwe.
Jestem w podrozy sluzbowej, wracamy z kolacji, kolega prowadzi samochod. Nie jestem z nim w zaden sposob zwiazana emocjonalnie, jestesmy na wyjezdzie sluzbowym razem po raz pierwszy. Mam dobre relacje z moimi kolegami z pracy (mezczyznami) poniewaz stosuje - mniej lub bardziej swiadomie - te same zasady, co z moimi klientami: interesuje sie nimi, zadaje pytania, z uwaga slucham, co mowia, a nawet szczerze chwale - na przyklad, ze dobrze prowadzil samochod, choc nie ma wprawy w prowadzeniu samochodu z automatyczna skrzynia biegow. Bezpiecznie wrocilismy do hotelu, bez szarpniec itp. Kiedy powiedzialam mu wysiadajac z samochodu, ze dobrze prowadzi, rozesmial sie i powiedzial, ze kiedy kobieta siedzi w samochodzie, kazdy mezczyzna lepiej prowadzi.
Naprawde zastanawiajace : dlaczego dla osob, na ktorych zupelnie mi nie zalezy, potrafie byc szczera w sposob mily (pochwala), a w stosunku do osob, z ktroymi jestem emocjonalnie zwiazana, pozwalam sobie na szczerosc niemila (krytyka). Ratunku.
Rewelacyjny podrecznik.
Bardzo Ci dziekuje, ze go napisales i sie nim podzieliles !
Agnieszka

23.08.2015


Właśnie skończyłem czytać powtórnie „Tubelle”…

Upłakałem się oczywiście, ale jakże inny wymiar ma dla mnie ta książka obecnie, gdy odbieram ją przez pryzmat związku i doświadczeń z C…

Obudziła we mnie tak dużo emocji, nadziei, wątpliwości, złości i rozpaczy, a jednocześnie w wielu momentach utożsamiałem się z tym, co opisałeś tak bardzo, że odnosiłem wrażenie, jakbyś niektóre zdania formułował w moim imieniu lub za mnie . Oczywiście moja relacja, to zaledwie epizod porównując do Twojej historii , ale w dużej mierze mogę teraz powiedzieć, że poczułem to, o czym piszesz.

Daje mi również do myślenia fakt, że analizując całe moje życie, widzę w nim większość kobiet o silnych rysach psychologicznych, które są nam doskonale znane.

Paradoksem takiej relacji jest oczywiście to, że pomimo ogromnego cierpienia, które nam sprawia, to równocześnie tak dużo nam daje .

Pięknie to opisałeś. Pod koniec, gdy człowiek cierpi tak bardzo, że już nie ma ochoty żyć, to jednocześnie wiara w Niego, jego własnego oprawcy, daje mu chęć do walki.

To tak, jakby ktoś ofiarował Ci życie, którego nie miałeś, jednocześnie je odbierając …. Ciężki kaliber bardzo trudnych emocji…

Zastanawia mnie fakt, że w związku z tym, pojawił się pewien lęk przed kobietami i brak wiary w spełnienie w prawdziwej miłości … a to smutne wnioski.

Ja, do tej pory, miewam wątpliwości, czy nie stchórzyłem poddając się.

Aż ciśnie się też na usta pytanie, czy mając tą wiedzę wcześniej, szybciej byś się wycofał, oszczędzając Sobie zapewne wiele cierpienia, czy powtórzył?

I o ile oczywiście jest to, może pozornie, głupie, bądź naiwne pytanie - to w mojej głowie wynika to, bardziej z rozważań pomiędzy kierowaniem się racjonalizmem lub nadzieją przy podejmowaniu ważnych życiowych decyzji.

Andrzej dziękuję Ci jeszcze raz, że w tak mądry i ciekawy zarazem sposób, dzielisz się Swoim życiem i doświadczeniem pisząc książki.

Robert

23.08.2015


Postanowiłam, że napiszę w punktach.

1. "Nie....chcę żyć czyta się łatwo i przyjemnie. Pochłonęłam ją w jeden dzień.

2. Z każdą kartką czekałam na to, do czego dojedzie Edwin, co mu los przyniesie, do jakich dojdzie wniosków, jakie podejmie decyzje. Czytając ją zrozumiałam, jak ważne jest, żebyśmy byli otwarci. Otwarci na to, co i kiedy nam zsyła los.

3. Wkurzyłam się kiedy Arnold opowiadał, że w poszukiwaniu siebie wyruszył na "dachy świata". Łatwo to zrobić, kiedy nie ma się zobowiązań, dzieci....

4. Z przyjemnością śledziłam wymianę zdań pomiędzy Edwinem a Olą. Sposób w jaki Edwin "wychowywał" Olę.

5. Spodobało mi się zdanie: "Cudownie fascynujące wspomnienia tworzą osnowę sensu życia, na której można budować szczęście".

6. Podkreśliłam jeszcze dwa zdania: "Jakość wspólnego życia opiera się na codzienności" i "Aby żyć, muszę czuć się potrzebny."

7. Wzruszyła mnie postawa Edwina, kiedy wyjaśniał, dlaczego już nie może mieć dzieci. Zupełny brak egoizmu.

Pozdrawiam,

Ania

24.08.2015


CO CHATKA TO ZAGADKA



O książce:

Tarmosi mną, niczym pies zabawką (a to jest dopiero 90 strona).
Gryzie, drapie, uwiera, złości, cieszy, bawi, smakuje..

Daje do myślenia - niestety ;-)



O sobie samej:

Zaczynam "węszyć" a mam dobrych "węch",
więc czuję jak wiele z tej książki mnie dotyczy.
Mój komfort psychiczny zaczyna się "ulatniać" niczym urzekający aromat wody toaletowej.

"Houston, mamy problem"!

Albo i nie mamy, bo udajemy że nic nie czujemy...



O autorze:

"Piszę jak w transie" - wg mnie zawsze tak pisałeś!

Ten trans powoduje, że Twoja ogromna mądrość i wiedza
jest bezpośrednio przelana  "na papier" (mimo takiej ilości historyjek i osób).
Skrywane mądrości pod habitem milczenia, niedomówień, żartów, aluzji, prowokacji nie zawsze do mnie dociera, więc podoba mi się takie "wprost" :-)



O czytelnikach:

Zastanawia mnie powód, z jakiego jest taka mała ilość opinii na temat książki.

Czyżby była niewygodna albo niezrozumiała?

Czy może słowa autora ze strony 5-6 zostały odebrane dosłownie, tzn.
nie dostrzeżono że jest to właśnie prowokacja do wyrażenia każdej opinii tj. od zalewu nienawiści do morza miłości.
A może to foch w czystej postaci ? :-)))


MS

PS. Kiedyś usłyszałam jak brzmi "dom rodzinny" po japońsku -
- NACHUJ MITACHATA

I może tak jest właśnie z tą książką :-))))

22.09.2015


Właśnie skończyłam czytać "Nie...chcę żyć". Książkę przeczytałam jednym tchem, z przerwami na przeżycie emocji, które pojawiały się w trakcie lektury. Książka daje nadzieję i tym potwierdza moje doświadczenie: to, co trudne, nie kończy życia, często wręcz je zaczyna. Lektura mocno drąży w emocjach, aktualizuje wspomnienia, pozwala przepracować pewne sprawy.
Dziękuję za tę książkę i życzę nowych, równie wspaniałych inspiracji do pisania kolejnych.
Z wyrazami szacunku
Monika Jabłońska

26.09.2015


Właśnie skończyłam czytać ZAKLINACZA KOBIET.
I co?
I w sumie nic. Nie wzbudzała we mnie żadnych skrajnych emocji, poza moze lekkim rozbawieniem i refleksja ze większość z tych opisanych lęków jest za mną i dziękuję sobie że tak właśnie jest:)kilka jej wersów i aforyzmów chciałabym nauczyć się na pamięć by powtarzać sobie w chwilach zwątpienia jak mantrę i zrobię to.
Andrzeju. Twoja książka jednakże wzbudziła emocje w kimś innym, kto nawet nie przeczytal z niej jednej strony :D - Wzbudziła emocje w moim Wymarzonym Facecie. Uważał i próbował usilnie uświadomić mi, że czytanie książek o rzeczach przykrych (nie przeczytal, ale założył z gory;) ) sprawia tylko, że wzbudzają w nas negatywne stany i po co czytam o czymś, co w mniejszym lub większym stopniu kiedyś dotyczyło mnie i ze może pora odciąć się od przykrej przeszłości.
Cóż. Książkę przeczytałam do końca, sprawiało mi to ogromną przyjemność

Och nie! jak mogłam to pominąć!
Ostatnie opisy seksu z Ajszem poruszyły moja pusię:) podniecające. re-we-la-cja
Em

4.10.2015


Drogi Andrzeju,

Twoja „Co chatka, to zagadka” jest bardzo dojrzała, to najlepsze słowo jakie przychodzi mi na myśl po jej przeczytaniu i wszystkie egzaltowane ochy i achy wydają się przy nim hybione. Może będziesz się burzył, że to jakiś przytyk do Twojej metryki, ale raczej myślę o Twoich poprzednich książkach… o sposobie narracji, o wywarciu wrażenia na czytelniczkach. Mogłabym powiedzieć, że „Co chatka, to zagadka” nie jest już książką dla kobiet, jest raczej dla wszystkich. Co prawda setmanowe „lubię opasłe książki, ale nie znoszę opasłych bab” pobrzmiewa w tle, ale chyba jedynie pobrzmiewa :) Mimo, że autor odcina się od autobiograficznych odniesień i zarzeka się, że głupotą jest doszukiwać się takowych, są one równie oczywiste, jak też zupełnie niejasne. Podążając jednak za tropem, że „ludzie się starzeją, ale nie zmieniają, to można domniemywać, że kwestiach autobiograficznych też niewiele się zmieniło. Reszta jest tajemnicą…

Zabieg wprowadzenia narracji trzecio osobowej, którą M. się zachwyca (i ma rację, bo jest absolutnie trafiony) przysparza dystansu, zmienia perspektywę i orientację z poziomu ja, na on i w tym jest fortel, patrzę na siebie już nie jako ja, ale ten obok, dostrzegam tu takie oddalenie, „odjazd kamery”… Choć dorzucę tu zgodnie z prawdą, że o Andrzeju mówi się tu rzeczowo i konkretnie, ale bez charakterystycznej np. w przypadku Lidki zjadliwości :)

„Męskość mieści się nie w spodniach, ale w mózgu” i choć nie sposób się z tym nie zgodzić, to tak naprawdę, to mężczyźni z całym przekonaniem hołdują zasadzie, że bez mózgu, to da radę, ale bez przyrodzenia jak buława? Bez szans.

W książce jest wiele prawd, które sobie podkreśliłam, np.o tym jak zmienia nas długotrwałe cierpienie, o tym, że ludzie się nie zmieniają, a wręcz mimo pozornego rozwoju wręcz sztywnieją w swoich utartych „torach myślenia”. Ale mnie najbardziej poraził pewien fragment o wrażliwości, który jest mi szczególnie bliski i który pasował mi do Ciebie, mimo całej tej prowokacyjnej fasady, jaką trzymałeś dla klientów. Były takie momenty i choć pośród Twoich wspomnień nie ma zupy grzybowej, ani wieszania skarpetek na sznurku, to są one głęboko wpisane w moją pamięć na poziomie komórkowym. Wobec powyższego kawa z miodem akacjowym, czy oglądanie gwiazd na ziemi niczyjej, są już dobrem wspólnym, a przez tę wspólnotę powszednim…

Wracam do wrażliwości i do tego, co opisujesz jako wykluczenie, nieprzystawalność, niedopasowanie, do tej reszty, która „w dupie ma inteligencję wraz z logiką, bo ceni jedynie szmal”.

Jest jeszcze pytanie ilu ludzi próbuje w ogóle zdawać sobie pytanie jacy są naprawdę, poznawać siebie, sprawdzać swoje reakcje i je analizować i tu wspominam Twoje : „twoi przełożeni wciąż trzymają cię na marnej pensji, abyś był wygłodniałym psem ciągle gotowym zawalczyć o marny ochłap mięsa”. Czy to tylko pytanie o cenę? Jak w „Niemoralnej propozycji”? z niezapomnianym Robertem Rethordem?

Andrzeju, mogłabym tak wypisywać długo jeszcze różne cytaty, przemyślenia, wspaniałe odkrycia i efekt doświadczeń i dojrzałości człowieka, który żyje wielokrotnie dzięki historiom swoich klientów, tak jak mawiał Umberto Eco, że czytając książki żyjemy podwójnie :)

Może nazywać się autorem, wujkiem, Andrzejem czy Edwinem, ale porte parole, to chyba zabieg stary jak świat :)

Oczywiście historia Idy czy Lidki są też interesujące, chwilami wręcz błyskotliwe, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że nie o nie tutaj chodzi :)

„ …całe życie człowieka jest jedynie pogonią za ułudą, bo im więcej zdobędziemy od tego, co pragnęliśmy, na początku drogi, tym bardziej dopada nas nostalgia, czyli tęsknota za czymś, co nazywamy szczęściem, które istnieje jedynie w naszej wyobraźni”.

A ponieważ mimo wielu porażek :) staram się dostrzegać, że moja szklanka wciąż jednak jest do połowy pełna, niż roztrząsać pasjami jej połowiczną pustość, to dziękuję Ci Setmanie za możliwość czytania, przeżywania i odkrywania oraz bycia :)

PS Aby Ci nie przesłodzić ( na fejsbuku nazywają to: aby nie porzygać się tęczą) to Ci jeszcze napiszę, że bawiłam się Setmanowym spojrzeniem na zauroczenie Kristy :) I mogę sobie tylko wyobrazić jakie iskry sypały się między dwoma samcami… A ta męskość, to gdzie się mieści??? Bo kobiety czym myślą, to powszechnie wiadomo :):):)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję :):):)

Agamat

7.10.2015


NIE... CHCĘ ŻYĆ”

Warto pisać:)

Warto kochać!

Warto żyć.

Warto szukać, nawet jeśli setki razy znalezione rozczarowało nas albo rozczarowało się nami.

Warto pragnąć.

Dziękuję Andrzeju, przeczytałam.

Książka jak lustro.

Przejrzała się w niej moja Dusza, Serce, Ciało, Miłość i Przyjaźń a nawet Mój Anioł Stróż......popatrz - puszcza do Ciebie oko......:)

Wróciła moc.

Ta to książka uczyniła:)

Beata

8.10.2015


Andrzej,

W „CO CHCTKA TO ZAGADKA” - pojechałeś po całości :)

W bardzo pozytywnym sensie tych słów :)

Książkę dedykujesz kobietom, ale ja uważam, że facetom też by nie zaszkodziło, jakby ją przeczytali.

Niesamowicie emocjonalna, do tego stopnia, że nie da się jej przeczytać na raz, bo od nadmiaru emocji, które ona wywołuje, można się nabawić co najmniej bezsenności. Ja przynajmniej nie mogłabym przeczytać jej na raz.

Dużo piszesz o relacjach damsko-męskich, ale pokazujesz je w tak oryginalny sposobów, o jakim wielu ludziom nawet się nie śniło.

Mnie osobiście dostarczyłeś wielu wzruszeń. Często, czytając, miałam mokre oczy, a już na zakończeniu to się popłakałam. Szczególnie wzruszyła mnie relacja wujka i Idy, a także Idy i teścia – nie wiem, która bardziej.

Twoja książka bardzo daje do myślenia, przewraca świat do góry nogami. Jeszcze pół biedy, jak się zna Ciebie osobiście i wiele Twoich poglądów, ale dla czytelnika, który Cię nie zna, to normalnie trzęsienie ziemi – myślącego czytelnika oczywiście.

No bo do czego może doprowadzić kobietę np. czytanie fragmentu o tym, jaką rolę ma spełniać facet w jej życiu – i że żaden facet nie jest w stanie spełnić jej wszystkich potrzeb? Ha!

Bardzo wzruszyły mnie niektóre fragmenty. Na przykład o babci, która przeszła mnóstwo kilometrów za swoim facetem. Ja pierdzielę, jakie to piękne wzruszenie o tym czytać. I pięknie uświadomić sobie, że samemu się takie kilometry nieraz przechodzi, żeby o swojego faceta walczyć (no nie… znowu ryczę).

Wzruszyły mnie na przykład słowa „Istniejesz tylko ty, nic innego się nie liczy, jesteś najważniejsza, zawsze będę Ci ufał, kocham Cię do szaleństwa”. Niejeden facet powinien nauczyć się tego na pamięć i powtarzać swojej kobiecie co najmniej raz dziennie :)

Nie byłbyś sobą, gdybyś nie dał czytelnikowi porcji dobrego humoruJ np. „ Ja pierdolę! Na chuj ja ciebie spotkałem? – rzekł Bezimienny do Lidki.” Dziękuję Ci również za te fragmenty, są bardzo potrzebne (rozładowują napięcie), gdyż niejedno słabe serduszko mogłoby nie wytrzymać takiej dawki emocji, jaką dajesz w swojej książce :)

Przy okazji o policjancie (Bezimiennym) piszesz, że dobry orgazm uzależnia od faceta… i tu nastąpiło olśnienie w moim umyśle, poskładało mi się w jedną całość, dlaczego pomimo wszystko i żeby nie wiem co, nie umiałabym się rozstać…i dlaczego pomimo wszystko i żeby nie wiem co, ja często taka zadowolona i uśmiechnięta chodzę :)

Używasz prześlicznych metafor, np. „Lidki wyobraźnia schyliła się, by podnieść rozsypane kwiatki i dokończyć plecenie wianuszka”.

Gdyby ktoś mnie poprosił, abym w 2 słowach określiła „Co chatka to zagadka” (w 1 się nie da), to powiedziałabym: genialnie ostra :)

Andrzej, książka jest GENIALNA, zaryzykuję stwierdzenie, że najlepsza ze wszystkich Twoich (czytałam wszystkie). Daje do myślenia, daje wskazówki, chociaż tak naprawdę niewiele mówi wprost.

Dlatego jest to książka nie dla każdego, dla ludzi myślących, wyłapujących sens spomiędzy słów, ale też tolerancyjnych – w kwestiach tzw. moralnych. Obawiam się, że w tym kraju, wśród takiego nagromadzenia katolików, pseudokatolików i wielu odmian różnych motłochów trudno Ci będzie znaleźć wielu czytelników. Ale jeżeli już tacy się znajdą, to będą to perełki. Dla nich naprawdę warto pisać!

Andrzej – ja już czekam na następną książkę :)

Magda

9.10.2015


Witaj  Andrzeju

Andrzej  ja jestem za „słabego zdrowia”, żeby  czytać Twoje książki.

Moja głowa podczas  czytania  eksploduje  jak  kapusta  na polu minowym.

Odpadają  mi  liście i  ukazuje się   Głąb.

Ja nie jestem nawet  teraz  wstanie  zebrać  myśli,  potrzebuję czasu ,żeby to na spokojnie sobie ułożyć.
Przeczytać  książkę  spokojnie bez emocji  (nie wiem czy tak się da)  i przemyśleć każde Twoje mądre przesłanie.

Czytałam  „Chatkę” całą  noc  - śmiałam  się, płakałam,  wydawałam dźwięki  typu  o ku..w  nie mogę!!!

Na następny dzień po nie przespanej nocy  nie odespałam  w dzień  a wieczorem czułam ,że szykuje  się następna  bezsenna .

I nie myliłam się.

Twoja  „Chatka”  była mi potrzebna  właśnie w  tym momencie  jak tlen  do życia.

W moim związku od paru miesięcy  wisiało  wszystko  na  „włosku  łonowym”.

Miałam tak już wszystkiego  serdecznie dosyć,że  czekałam  na jakiś  CUD.

Czekałam  na cud  z zewnątrz .

Cud  w stylu -  unieść  dupę  już nie wchodził  w rachubę. (nie z powodu  ciężaru)

Zamroziłam  CUD –  Ciało, Umysł, Duszę .

A serce owinęłam  w liście kapusty, żeby nie bolało.

Sięgnęłam  więc  po  wcześniejsze  Twoje książki, bo były  pod ręką – szukając

ratunku  na swoje zamrożenie.

Tak  bardzo chciałam mieć książkę  „Chatkę”, ale jak napisać  jak ja jestem  obrażona?

No to  wykombinowałam  ,że  poproszę  swoją  koleżankę, żeby  napisała do Ciebie  i zamówiła książkę na swój adres - jak pomyślałam tak zrobiłam.

Koleżanka  powiadomiona.

Nie  wiem w której  Twojej  książce, wyłapałam  taki  kawałek  o Obrażaniu się  - dotarło do mózgownicy.

Odwołałam konspirację  i napisałam do Ciebie maila.

Andrzej  aż strach się z Tobą  zadawać  Ty jesteś  jak  Rentgen  Rentgenowicz  na  wskroś  вижу.

Jak to jest możliwe ,że  rozwaliłeś  moją zmarzlinę  w jedną noc.

Po raz następny  rzuciłeś mi koło ratunkowe kiedy topiłam się  w chlupiącym  łajnie

  udając, że to tylko  fale Bałtyku.

Po nocnym czytaniu położyłam się do łóżka zmarznięta  i  zapragnęłam przytulić się do Ro….. , ale  moja  ekscelencja zawziętość? (urażenie?) wolała, żeby to wyszło od niego.

Mój  RO….. CO JA BREDZE mój  Edward  nieśmiało zaproponował,  że mnie ogrzeje.

Cieszyłam  się  jak  głupia.

Bo czas najwyższy  zakończyć to  p…dolenie kotka za pomocą młotka.

Od marca br. coś  się zacięło we mnie,  a sex  w ogóle  nie wiem czy był…………….

Miałam  już dać  w  „Kontakcie”  intrenecie , ogłoszenie szukam kochanka.

I  zacząć tak żyć jak chcę.

I z tym kim chcę !

O w mordę !

Przecież  ja nie chcę  dymać się na prawo i lewo.

Ja  potrzebuję  ciepła i miłości.

Jak to ? mam to przecież od  Edwarda.

A co jest grane ,że  ja  mając to nie dostrzegam tego ,tylko szukam maggi  do zupy .

Przytulił mnie ogrzał  i  pragnęłam ,żeby mnie przeleciał  .

Nie potrzebne mi były fajerwerki tylko jego bliskość  , którą  odrzuciłam już  od  paru miesięcy.

Czekając na cud  nadchodzący  hak wie skąd.

Cud  leżał za bramą  wrzucony przez listonosza .

Edward  wracając z pracy przyniósł  CUD  mówiąc - nie  mieściło się  do skrzynki  i listonosz  przerzucił  za bramę- to chyba jakaś książka powiedział..

Cud sięgnął/leżał na  bruku to znaczy kostce  na podjeździe  do  MOJEJ  chatki  pierdziatki w której od paru miesięcy  moja cipa zachodziła pleśnią  przy akompaniamencie  pierdu.

Andrzej,  NASZ  związek potrzebuje  pomocy. (a może to tylko ja potrzebuję)

I  albo  pogodzę się  z tym czego zmienić  nie mogę  ,albo zmienię to co jestem wstanie  i żeby nie było odróżniam jedno od drugiego .

Albo rozpadnie  to się  z hukiem.

Rozpisałam się  a miałam napisać wrażenia.

KSIĄŻKI  TWOJE  są  dla mnie  jak  afrodyzjak, jak sex-shop, jak gra wstępna.

Jestem  tak nabuzowana  po  przeczytaniu ,że  pragnę  wyjątkowo, niesamowicie   swojego  mężczyzny.

 (za mało piszesz  książek :)

Są  jak  encyklopedia  życia,  poradnik „zrób to sam”,  komedia „Kochaj  albo rzuć”

Przeminęło z wiatrem”  co ja wypisuję  za tytuły !

Twoje książki  są  niepowtarzalne .

To są „białe kruki” bez wyjątku.

Pozdrawiam

 Ewa

9.10.2015


Andrzeju!
Przeczytałam "Chatkę" i powiem tak: bardzo niedobrze, że napisałeś taką książkę. To bardzo nie fair, że przekazujesz niezliczoną ilość mądrości w takiej formie, że nie daje się od książki odkleić! :) Jak ja mam z niej wydobyć wszystko co ważne kiedy fabuła jest tak skonstruowana, że zamiast się zatrzymać i zastanowić "połykam" strona po stronie a po zarwaniu dwóch dni i nocy siedzę jak walnięta obuchem w łeb i nic mądrego nie jestem w stanie napisać...
Moje wrażenia są dokładnie takie same jak cytowany w książce list od B. ze str. 231 :)
Potwierdzam - nie ma przypadków - są znaki, a Ty "pojawiasz się" w najbardziej potrzebnej chwili i piszesz tak jakbyś wiedział co mnie w danej chwili trapi a na dodatek podsuwasz rozwiązanie. A może tylko ja tak chcę to rozumieć :)
Chcesz wiedzieć jak mi pomogłeś swoją książką? Jak nie chcesz i tak Ci napiszę! Najwyżej sobie przewiń :)
Dwa tygodnie temu sens mojego małżeństwa stanął pod znakiem zapytania. Mąż sam się wkopał dzwoniąc z pracy i prosząc, żebym sprawdziła coś na jego poczcie. Znak. Przy okazji trafiłam na "bajkę na dobranoc" adresowaną do Kasi, ale niestety nie mnie. Pewnie, moja wina, że weszłam i przeczytałam ale która żona by nie przeczytała?? Bajka była o Słońcu i Księżycu, ich spotkaniu przed laty, utracie kontaktu i nagłej tęsknocie Księżyca, aby znów ujrzeć Słońce (bo obecnie Księżyc kroczy w ciemności i nie jest zbyt szczęśliwy). Tu wtrącę, że między mną a mężem dawno nie było tak dobrze jak od wakacji, czego dowodem był częsty sex i bardzo miła atmosfera w domu (wcześniej dostrajaliśmy się od czasu porodu do życia we czwórkę i było różnie). Gdyby ten mail napisał na początku roku w pełni bym go rozumiała, choć nie bez żalu, ale teraz??
Kilka tygodni wcześniej mąż bym na męskim weekendzie w podróży sentymentalnej. Wiedziałam, że chce się spotkać z dawną przyjaciółką na kawie ale w swej naiwności nie przeczuwałam, że dawna fascynacja odżyje :)
Bajka zakończona był wyznaniem, że Księżyc nigdy nie wyleczył się z uczucia jakim dażył Słońce + KONIEC?
Oczywiście zrobiłam awanturę, był płacz, wypieprzanie go z domu, jego "to nie jest tak jak myślisz" (istna farsa!), on ją tylko chciał pocieszyć (!!) bo Kasia ma kłopoty z mężem chamem i nie wie czy się z nim rozwieść czy nie. Na nieszczęście dla mojego osobistego męża przyjaciółka go "pogoniła" do żony i dzieci, bo nie chce mu burzyć życia. Miło z jej strony, naprawdę doceniam. Szkoda, że nie okazał się taką lojalnością jak obca mi laska :) Najbardziej przykre jest żyć ze świadomością, że może jestem zastępstwem kogoś innego chociaż mąż zapewniał mnie, że jestem najważniejsza na dowód czego pierwszy raz od 19 lat znajomości przesłał mi przez pocztę kwiatową piękny bukiet słoneczników (pomylił Słońca??).  Ze względu na zbliżające się urodziny syna ogłosiłam zawieszenie broni, myślenie i czucie samo mi się zawiesiło jak windows i tak pewnie byłoby do dzisiaj gdyby nie kolejny znak. Spontaniczny wyjazd 300km do dawno niewidzianej bliskiej mi koleżanki (znanej również Tobie), rozmowa dająca lekkie ukojenie i jej polecenie najnowszej książki Setmana :) "Koniecznie przeczytaj!".
No to zamówiłam i czytam. I czytam o przyjaźni, o małżeństwie, o tak ważnym poczuciu humoru...robię odniesienie do męża, do nas. Tyle razem przeszliśmy, tyle radości po drodze i szczęścia ile nas spotkało - jak to tak, stracić to przez chwilowe zauroczenie?  I nagle to jedno zdanie: "(...) o tym jak coś mało wartościowego może popsuć coś niezwykle cennego." Trafiony-zatopiony! Wiem, że o wiele więcej przekazujesz w tej książce, ale na dziś właśnie ta historia oraz to jedno zdanie są dla mnie ważne. Bezcenne! Nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna! I ogromnie cieszy mnie też to, że gdy ponownie zacznę czytać książkę inna historia i inne zdanie mogą stać się najważniejsze, i tak bez końca :) Wiem, że nie raz powrócę do "Chatki" żeby odkryć w niej jak najwięcej życiowej mądrości jaką posiadasz i tak fantastycznie przekazujesz innym. 
Jeszcze raz Ci dziękuję!! Jesteś GENIALNY!!
Kasia

14.10.2015


Nie...chce żyć” książka którą przeczytałem prawie jednym tchem. Opowieść o relacji międzyludzkich o szukaniu celu oraz wolności. Żyć to zadawać pytania, wchodzić w relacje z innymi pytając innych nie wstydzić się błądzić. Doskonałe opisy i komiczne porównania sprawiły, że fragmentami śmiałem się głośno. Książka daje możliwość w jasny sposób pokazać jak niewiele potrzeba, aby osiągnąć szczęście, ale także jak niewiele trzeba aby je sobie odebrać.  
Marcin Różański

17.10.2015


Przeczytałam "Co chatka to zagadka"!!!!!!!!!!
Jestem teraz na L4, ale już czuję się o niebo lepiej:) Wczoraj mi je przepisano - mąż po południu nie mógł uwierzyć, że je mam, bo stwierdził że wyglądam po prostu promiennie.
To jest efekt bezpośredni lektury Twojej książki "Co chatka to zagadka" - dalej będę w skrócie pisać "to też jest wynik".
Wczorajsze fantastyczne uczucia podczas przytulania nago z mężem, patelki, paluszków, loda z połykiem - to też jest "to też jest wynik".
Zrozumiałam jak czytam, że tęsknota którą się czuje jak nie mamy koło siebie ukochanej osoby jest przeeeeeeeeeeeeoooooooooooogroooooooooooooooomna, bo ja to tak widzę, albo czuję z Twojej książki. Ty wciąż tak bardzo kochasz tę kobietę i tak niesamowicie za nią tęsknisz, a z biegiem lat to się tylko umacnia i powiększa. Może się mylę, ale tak to widzę.
To pozwoliło mi zrozumieć, że nie chcę docenić swojego męża, kiedy go już mogłoby nie być koło mnie z różnych powodów, choć i ten moment kiedyś nastąpi.
Nie chcę mieć lat zmarnowanych na kłótnie, fochy, separację.
Nie bardzo wiedziałam co to znaczy 'żyć pełnią życia', może jeszcze tego nie wiem.... Ale wiem na pewno, że szczęście to nie luksusy i nie to co na zewnątrz, ale to co mamy w środku, co my z tym zrobimy. Obok ukochanego męża mogę się poczuć jak Lidka, albo jeśli ja tego zechcę, to także jak Róża. To oczywiście bezpośredni "to też jest wynik".
Kiedy wczoraj przeczytałam o tym, że nie miałbyś nic przeciwko współżyciu kobiety z teściem spowodował, że byłam zniesmaczona jak tak można, ale dziś na spacerku zrozumiałam to tak, że po prostu nie potępiłbyś jej (nie chodzi tu o namawianie kogoś do tego i uważanie, że to jest dobre). Tak to zrozumiałam, nie wiem czy dobrze.
Ludzi się nie potępia nawet za tzw. najgorsze czyny i to oczywiście "to też jest wynik".
Myślę, że Wujek, Andrzej, autor to jedna osoba. Że Ida jest córką, a nie tylko córką chrzestną też wiem i to od jakiejś połowy książki.
Może Bella to właśnie matka Idy. A może się za bardzo zagalopowałam........
Dla mnie jesteś po prostu niezwykle wrażliwym i niespotykanie dobrym człowiekiem, mój podziw dla Ciebie wzrósł i to BAAARDZO!
Choć chyba nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego dokładnie.
Dziś pomyślałam, że wiele, wiele razy kiedy miałam wyrzuty sumienia, spowiadałam się potem przyrzekałam poprawę, to też modliłam się o kogoś kto by mi pomógł i dał wskazówki jak też to mam konkretnie zrobić i teraz myślę, że moje modlitwy zostały wysłuchane:))))))))))))))
Choć nie zgadzam się z tym, że człowiek może ot tak bzykać się jeśli tylko poczuje na to ochotę. Domniemuję, że Twoja kontrowersyjność (dla mnie) jest psikusem Najwyższego, który przecież dał człowiekowi rozum i wolną wolę, właśnie po to, aby ich używał :)

KASIA

30.10.2015


Tak Twoja książka jest rzeczywiście jak pocisk i to taki samonaprowadzający, który niezawodnie trafia w cel (to tylko kwestia czasu:)
Podyskutowałabym tylko, czy wybuch następuje od razu, czy też jest opóźniony.
Początkowo pomyślałam, że po co będę chwalić, jak tyle już słów uznania padło, a książki jeszcze nawet nie przeczytałam. Pomyślałam mądrze postępujesz, bo jak chcesz być pochwalony, to najlepiej zrobić to samemu i to od razu:))) To świetnie poprawia humor i zapobiega wielu zawodom.
Historie, które przeczytałam są świetne i wreszcie dotarło, że to co takie melancholijne, smutne jak by się wydawało wcale takie nie jest, bo wszystko jest względne:)
Rozumiem pogodzenie się Lidki i Roberta, bo o co prawda bez alkoholu i aż taaak długiej rozmowy, ale też tak się pogodziłam z mężem, że następnego dnia jeszcze chodziłam wniebowzięta i rozanielona, jak cudnie mąż wielokrotnie dopieścił najbardziej intymne części mojego ciała i to nawet te, które wcześnie wydawało się służyły do zupełnie innych celów.
Ten wieczór i noc były jednymi z najcudowniejszych w moim życiu :))))))))))))))))))))))))

W poniedziałek kiedy usłyszałam jak koleżanka po reklamie jakiego preparatu na dolegliwości intymne stwierdziła, że jej po tym obrzydło jedzenie uświadomiłam sobie jaką jestem szczęściarą, że dla mnie strefy intymne to coś równie, albo bardziej wspaniałego jak ręka, czy noga, której tamta by się nie brzydziła podczas jedzenia.
I nie miałam żadnych wątpliwości czyje myślenie jest dziwne i chore:)))
Dziękuję Ci za to Andrzeju to Twoja zasługa:))))))))))))))))))))))))))))))))))))

To wszystko to oczywiście jest efekt bezpośredni lektury Twojej książki:)

Teraz dotarło do mnie, że facet jak kocha kobietę to kocha całym sobą, cały jest tą miłością.
A nie tylko bzyka i strząsa z siebie uczucia, a potem idzie dalej zapominając o tym co było...
Teraz tak sobie myślę, że tym kto staje nam na drodze do szczęścia jest... em ja sama:)))

A teraz coś z innej beczki - ogromnie spodobał mi się pomysł dziękowania zamiast przeprosin. Zaczęłam go stosować w domu:) Otrzymałam zamiast smutku zdziwienie i... beczkę śmiechu po czym nastąpił wspaniały radosny nastrój:)))))
Mój syn od dłuższego czasu dłubał w nosie, niestety... z połykiem tego co tam znalazł.
Niestety zupełnie nie skutkowało długotrwałe proszenie…
Powiedziałam: "Dziękuję Ci Michałku, że pomogłeś mi zapanować nad moim odruchem wymiotnym, na widok dziecka zjadającego własne świeżo wydłubane kozy".
Efekt przerósł moje oczekiwania - Michał stwierdził, że tego co wyciąga z nosa za nic świecie nie włoży do ust:))))
Byłam po prostu oczarowana:)))
DZIĘKUJĘ!!!

Kasia

30.10.2015


Właśnie skończyłem czytać Twoją kolejną książkę: Tak...chcę kochać.

Najkrócej - jest zarąbista ;)

Poprzednie bardzo mi się podobały i pewnie będę do nich wracał. Ale kończąc Tak...chcę kochać, już miałem ochotę zacząć ją jeszcze raz, od początku.

Zdecydowanie większe wrażenie zrobiła na mnie druga część-z Karoliną. Pomysł aby opowiadać jej te historie, bardzo dobry, a same te historie, niesamowite... Myślę, że nic nie uczy i nie robi tak dużego wrażenia, jak konkretne, żywe opowieści na temat innych ludzi.

Pierwsza część - z Agnieszką, równie ciekawa, początek, ten wspólny spacer po Powązkach, poezje.. super. Też mi się to ciekawie czytało, ponieważ sporo się działo w znanych mi miejscach. Choćby postój taxi w Suchej Beskidzkiej - bywałem w tym miasteczku od dziecka a później kilka lat pracowałem ( przypomniała mi się choćby rozmowa wiele lat temu z taksówkarzem na tym postoju, kiedy mój 'maluch' nie chciał zapalić ;) ) Natomiast nie do końca chyba zrozumiałem co chciałeś przekazać tą historią z Agnieszką. Może po powtórnym przeczytaniu, będę więcej wiedział. Choć pojawiła mi się taka 'fantazja'. I tu w związku z tym wszystkim, co powyżej ( dobry związek ) Gdyby Andrzej nie rozstał się z Agnieszką i przyjechał ponownie w te strony, np. za dwa lata. Jak mogłaby wyglądać taka , nowa, opowieść.. :)

Serdecznie pozdrawiam

Piotr Radwan

1.11.2015


No to przeczytałam zaklinacza kobiet. To po prostu niemożliwe tak dokładnie opisać typy mężczyzn z jakimi możemy się spotkać w życiu i jednocześnie jak na nich reagujemy, a jak powinnyśmy. Książka cudowna – moim zdaniem powinna być obowiązkowa dla każdej dorastającej kobiety – aby wiedziała co, ją może czekać...

Twoje książki są najwspanialsze i najprawdziwsze na świecie!

Cóż mogę napisać. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję.

Pomagasz ludziom nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

Ileś tam lat temu się wyprowadziłam od męża razem z 3 letnią córeczką i wiesz ja bym zniosła, zdrady, awantury, nienawiść i to wszystko, co można sobie wyobrazić, przy nieudanym małżeństwie. Nie wiem po co, ale serio zniosłabym. Nie zniosłam ataków paniki córki, kiedy widziała, jak on się do mnie zbliża. Jak się wyprowadziłam czułam się potłuczona jak talerz arcoroc. Wtedy pewien Andrzej (zbieżność imion przypadkowa ;)) podesłał mi Twoją książkę: „TAK... Chcę kochać

Było to dziwne, gdyż to był moment, kiedy raczej u mnie było: Nie, nie chce nic, ale przeczytałam…a jak skończyłam to od razu zaczęłam ją czytać jeszcze raz, a potem jeszcze raz. Następnie „Nie…chcę żyć”, „Bellę” i czytając je, płacząc – dziękowałam za ten cud, czy zbieg okoliczności - obiecałam sobie, że kiedyś je wszystkie kupię.

Pomimo, że nigdy Cię nie spotkałam, zmieniłeś moje życie na takie, jakie sobie wymarzyłam. Każde Twoje zapisane słowo wyciska ze mnie łzę – tą dobrą i potrzebną łzę.

Dzięki Tobie potrafię odnaleźć wartościowe życie w tym zakłamanym i zahukanym świecie.

Dzięki Tobie uwierzyłam, że są wartościowi ludzie, mężczyźni. Twoje książki były klejem, który wszystko posklejał, a potem kazał iść do sklepu i kupić sobie nowy ładny talerz.

Dzięki Tobie jestem w szczęśliwym, dojrzałym związku, wychowując wspaniałą córkę. Dzięki Tobie dzisiaj potrafię i jestem szczęśliwa i daję szczęście mojemu wymarzonemu mężczyźnie i córce, która ma szczęśliwą mamę.

Dziękuję za Ciebie po prostu.

AGNIESZKA

1.11.2015


„Bellę” przeczytałam jednym tchem. Nie wiem, co ta książka ma w sobie, ale wczoraj nie zasnęłabym, gdybym jej nie skończyła czytać. Tak więc poszłam spać o 1 w nocy. Jest napisana bardzo przystępnym językiem i zawiera w sobie tyle metafor, tyle sentencji jak trzeba żyć. Czytając pierwszą część, kiedy Andrzej opowiada córce o swojej młodości i początkach uczucia do jej matki, cały czas się do siebie uśmiechałam. Zostaje tu przedstawiony obraz zakochiwania się młodych ludzi w sobie, uczenia się siebie. Ela już będąc nastolatką, miała bardzo mądre „myślenie”. Pokazywała, że nie tylko wygrana w szachy czyni je fajną zabawą, że czasem trzeba rzucić wszystko, co było za nami (wyrzucenie aparatu i dyktafonu w przepaść) i zacząć żyć od nowa, bez sięgania we wspomnienia. Też bardzo podoba mi się, jak został przedstawiony obraz Marii i jej męża: ona była prostytutka, on dojrzały facet z kasą, potrafili stworzyć wspaniałą rodzinę i dom. Druga część zaczęła mi wyjaśniać dziwne zachowania Eli i jej męża. Ona sobie nie radziła, ponieważ cierpiała na cyklofrenię, jego bolało jej niezrozumiałe dla niego zachowanie. Szczerze powiedziawszy, w niektórych momentach drugiej części, pogubiłam się. Szczególnie na końcu, gdy Andrzej opowiadał Idze, jak odpędzić złego demona. Ale to nic, bo w tej książce nie chodzi o to, by zrozumieć wszystkie szczegóły, by pamiętać, jak kto był ubrany. Wg mnie chodzi o to, by spojrzeć całościowo na książkę i właśnie zacząć żyć pełnią życia, jak Ela, gdy była młoda. Oraz spróbować dobrze poznać drugiego człowieka, a dopiero później go oceniać. Bardzo dziękuję za wysłanie mi tej książki i już nie mogę się doczekać, jak zacznę czytać: "Nie... chcę żyć". Ale to już nie dzisiaj, bo oczy muszą odpocząć po „ciężkiej” nocy :)

Agnieszka N.

4.11.2015




Aaaaaaa, czyli tytuł jest nieco złożony!!!!!! Zatem jest My, czy nie ma My? Oto jest pytanie. Myślę sobie, czyżby Setman zestarzał się i parowanie się istot ludzkich uznał na całe życie??????? Nieeeeeeeee, jednak stwierdzam, że nie ma My.
Nigdy o tym nie pisałam do Ciebie, ale odczuwałam w Twoich książkach może nie hołdowanie, ale całkowitą akceptację takiego stanu rzeczy, że ludzie nie są stworzeni do monogamii i zmuszanie ich do tego powoduje szereg frustracji, nieszczęść, a wreszcie chorób. I byłoby prosto, gdyby nie to, że jesteśmy odziani w szereg emocji, które mogłyby wtedy działać konstruktywnie na relacje, ale działają w 99% destrukcyjnie. Myślę jednak, że to dar od Boga. Pablo Picasso powiedział kiedyś " Bóg jest nade wszystko artystą. Stworzył żyrafę, słonia, mrówkę. W istocie nigdy nie naśladował jednego stylu - po prostu robił to, na co miał ochotę". Gdyby nie ta fantazja boska, nie byłoby Twoich książek Andrzeju :)))))).

" Każde oczekiwanie jest prostą drogą do rozczarowania" - no i co z tego, że ja to wiem i to przeczytałam przed moim spotkaniem z Nim????? Jak grochem o ścianę!!!!!!! Żadne mądre zdanie napisane przez Ciebie nie jest w stanie zagłuszyć moich kłębiących się kobiecych emocji - i chociaż biję się po łapach i ustawiam w kącie, to i tak świadomość sobie, a pełnokrwista kobieta Ania swoje. I powiem Ci, że wcale nie jest mi z tym źle!!!!!!! Bo tego, czego nauczyłam się po lekturze Twoich książek nikt mi nie zabierze. Akceptacja kobiecości - dumnie brzmi, ale jak wiesz, to bardzo trudna kwestia. Wiele z nas kobiet zapada w różne somatyczne choroby, które są w prostej linii odzwierciedleniem braku akceptacji własnej płci i chociaż brzmi to paradoksalnie, to posiadanie vaginy i cycków nie oznacza, moim zdaniem, że mamy do czynienia z kobietą.

Słownictwo Twojej książki jest jak najbardziej moje i jestem nim ubawiona do łez, a nawet czytam fragmenty mojemu 17-letniemu synowi i już kombinuję, jakby tu przemycić mu Twoją Chatkę.

Majstersztyk osiągnąłeś w opowieści kolesia, który zdobywał informacje od kobiet przez ich rżnięcie z tylko sobie znaną fantazją.

I tu zastanowiła mnie moja reakcja - nie śmiałam się, nie płakałam, ale poczułam ogromny ciężar w klatce piersiowej i wyrwało się ze mnie potwornie bolesne łkanie, którego nie moglam opanować. Czułam przygniatający ciężar emocji tego faceta, ale i jego żony. Nie wiedziałam, kim jestem - czy kobietą, czy mężczyzną? Potwornie poruszyła mnie ta historia ubarwiona soczystym językiem Twojego pisarstwa. Powiem nawet, że zostawiła we mnie ranę - dlaczego?- nie wiem...
Mam strasznie dużo do powiedzenia na temat tego, co przeczytałam w Chatce...

Anna

4.11.2015


Książka "Tubella"
Po pierwsze - przelałam Ci pieniądze za książkę bo zdecydowanie ją zostawiam. Właściwie już teraz miałabym ochotę ją przeczytać jeszcze raz i pozaznaczać sobie fragmenty, które uznałam za ważne dla mnie w tej chwili albo po prostu za tzw. "złote myśli" :)
Już awersowy wiersz mnie rozbroił bo ks. Twardowski ze swoją poezją zawsze trafiał u mnie "w punkt". "Tubella" jest cholernie mądra ale mądra w przystępny sposób, jest zabawna, pełna miłości i taka... ciepła! Jak już o miłości mowa to, o dziwo chyba bardziej poruszyła mnie relacja ojca z córką a nie ta męsko-damska (może jednak moje "w porządku" kontakty z tatą są tylko w porządku a nie aż?).
Dała mi do myślenia w wielu kwestiach, myślę, że każdy wynajdzie w niej coś dla siebie. Ja uczepiłam się fragmentów o życiu a nie odkładaniu go na później, o bezsensie martwienia się, o wolności jaką daję "CHCĘ", o lęku (i jego skutecznym wytępieniu - w rewersie książki). Ja nader często odkładam trudne sprawy na potem, bo przecież lepiej było się bać i czekać na to aż problemy rozwiążą się same. Jak dobrze, że Andrzej wspierany przez Bellę okazał się mądrzejszy.
I ja jestem już mądrzejsza, przez spotkanie Ciebie i przez tę książkę też.
Dziękuję!
P.S. Aha. I zjadłabym sernik!
Asia

9.11.2015


Pierwsza myśl po przeczytaniu NIE...CHCĘ ŻYĆ: „Muszę wrócić do czytania” :)

Książkę, podobnie jak „Bellę”, z miejsca pochłonęłam. Zawiera w sobie dużo prawd życiowych, składnia do przemyśleń. Jest napisana zwykłym językiem, pokazuje prostą historię. Podobało mi się to, że głównym bohaterem jest mężczyzna, a po przeciwnej stronie stoją 3 kobiety. Mogłam zobaczyć odmienny punkt widzenia, inne zachowania. Miałam wrażenie, że one nauczyły się od Edwina dużo, zaś on od nich jeszcze więcej. Z największym zainteresowaniem przeczytałam rozdział, w którym Ola przedstawia Edwinowi historię rozmowy jej babci i mamy. Babcia, która przeżyła niejedno w życiu, doskonale zna psychikę i potrzeby mężczyzn. I ja sama czytając ten dialog, dostałam kilka wskazówek. Jest jeszcze Arnold. Z pozoru zwykły przewodnik, który uczy Edwina, jak żyć. To on zadaje Edwinowi 5 pytań:

ü  Czy jego pogląd oparty jest na faktach?

ü  Czy jego pogląd pozwala mu osiągnąć dalsze lub bliższe cele?

ü  Czy jego pogląd pozwala mu unikać powstawania konfliktów lub je rozwiązywać?

ü  Czy jego pogląd pozwala mu tak się czuć, jakby tego chciał, bez używania narkotyków i alkoholu?

ü  Czy jego pogląd chroni jego życie, zdrowie lub jego poczucie wartości?

Ta rozmowa była punktem kulminacyjnym całej książki. Bardzo podobała mi się cała historia, osobiście najbardziej lubię czytać takiego rodzaju książki, ponieważ nie odkłada się jej na bok po przeczytaniu, tylko do końca dnia, jak nie dłużej, myśli się o historii w niej pokazanej.

I przesyłam wyrazu podziwu za talent pisarski :)

Agnieszka N.

12.11.2015


Przeczytałam 'Chatkę' dwukrotnie. Nie była to książka łatwa do czytania. Za pierwszym razem stało się tak, jak ostrzegała jedna z osób, której opinie umieściłeś w książce - pogubiłam się w opowieściach.

Wiele rzeczy nie zrozumiałam. Przeczytałam ja jednak z przyjemnością (nawet jeśli bez zrozumienia).

Jak zwykle w Twoich książkach jest mnóstwo prawd pochowanych miedzy wierszami, które mało bystry czytelnik (jak ja) ma problemy z wyłuskaniem.

Ty jak zwykle prowokujesz z grubej rury - opowieść o tym, jak Ida i jej Teść przeżywali seksualne uniesienia dając sobie zastrzyki w tyłek jest straszna i śmieszna zarazem :))) Gdy pierwszy raz to przeczytałam, to mi wełna stanęła dębaw moim moherowym berecie. Potem sposób w jaki to było robione wywołał wesołość - nie słyszałam, żeby kogoś rajcowały zastrzyki w tyłek. Cóż, ile ludzi, tyle preferencji.

W genialny sposób budujesz napięcie. Ida mówi, że zdradzała męża sporo razy. Mi przed oczami staje rząd dorodnych kochanków. Potem sie okazuje, że zdradzała ze swoim teściem! Mi przed oczami staje namiętny seks z dużo starszym od niej facetem.Potem się okazuje, że źródłem przyjemności seksualnej były zastrzyki w tyłek. Wtedy cala moja wizja zdrady runęła i już nie wiedziałam, czy mam sie śmiać czy płakać… Interesujące!!!!

Ciekawe była opowieść o terapeutce Marysi i jej pacjentce Zosi. Wałkowanie przeszłości w terapiach nie przyniosło żadnych większych rezultatów u mnie również. Ale z teraźniejszością też kiepsko mi idzie.

I wzmianka, że kobieta potrzebuje seksu, aby normalnie funkcjonować. Zgadzam sie z tym. Jednym z powodów dla którego jestem drażliwa i wiecznie spięta jak struna od skrzypiec jest mój (już teraz) 3 letni seksualny post.

Fajna opowieść o zastąpieniu przepraszania dziękowaniem!

Wzruszyła mnie cześć , gdy Ida opowiada o instynkcie macierzyńskim. Ze pojawia się i nagle serce ściska na widok niemowlaków, nie można się powstrzymać od zaglądania innym do wózków. Znam to z własnego doświadczenia. Mam to od lat. Patrzę z zazdrością na kobiety w ciąży. Uwielbiam zapach niemowlaków - coś jak mieszanka mleka i kremu do pupy. Wspaniałe.....

Dziękuję za kolejna poruszającą książkę.

Gosia

15.11.2015


Nie myliłam się, „Tubellę” czytałam z przyjemnością. Z początku wydawało mi się, że właściwie nie odkrywam niczego szczególnego, ponieważ część "Awers" jest chyba tak skonstruowana, że z każdego rozdziału można wyciągnąć jakąś prawdę, jednak żadną z nich mnie nie zaskoczyłeś (co najwyżej odświeżyłeś już uświadomione). Spodobało mi się natomiast określenie "soczystość życia". Od dawna zastanawiam się w jaki sposób sprawić, żeby było (bardziej i bardziej) soczyste.
Część "Rewers" wywarła na mnie dużo większe wrażenie, być może dlatego, że czasem wydaje mi się, jakby moje ciało także było schronieniem dla dwóch osobowości. Tak czy inaczej, część ta już nie jest tak oczywista. Tutaj już nie ma morałów typu: "Warto zająć się przeżywaniem chwili obecnej, zamiast odkładać życie na później", "Nie ma sensu się zamartwiać, ponieważ i tak to nic nie zmienia", "Należy czerpać radość z samej drogi do celu, a nie wyłącznie z jego osiągnięcia" itd. Cel tej części upatruję w pokazaniu "zjawiska miłości" w pełnej krasie.

Dla mnie miłością są moje pasje, czuję jednak, że może mi czegoś brakować. Czy szczęśliwe pary to fikcja z komedii romantycznych? Czy może mój pogląd jest spaczony? Nie chcę negować istnienia miłości, bo tak jest wygodniej (chociaż jest), ale nie mam też żadnych podstaw, by sądzić, że jest inaczej.
Tym niemniej nie żałuję tych 3 dni spędzonych nad lekturą.

Pozdrawiam serdecznie!
Zofia

15.11.2015


Właśnie jestem po lekturze "nie... chce żyć". Zajęło mi zaledwie 3 dni, jak na moje normy czytania to mega szybko, także na gorąco piszę swoje przeżycia.

Jest to moja 33 książka w tym roku, ale dopiero 2 która sprawiła, że miałem łzy w oczach, czując jednocześnie zakłopotanie... no przecież, mężczyźnie nie wypada. Powinien być silniejszy od złudnych emocji, które często prowadzą na manowce.

Początek nie był zachęcający, za dużo negatywizmu, a to coś od czego staram się odciąć w każdy możliwy sposób i zastępować to pozytywna energią, właśnie dlatego zacząłem tak dużo czytać w tym roku. Jednak był on na tyle intrygujący, że miałem uczucie iż muszę czytać dalej, poddałem się temu i to była bardzo trafna decyzja.

Jestem zdumiony jak trafnie książka opisuję fragmenty mojego życia, historia Eli i Stwrosa to historia moich rodziców, za równo ja jak i moja siostra mamy problem z krostami, przypadek? Nie sądzę. Na początku czułem trochę wstręt, obrazę, gniew, że je tak opisujesz, przecież pryszczy się nie wybiera a rujnują poczucie własnej wartości i pewność siebie jak mało co i powodują głęboko noszony w sercu wstyd tego kim jesteś, a raczej jak wygląda, ale w naszym wspaniałym społeczeństwie to jedno i to samo... Mama poświęciła nam swoje życie, jednak jej nadopiekuńczość sprawiała, że nie radzimy sobie w życiu najlepiej, i chociaż mamy dyplomy, to nie znamy podstawowych prawd o życiu, jak byś szczęśliwym, jak radzić sobie z przeciwnościami losu, dążyć do swoich celów itd. Z ojcem nie rozmawiamy w ogóle, bo i tak się nie da, Radio Maryja to jedyna prawda w jego życiu, a pogarda do niego naszej mamy rośnie z dnia na dzień, dzięki czemu jej ulubiona rozrywka to narzekanie i pouczanie i wytykanie innym co robią, źle. Wszystko jest prawie tak dokładne jak to opisujesz w rozmowie Oli z babką…

Jednakże nie zgodzę się, że z tym tak jakby odpowiedzialność za tą cało sytuację spada na barki kobiety, mężczyzna też musi być mężczyzną a nie chłopcem w ciele dorosłego faceta i równie aktywnie powinien szukać dróg, drogowskazów, ścieżek do tego aby tak się stało, a nie liczyć na to, że kobieta zrobi to za niego, że zrobi z niego mężczyznę... Kobiety w dzisiejszej rzeczywistości są tak samo zagubione jak mężczyźni. Nie mogą brać za nas odpowiedzialności. Kobieta stanowi zaledwie lustro, w którym mężczyzna może się przeglądać, jakim mężczyzną jest i tego mi trochę zabrakło.

Dziękuje Ci Andrzeju za tą pozycję, możesz być pewny, że na pewno zostanie w mojej pamięci i sercu na bardzo długo, bo dotyka ona nas tam gdzie boli najmocniej. Mam też głęboką nadzieję, że sprawi ona iż będę trochę szczęśliwszy.

Pozdrawiam.

Rafał

15.11.2015


Książka "Nie... chcę żyć"

Napisałam, że "Tubella" mnie poruszyła ale "Nie..." trzęsie światem w posadach. Ona zdecydowanie jest, będzie dla mnie bardzo ważną pozycją w mojej biblioteczce.

Przeczytałam ją. Pomyślałam... i pobieżnie przeczytałam jeszcze raz co ważniejsze fragmenty rozmowy Edwina z Arnoldem, zaznaczając ważne dla mnie fragmenty.

Wiele razy zdarzało mi się irytować się i mówić "ja nic nie muszę!" ale mówić, a rozumieć, co to znaczy to dwie inne sprawy.

"Każde "muszę" zabija "chcę"! Każde "muszę" niszczy najlepszy nastrój". Tak, każde "muszę" powoduje u mnie skręt żołądka. Teraz postaram się już tylko "chcieć" i przeprogramować się na zdrowsze myślenie. Nie od razu ale powoli i skutecznie ("Nie wystarczy zrobić coś jeden raz, żeby przeprogramować myślenie"). Za każdym razem zastanowić się co samokrytyka czy brak wiary w siebie mi właściwie daje? I jakie wspaniałe jest poczucie, które już mam w tej chwili, bo wiem, że 90% z moich ewentualnych poglądów obala już pierwsze pytanie "czy są oparte na faktach?" :)

Teoria babci Greczynki bardzo mnie pokrzepiła, bo okazało się, że do jakiegoś mądrego wniosku doszłam już kiedyś całkiem sama. Do wniosku, że podziw jest bardzo ważny, może wręcz kluczowy. I ja swojego mężczyznę muszę, wróć, CHCĘ podziwiać. I dawać mu to odczuć.

A na koniec jeszcze chyba najpiękniejszy cytat (dla mnie) z całej książki, ważny do tego stopnia, że chyba sobie go wydrukuję.

"Wstań, przyjacielu mój, i idź przed siebie, nie oglądając się w przeszłość, niezależnie od tego, jak była ona dla ciebie, piękna czy tragiczna, bo życie jest tylko teraz i pora już, abyś wreszcie otworzył oczy." Bardzo do mnie pasuje. Ja też, jak Edwin, od teraz "...chcę żyć" :)

ASIA

17.11.2015


Wrażenia z „Nie chcę żyć”:

Książkę przeczytałam w jeden dzień. Jak zaczęłam, to nie mogłam się oderwać.  Wciągnęła mnie od razu. Sprawiła, że kilkukrotnie zaszkliły mi się oczy. Gdzieś tam widziałam siebie i swoje problemy, ale co najciekawsze, książka zawiera mnóstwo przydatnych wskazówek co robić, aby te problemy rozwiązać! I dlatego mogę tylko żałować, że nie trafiła w moje ręce wcześniej.. No ale widocznie miała trafić teraz, bo przecież nie ma przypadków :) Książka zawiera piękne, życiowe lekcje, które można od razu wcielić w życie. Najważniejsze czego mnie nauczyła to:

- że nie ma przypadków

- że nic nie muszę

- że nie wszystko co dobre dla innych jest dobre dla mnie

- jak odpowiadać na 5 pytań

Szkoda, że podobnych książek nie było w szkole. Ma większy wydźwięk wychowawczy niż wszystkie obowiązkowe lektury razem wzięte.

Lucyna

17.11.2015


„TUBELLA” – Wciągająca, terapeutyczna książka przedstawia dialog ojca z córką.

Kiedy przeczytałam słowa wypowiadane przez Elę: „Tu Bella” – zmroziło mnie. :) Nie wiem, na ile mamy do czynienia z fikcją literacką, a na ile biografią autora, ale scenariusz nadawałby się do filmu, bo tak się czułam czytając dalsze strony… Niesamowita. Mocna. Nadal ją wewnętrznie „trawię” :)

Lucyna

23.11.2015


Tak ...chcę kochać.


 Połknęłam tak jak poprzednie. Dobitna, dosłowna, bezpośrednia... jak Ty  Andrzeju.
 Trochę jestem przerażona ;-)))czy Ty tak analizujesz i rozbierasz na czynniki pierwsze ludzi nawet w życiu prywatnym.
 Mam na myśli zwłaszcza kobiety hi hi hi.
 Dobrze, że większość facetów nie ma o ty zielonego pojęcia;-)))
 A tak poważnie to kolejny raz uświadomiłam sobie jak bardzo jestem zakompleksiona i jak bardzo przejmuje się tym co inni powiedzą,pomyślą, spojrzą. To tak mocno tkwi w głowie. Powinnam z tym skutecznie zawalczyć, to trudne. Ale wiem ,że to warunek konieczny do spełnienia, żeby być szczęśliwą i żyć pełnią.
 I kolejna lekcja ,że trzeba więcej dawać z siebie...dbać o potrzeby partnera. Widzę jak grozisz mi palcem;-)))
 Powzruszałam się i uśmiałam ;fragment listu Chuja Andrzeja do Chuja Bogdana ...ha ha ha Masz fantazję ułańską.
 Zaraz zaczyna czytać moja Mama... Ciekawa jestem co Ona powie;-)))

KAROLINA

6.12.2015


 Zaklinacz”

Cholera dobry jesteś w te klocki, doskonale opisałeś problem pochwicy, ta ksiązka jest    również o mnie - moich lękach, zahamowaniach. Żyję nadzieją że mi też się uda - osiągnąć cel i kochać męża jeszcze bardziej (dzięki jedności fizycznej), aczkolwiek przez chwilę dopadła mnie myśl że z P. może być jak z mężem Asi. Później pomyślałam że znów dopada mnie jakiś lęk, który sama utworzyłam i że to nie ma sensu. Książka mądra, ciekawa, wywołuje wiele skrajnych emocji. Potrafisz pięknie opowiadać.

Ula

7.12.2015


Książkę CO CHATKA TO ZAGADKA autor dedykuje kobietom, ale ja uważam, że facetom też by nie zaszkodziło, jakby ją przeczytali.
Niesamowicie emocjonalna, do tego stopnia, że nie da się jej przeczytać na raz, bo od nadmiaru emocji, które ona wywołuje, można się nabawić co najmniej bezsenności. Ja przynajmniej nie mogłabym przeczytać jej na raz.
Dużo pisze o relacjach damsko-męskich, ale pokazuje je w tak oryginalny sposobów, o jakim wielu ludziom nawet się nie śniło.
Mnie osobiście "Chatka" dostarczyła wielu wzruszeń. Często, czytając, miałam mokre oczy, a już na zakończeniu to się popłakałam. Szczególnie wzruszyła mnie relacja wujka i Idy, a także Idy i teścia – nie wiem, która bardziej.
Bardzo daje do myślenia, przewraca świat do góry nogami. To normalnie trzęsienie ziemi – dla myślącego czytelnika oczywiście.
No bo do czego może doprowadzić kobietę np. czytanie fragmentu o tym, jaką rolę ma spełniać facet w jej życiu – i że żaden facet nie jest w stanie spełnić jej wszystkich potrzeb? Ha!
Bardzo wzruszyły mnie niektóre fragmenty. Na przykład o babci, która przeszła mnóstwo kilometrów za swoim facetem. Ja pierdzielę, jakie to piękne wzruszenie o tym czytać. I pięknie uświadomić sobie, że samemu się takie kilometry nieraz przechodzi, żeby o swojego faceta walczyć...
Wzruszyły mnie na przykład słowa „Istniejesz tylko ty, nic innego się nie liczy, jesteś najważniejsza, zawsze będę Ci ufał, kocham Cię do szaleństwa”. Niejeden facet powinien nauczyć się tego na pamięć i powtarzać swojej kobiecie co najmniej raz dziennie :)
Setman nie byłby sobą, gdyby nie dał czytelnikowi porcji dobrego humoru np. „Ja pie...! Na ch... ja ciebie spotkałem? – rzekł Bezimienny do Lidki.” Dziękuję Ci również za te fragmenty, są bardzo potrzebne (rozładowują napięcie), gdyż niejedno słabe serduszko mogłoby nie wytrzymać takiej dawki emocji, jaką dajesz w swojej książce :)
Przy okazji o policjancie (Bezimiennym) piszesz, że dobry orgazm uzależnia od faceta… to mi dało dużo do myślenia
Prześliczne metafory, np. „Lidki wyobraźnia schyliła się, by podnieść rozsypane kwiatki i dokończyć plecenie wianuszka”.
Gdyby ktoś mnie poprosił, abym w 2 słowach określiła „Co chatka to zagadka” (w 1 się nie da), to powiedziałabym: genialnie ostra :)

Magda, mama Agatki i Antka

7.12.2015


Właśnie kilka minut temu skończyłam czytać Belle.
Myśli biegają mi po głowie jak szalone.
Jestem pod wrażeniem. Podczas czytania raz się śmiałam sama do siebie a raz płakałam.
Czytając miałam uczucie, że mogę się utożsamić z tak wieloma emocjami i sytuacjami.
Tej książki nie mogłam przeczytać od tak raz, dwa, hop siup. Czytając musiałam/chciałam się po prostu zatrzymać na dłużej w danej chwili...żeby przemyśleć, zrozumieć i żeby zostało to we mnie.
Za każdym razem byłam coraz bardziej zaskoczona historiami i przebiegiem sytuacji. Jest tam poruszonych tyle tematów tyle zagadnień. Ta książka trzyma w ciekawości do ostatniego słowa.
Książka na długo pozostanie w mojej głowie i cieszę się, ze w każdym momencie mogę do niej wrócić, bo ma w sobie tyle mądrości i uświadamia jaką potęga jest ludzki mózg.
Dziękuje, że mogłam ją przeczytać.
 
Magda

14.12.2015


Andrzeju,

Przeczytalam Twoja ksiazke - TAK CHCE KOCHAC.

Brak mi słow, taka jest rewelacyjna.

Dala mi sporo do myslenia.

Czytałam ja z markerem w ręku, zeby móc pozaznaczac wazniejsze fragmenty i jeszcze nie raz do niej zajrzec.

Na pewno skusze sie jeszcze nie raz do przeczytania jej.

jest to bardzo wciągajace opowiadanie, doskonała nauka o zdrowym mysleniu oraz mozliwosci spojrzenia na swiat z zupelnie innych perspektyw oraz zycie.

Az chce sie zyc.

Mozna powiedziec, ze rzuciła mnie na kolana, jest taka przejmujaca.

Czytajac ja co chwila sie zatrzymywalam, rozmyslajac o tym , co przeczytałam.

Daje tyle pozytywnej energii, niby zyjemy, wiemy sporo ale okazuje sie ze wcale nie.

Cudowne fragmenty o gwałcie czy o modlitwie za smierc corek i wnuczki kobiety, która była alkoholiczka.

Na poczatku bylam przerazona tymi historiami, ale po chwili smiałam sie do łez.

A ta o "krzywym huju'?- po prostu czad.

Pewne fragmenty sa wręcz szokujące, dlatego ten, kto nigdy Cie nie poznał, nie rozmawial z Toba, nie pisal do Ciebie-moze byc przerazony po przeczytaniu. Ja Cie juz znam, wiec doskonale rozumiem Twoje ksiązki.

Tak doskonale znasz kobiety, ich duszę.

DOTYK, CZUŁOSC, PRZYTULENIE- pełna profesja. Będę je codziennie pielęgnowała, bo na tym polega szczescie w milosci.

Cudowne historie sa w tej książce.

Nie przestawaj pisac, prosze.

Dziekuje Andrzeju za tę cudowna podróz.

Jestes po prostu niesamowity.

wiola

14.03.2016


ZAKLINACZ KOBIET.

Po prostu dech mi zapiera, tak jak cudowna byla- TAK CHCE KOCHAC, to ta jak ja zaczełam czytac od poczatku juz mnie zafascynowała, poniewaz opisujesz m.in. pochwice, która mnie dotyczy.

zupelnie inaczej juz o niej mysle, ta ksiazka jest po prostu o mnie. hmm?.

Pozwala kobietom spojrzec na siebie zupelnie z innej strony.

Wiele tłumaczy i  wyjasnia tak wiele waznych rzeczy.

Czytajac ja, warto sie nad soba zastanowic. Porusza bardzo wiele tematów ( przyczyny POCHWICY, przemoc w zwiazku, poczucie lęku, wyjasnia: BEZRADNOSC, STRACH, ze "NIEMOZLIWE, MOZE BYC MOZLIWE", ze zyjemy w stadzie, ze tylko człowiek, ktory posiada poczucie własnej wartosci, jest gotów dążyc do swojego szczescia, a przy okazji moze uszczesliwiac druga osobe., wyjasnia, czym jest SZCZESCIE, ze trzeba poznawac swiat, miec otwarte oczy- nie chowac sie, gdyz sa ludzie, którzy nas potrzebuja. To takie mądre i wazne.

Kazdy z nas zyje, ale wiekszosc nie analizuje tych waznych rzeczy, o których piszesz.

Ta ksiazka to jest dopiero pozakreslana przeze mnie i oblepiona małymi karteczkami, które sa opisane skrótami, do których bede bardzo czesto wracała.

Mi tez brakuje wiary w siebie, Odbicie w lustrze u Ciebie- ciezko mi przechodzilo przez gardło wyduszenie z siebie czegos pozytywnego na mój temat.

Zyjemy negatywnymi bajkami ze: NIE MOZNA, NIE DA SIE, NIE UDA CI SIE, NIC NIE PORADZISZ.

Guzik prawda, wystarczy tylko uwierzyc w siebie.

Czytajac ja, zastanawiałm sie czy to co opisujesz, to prawda czy fikcja?. W tej chwili jest mi juz wszystko jedno, najwazniejsze ze wiele rzeczy sie dowiedzialam i zamierzam je wykorzystywac w moim zyciu.

Jestem przeszczesliwa, ze tyle mądrych i ciekawych rzeczy sie dowiedziałam.

Ksiązka prowokuje do myslenia i do zastanowienia sie, czego my tak na prawde chcemy od zycia i jak zyjemy?.

czy jestesmy szczesliwi, czy spełniamy sie w 100 %, czy realizujemy swoje marzenia, czy tylko marzymy?. no własnie.

Nie chce juz myslec, ze mi sie nie uda, ze ktos cos osiagnal, ze jest kims tam, a ja cały czas sie zastanawiam.

Pozwoliła mi zrozumiec pochwice, uczy nas zycia, ze mozna myslec inaczej, bardziej skutecznie.

Ksiazka mówi o problemie pochwiczanek, ale tak na prawde jest o kazdym z nas. Zabawna czasami i taka mądra.

Daje kopa. Najwyzszy czas przestac sie nad soba uzalac i isc do przodu.

Historia z Domu Pomocy Społecznej- gdzie bohaterem był Boguś- rozwaliła mnie na maksa.

Chce kochac i byc kochana.

Chce zyc inaczej i czerpac z tego zycia garsciami.

Nie chce juz bac sie wszystkiego. Mam tyle zdolnosci, ale ich nie wykorzystuje. nie kazdy je posiada dlatego jest skazny na korporacje.

Uswiadomiłam sobie po przeczytaniu Twojej ksiazki, ze ja chyba wegetuje, a nie zyje.

Tyle kwestii mi rozjasniłes, pobudziłes moja wyobraznie, myslenie.

Chce byc kolorowa jak ptak, jak motyl, zeby wszyscy sie za mna oglądali, a ja bede szła z podniesiona głowa.

Chce zaczac realizowac moje marzenia.

Tak chce zyc.

Widze ze troszke sie rozpisałam.

Juz koncze. Chyba wszystko co chciala napisac.

Dziekuje Andrzeju.

wiola

14.03.2016


przeczytałem Twoja ksiazke- NIE CHCE ZYC. Bardzo mi sie podobała, to doskonała lektura o zdrowym mysleniu.

Sa w niej zawarte prawdy zyciowe, niby tak banalne, ale jakże prawdziwe.

Ludzie przejmuja sie tym co mówia inni, nie zrobia czegos, co by chcieli, BO CO LUDZIE POWIEDZA, BO TAK NIE WYPADA.

Dokladnie tak robi moja Zona. Ludzie zamartwiaja sie juz rano, sa zmęczeni i zdołowani na sama mysl, ze musza isc do pracy. Mysla o wakacjach, a na nich juz zamartwiaja sie, co bedzie jak sie skonczy urlop i wroca do pracy?.

Z ksiazki tej, mam nadzieje Wiola nauczy sie, ze nie ma co sie wszystkim zamartwiac, tylko cieszyc kazdym dniem zycia, kazda rzecza, ze swieci słonce, ze jestesmy zdrowi, ze mamy rodzicow i ze jest cudownie.

ZE SWIAT JEST PIEKNY, ze trzeba korzystac z niego i wykorzystywac kazdy dzien na maksa.

Mam nadzieje, ze zona posłucha rad Tesciowej Eli, jak postepowac z mężczyzna

Bardzo mi sie w Twojej ksiazce podobało stwierdzenie:

OSOBY, KTORE NAJBARDZIEJ POUCZAJA, JAK NALEZY POSTEPOWAC, SAMI MAJA DUZO ZA USZAMI.

Bardzo wazne jest rowniez to, ze gdy sie cos nie uda, to nie koniec swiata i czesto okazuje sie, ze tak jak w przypadku głównego bohatera, konczy sie bardzo dobrze. Jak Wiola straciła prace to załamała sie, tlumaczyłem jej ze widocznie to jakis znak, ze to nie jest koniec swiata i ze najwyzszy czas zeby zaczac robic to, co tak na prawde sie kocha i spełnic marzenie. Pracujac w korporacji, nie było na to czasu, ciagle była zdenerwowana, zmeczona, przynosiła problemy do domu. widziałem ze ta praca nie daje jej satysfakcji. A teraz to jest szansa.

Mam nadzieje ze mnie poslucha.

Jesli chodzi o ksiazke, to wiele rzeczy mi rozjasniła w głowie, zapewne nie raz jeszcze do niej wróce.

I bede wspierał zone w realizacji jej marzen. Razem bedzie łatwiej.

dziekuje Andrzeju.

Tomasz.

14.03.2016


Właśnie wczoraj skończyłam czytać książkę "Tubella". Sama nie wiem co napisać, żeby moja słowa wyraziły to co czułam podczas czytania, ale może najprościej będzie mi wymienić uczucia, które potrafiłam zidentyfikować i nazwać. Oprócz tego, że wraz z każdą stroną narastała we mnie ciekawość co będzie następnego, to nachodziły mnie dziwne stany, od radości, po niepewność, czasami nawet miałam pewne lęki w sobie. Książka poruszyła mnie na tyle mocno, że zwierzyłam się mojej przyjaciółce o tym, ze zaczęłam odczuwać niepewność, może strach związane z tym co się dokładnie działo podczas mojego dzieciństwa (ja jestem ddd a ona dda), bo przecież nasz mózg znakomicie radzi sobie ze zjawiskiem wyparcia. Nie mniej jednak dokończyłam ją i jestem pewna, że będę do niej wracała. Jest mnóstwo ukrytej wiedzy i prawd życiowych, które chce wprowadzić w swoje życie. Dodatkowym atrybutem książki jest jej humorystyczność. Gratuluje i dziękuje :)

Pozdrawiam!!!

Ania

15.03.2016


"Tubella" przeczytana..

Dziękuję Ci za tę książkę. Jest niezwykła, mądra i pouczająca.

Czytałam ją bardzo wolno.Chciałam jak najwięcej z niej odkryć. ..dlatego z ołówkiem w ręku zaznaczałam fragmenty, które do mnie najbardziej przemówiły. Przyznam, że trochę się tego nazbierało....

Fantastycznie napisany dialog córka -ojciec pomaga przewertować najistotniejsze kwestie w młodym związku dwojga ludzi i wciąga do ostatnich stron.

Żadna książka nie przekazała mi jeszcze tylu pozytywnych lekcji. Dlatego bardzo, bardzo dziękuję :):):)

Zachowam te wszystkie rady Marii i jej męża na długo, a chciałabym na zawsze ;););)

Pozdrawiam serdecznie.

Marta

17.03.2016


Andrzeju,

jest 5 nad ranem, a ja zamiast spać stukam w klawiaturę. Łzy spływają mi z oczu ograniczając pole widzenia. Właśnie pochłonęłam Tubellę. W jedną noc. Nie mogłam przestać. Chciałam zdać Ci relację "na gorąco", ale mam w sobie tyle uczuć i emocji po przeczytaniu tej książki, że nie potrafię opisać ich słowami, a tym bardziej ułożyć w sensowne zdania. Jednak najbardziej, najsilniej przebija się wdzięczność. 


DZIĘKUJĘ!!!
Dziękuję za "Tubellę".
Dziękuję, że przypomniałeś mi, że warto jest kochać.

Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu.

Dziękuję, że zawsze siedzisz mi w głowie. W dobrych i złych chwilach. Że oczami wyobraźni widzę Twoją twarz z tym ciepłym spojrzeniem. Albo z tym irytującym uśmieszkiem
i tekstem "genialne!" kiedy kolejny raz sprowadzasz mnie na ziemię, gdy tylko pomyślę o jakiejś "głupocie".
Dziękuję Ci, że jesteś. I wiem, że będziesz na zawsze.



Pozdrawiam Cię całym swoim roztrzęsionym i ponownie rozpalonym serduszkiem!
Patrycja Mroczek.

15.01.2017


Przeczytałem „Tubellę” i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czytam średnio 1 książkę tygodniowo, więc mam podstawę do oceny.

Ta książka ma szczególną właściwość - narracja jest tak subtelna, że niemal widać sytuacje i słychać głosy. Porównałem ją do stylu Prousta, gdzie czytelnik dosłownie wnika w treść opisywanej sceny. Teraz brakuje takich książek, na jej tle inne wydają się toporne, zestandaryzowane.

Interesuję się od dawna człowiekiem. W tej książce każda z postaci jest wyraźnie widoczna, ma swoją osobowość, poddaje się emocjom, które czytelnik też odczuwa.

W trakcie lektury pojawiają się refleksje osobiste, które pozostają jeszcze długo po przeczytaniu.

Książka ta powinna trafić do zestawu lektur, ponieważ jest w stanie pomóc przywrócić współczesnemu człowiekowi zdolność do tego, co nazywam "powrotem człowieka do człowieka", którą wielu już utraciło.

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie

Sławek Bieńkowski

4.06.2017


Dziękuję Ci za „NIE... CHCĘ ŻYĆ”. Cieszę się, że mogłem ją przeczytać. Wiem też, że będę ją czytał ponownie i ponownie. W chwili obecnej ją po prostu pochłonąłem, nie potrafiłem się zatrzymać. Później przyjdzie czas na dokładniejszą analizę. Czuję jakby coś w środku we mnie eksplodowało. Czuję nadzieję i chęć do życia. Dziękuję Bogu, za to, że nakierował mnie na Twoją twórczość. Temu samemu Bogu, w którego wierzył Arnold, bo właśnie taki obraz mam od dawna w głowie. Czuję, że ta książka odpowiedziała na wiele moich pytań i wskazała mi dalszą drogę. Będę pracował z nią jeszcze przez długi czas i na pewno zostanie ze mną do końca życia :D

Przemek

6.09.2017


Przed chwilą skończyłam czytać "Nie... chce żyć". Niezwykła książka. Nie podejrzewałabym siebie o to, że można wzbudzić we mnie emocje takiego rodzaju, jakie towarzyszyły lekturze..., i które będą oddziaływały na fizjologię. Jestem tym bardziej pod wrażeniem, ponieważ to co w książce przedstawione z pozoru "nie może" wpłynąć tak wyczuwalnie jak wpływa - czy to magia słów, czy jakiejś innej recepty zawartej w formie, nie mam pojęcia, w każdym razie dziękuję i pozdrawiam ciepło.
Aleksandra, Ola

11.09.2017


Dobry wieczór, właśnie 2 minuty temu skończyłam czytać "Tubella". Osobiście również nie wierzę w przypadki, zawsze coś się dzieje z jakiejś przyczyny. Ostatnio, żeby zrozumieć emocje i mózg skupiłam się na lekturze "Inteligencja emocjonalna" Godmanna. Natomiast Twoja opowieść jest bliższa, kojąca, otwierająca i wyzwalająca.... pojawia się po niej uśmiech i zaduma. Do setnej strony sądziłam, że jestem do jej lektury jeszcze za głupia, może za mało swoich doświadczeń, aby na zasadzie analogii coś sobie wyjaśnić. Później - rollercoaster emocjonalny.... gdzieś od spotkania z Marią i jej mężem. Teraz mi głupio przed samą sobą, jak zabijałam wszelkie emocje w sobie, aby nie być jak inni i nie popełniać tych samych błędów... nie czuć to co oni. Czas się otworzyć, ale tak szczerze otworzyć. Dziękuję za tę książkę. Miłego wieczoru ;)

Magdalena L

29.10.2017


Witaj:)

parę dni temu, a dokładnie w piątek skończyłem czytać pierwszy tom "a jakby coś", tego samego dnia "pozbyłem się" książki, tzn. puściłem ją dalej, bo jak Ci już kiedyś mówiłem, albo pisałem Twoje książki nie leżą u mnie na półce, ale krążą.

Wrażenia.... sposób w jaki napisałeś książkę jest dla mnie wow. Pierwsza część, wraz z spostrzeżeniami, druga pamiętnik, do tego komentarz i jeszcze raz komentarz. Niesamowite.

Akurat treści zawarte w tej książce, bardzo do mnie trafiały i trafiają wciąż. A szczególnie jeden fragment, w którym piszesz o "hiperartruizmie". Miałem wtedy wrażenie jakbyś siedział obok popijał herbatę i mówił to do mnie. Jakbyś ten fragment napisał dla mnie. Po przeczytaniu tej 1,5 strony odłożyłem Twoją książkę, aby móc jak najwięcej zapamiętać, jak najwięcej wziąć z tego. Nie chciałem zagłuszać tego, co się we mnie wtedy działo kolejnymi literami, kolejnymi słowami. Potrzebowałem wtedy tego. Następnego dnia ostatnie 150 stron czy coś koło tego pochłonąłem. Aby ktoś inny mógł poczuć to, co ja czułem ( a może poczuje coś zupełnie innego), gdy ja czytałem Twoją książkę.

Dziękuję.....

pozdrawiam

Wojtek

2.01.2018


Witaj Andrzeju,
> chcę Ci podziękować za te dwie nowe książki jakie napisałeś. Spodziewałam się czegoś co złapie za nos i zabierze mnie w daleką ciekawą podróż i się nie zawiodłam. Może do dziwnie zabrzmi, ale to tak samo jak pragnęłam przeczytać Twoje książki, to w równym stopniu bałam się kolejnej konfrontacji z tym co piszesz i jak piszesz i w jaki sposób to do mnie dociera. Jednak pochłonęły mnie na dobre.
> Pierwsza część do tego stopnia, że jak czekałam w szpitalu na wizytę u lekarza parę godzin, to byłam wkurzona, że muszę przerwać czytanie na chwilę. Bardzo podobały mi się pamiętniki 40 letniej babci Feby, motyw II wojny światowej i te wszystkie emocje, które z nich wyssałam, wzbudziły dużo tęsknot, pragnień. Na początku zakochałam się w Zorbie, ale czułam, że jest coś na rzeczy, czułam rosnące napięcie owiane milczeniem. Końcówka książki z wizją "raju" raz sprawiała, że oblizywałam się ze smakiem, zazdroszcząc tego upojnego seksu dzikusom, to marszczyłam brew jako była zagorzała katoliczko-protestantką, aż śmiałam się na głos akurat właśnie jadąc pociągiem i poczułam jakiegoś rodzaju błogość i dobry humor, to znowu wzruszając się, że też tak nie mam.
> Część druga z kolei zaskoczyła mnie zupełnie zmianą akcji, wzruszała do łez. Szczególnie poruszył mnie motyw z przeprosinami Feby! Poza tym rozkochałam się w Nikosie. Zatrzymałam się nad scenami wychowywania synów przez Febę i jej bezradności, bo często czuję się podobnie. Rozbroiły mnie na łopatki. Oszalałam nad rozwiązaniami Nikosa dotyczącymi wychowani chłopaków oraz w "wypuszczania "ich" w świat.
> Powaliła mnie głęboka ,piękna, szalona miłość Nikosa i Feby oraz jego miłość do Melisy.
> Słowa "... Jak byłam mała Feba mawiała: Związek to nie gramatyka i nic co oddzielne, nie jest dobre"- pracują we mnie cały czas jak i powtarzane w różny sposób, jak mantra o tym czego pragnie kobieta i czego pragnie mężczyzna oraz kiedy związek jest szczęśliwy. To dla mnie było wręcz idealne, bo ja potrzebuje ciągłych powtórzeń.
> Fascynująca historia Oli i Edwina! Oboje urzekają swoją słodką-gorzką przebiegłością, poczuciem humoru, otwartym umysłem, pomysłowością.
> Skoczyłam a już tęsknie do nich. Po przeczytaniu poczułam jakiś smutek, że już nie uczestniczę w tych historiach, że jakoś mi pusto i samotnie bez tych wszystkich bohaterów, emocji, przeżyć. Chyba zacznę drugą część od nowa z czystej tęsknoty.
> Andrzeju jestem radosna, wdzięczna, wzruszona, powalona, rozanielona, czasami wkurwiona, zachłyśnięta, oczarowana, upojona Twoimi książkami i tym jak piszesz. Łamiesz stereotypy, przeskakujesz mury, wyważasz drzwi, zapalasz światło, karmisz ducha, wzbudzasz pragnienia, wciągasz...
> Dziękuję najbardziej jak potrafię i najchętniej uścisnęła bym Ci dwie ręce za poczynienie tych wszystkich swoich książek a teraz za dwie nowe. Póki co pogratuluję osobiście przez skypa przy naszej następnej rozmowie.
>
> pozdrawiam Monika / Mila :)

4.01.2018


Dzisiaj do ręki po prawie 8 latach wziąłem „tak…chcę kochać”, na ten moment przeczytałem zaledwie 70 stron i idąc za myślą „napisz do niego” robię to właśnie.

Tą książkę dostałem na urodziny od swojego przyjaciela. Wtedy myślałem, że życie jest łatwiejsze, a ja mam w nim prostą rolę do spełnienia.

Chciałbym jeszcze napisać, ale nie wiem co. Łzy cisną się do oczu i cieszę się, że nie ma obok nikogo, albo właśnie za tym płaczę….

Wojtek

8.01.2018


Skończyłam właśnie czytać ,,Zaklinacza kobiet" i czuję różne, skrajne emocje :)

Czytając listy bohaterek-pochwiczanek książki, myślałam że to ja jestem ich autorką  :)

Znalazłam mnóstwo analogii do sytuacji z mojego życia, mojej osobowości, lęków, przekonań. 

Czułam się naga czytając niektóre rozdziały, jakby ktoś przejrzał najskrytsze zakamarki mojego umysłu, które chowam nawet przed samą sobą :) 

Podoba mi się idea nakłaniania do świadomego przeżywania życia i tworzenia wspomnień :) Muszę ją wdrożyć w życie :)

Największe wrażenie wywarł na mnie jednak ostatni rozdział. Jest pozbawiony głupich zasad moralnych czy etycznych, które tylko blokują nasze prawo do szczęścia. Pokazuje jak skrajne są nasze  pragnienia, jak wiele jesteśmy w stanie zaryzykować, by choć przez chwilę przeżyć niesamowitą przygodę i emocje :) 

Obnaża też niestety nasze lęki przed porażką, które niekiedy są tak silne, że uniemożliwiają zapewnienie sobie podstawowych potrzeb jakimi są miłość i związek z drugim człowiekiem. Ale może te właśnie skrajne, także negatywne uczucia sprawiają, ze życie nie jest nudne?

Tak, zadawałam sobie pytanie ile w książce jest prawdy, a ile fikcji, ale nie chciałabym tego wiedzieć :) Wtedy książka wydaje się jeszcze bardziej intrygująca :)

Dziękuję Ci za nią:)

SYLWIA

27.01.2018


Przeczytałem 2 tom " a jakby coś" kończyłem go mając ponad 38 stopni gorączki, czyli w męskich kategoriach patrz, gdy umierałem, ale miałem taką myśl, że zanim wyzionę ducha to chcę skończyć tą książkę do końca.

Książka przeczytana, a ja nadal żyję... i bardzo się z tego cieszę, bo jeszcze wiele pięknych i cudownych chwil, momentów, dni przede mną.

Wrażenia....

Uważam, że to jest najlepsza Twoja książka, a przeczytałem i posiadam wszystkie. Jest w niej tyle prawdy i nauki. W żadnym podręczniku psychologii nie znalazłem tyle wiedzy ile w tej książce. Mówię o całości, nie tylko jednym tomie.

Czytając ją chciałem więcej i więcej..i szczerze wierzę, że napiszesz kolejną. O czym to sam wiesz, w sumie sam to zaznaczyłeś.
Gdy czytam to co do Ciebie piszę, wiem że nie jestem w stanie ubrać w słowa to, co chciałem oraz to co czuję i myślę.

Zastanawia mnie czy nie myślałeś również o napisaniu książki na temat wychowania?

pozdrawiam

Wojtek

9.02.2018


Witaj Andrzeju, 

właśnie przeczytałam Twoją książkę i przesyłam moje wrażenia.



Dziękuję, że napisałeś książkę„ a jakby coś”.

Dziękuję, za możliwość przeczytania jej.

Dziękuję, że podzieliłeś się ze mną swoją  wiedzą, doświadczeniem i życiową mądrością.

Dzięki Tobie, Twoim książką, spostrzeżeniom, radą nie muszę błądzić po omacku w poszukiwaniu szczęścia. Nie muszę wszystkiego uczyć się na własnych błędach, bo dzięki Tobie wiem jak ich unikać.  Jestem szczęściarą, że spotkałam Cię na swojej drodze(ale to już wiesz). Szkoda, że nie każdy miał to szczęście. Człowiek może żyć z 70 lat i nic nie wiedzieć, nic nie pojąć, może nie zauważyć tego, co w życiu ważne, co gorsza może być nieszczęśliwy 70 lat i przekazywać swoje nieszczęście innym, nawet dalszym pokoleniom.

Treści zawarte w książce mogą u niektórych narobić bałaganu w głowie, u innych znowu poukładać nieład, który już mają, a chcą go uporządkować, u osób zagubionych, błądzących, nieszczęśliwych mogą być drogowskazem, by wrócić na właściwe tory. Czasem jest tak, że człowiek pewnych rzeczy nie widzi i nie dostrzega, bo albo jest ślepy albo nie chce widzieć. Książka „a jakby coś” otwiera oczy, daje świeże i zdrowe spojrzenie na rzeczywistość. Osoby, które nigdy nie czytały Twoich książek  i nie poznały Cię osobiście mogą doznać szoku w czasie czytania, gdyż  masz zupełnie inne podejście do życia, inne niż to które zostało nam pokazane w dzieciństwie przez rodzinę, nauczycieli, telewizję i gazety. Pokazujesz, że można  żyć inaczej, że nie trzeba być niewolnikiem wpojonych nam chorych poglądów,  że można wyjść z więzienia własnego nieszczęścia, w którym czasem sami się zamykamy, że można być wolnym i szczęśliwym człowiekiem.

Szkoda, że takich książek nie czyta się w szkole obowiązkowo, może wtedy świat i ludzie byliby inni. Z drugiej strony Twój przekaz trafia do wybranej grupy osób, która zrozumie, co  chciałeś przekazać. Jeśli porównać by to do siania ziaren, to myślę, że w tej nielicznej grupce osób, ziarna dadzą obfite plony, bo trafiają na odpowiedni grunt.

Dla mnie w wielu momentach książka była pewnego rodzaju przypomnieniem, tego, co przekazałeś mi  już wcześniej, czy to osobiście czy w poprzednich książkach. Ale warto było sobie to wszystko poprzypominać i utrwalić, bo pamięć ma to do siebie, że niektóre ważne rzeczy umykają.  W czasie czytania książki  wyłuskiwałam dla siebie to, co na obecną chwilę w moim życiu było mi najbardziej potrzebne. Tak jakbym szukała rozwiązania i zrozumienia niektórych realnych problemów i niejasności.  Szczególnie podobał  mi się fragment o pasjach mężczyzny. Utkwił mi też w pamięci fragment o przeżywaniu orgazmu przez mężczyzny i kobiety. Nie wiedziałam, że między tym jest, aż taka różnica i przepaść.

Każda nowo rozpoczynająca się historia opisywana w książce była jak prezent.  Dostajesz do ręki i nie wiesz, co jest w środku, bo nigdy nie wiadomo czym nas obdarujesz. Jest ciekawość, a później zaskoczenie i zaspokojenie.

Gratuluję Ci Andrzeju talentu pisarskiego.  Sztuką jest, by przekazać, to co się wie, myśli i czuje w takiej formie, aby inni też to dostrzegli, poczuli, zrozumieli. Jestem zachwycona Twoją lekkością pióra, tym jak potrafisz połączyć człowieka w całość, jego ciało, psychikę i duszę. Ciągle się zastanawiam jak to jest, że tak dobrze znasz kobiety. Dajesz nam w swoich książkach to czego potrzebujemy, to co lubimy, przed czym uciekamy, uczysz nas, prowadzisz i pokazujesz męski świat. Potrafisz uchwycić naszą codzienność, to co przyziemne, ludzkie, zaniedbane,  a potem  zamieniasz tą samą codzienność w coś niezwykłego,  pięknego, ale nie takiego jak z bajki,  ale w coś realnego, co jest w zasięgu naszej ręki. I to jest wspaniałe, bo  nie karmisz nas bajkami, że wystarczy spotkać księcia lub księżniczkę i potem już będzie jak w raju. Miłość w bajkach zazwyczaj kończy się na pocałunku, ślubie i słynnym „żyli długo i szczęśliwie”. Nikt nie pokazuje, co dzieje się dalej, tak jakby naszym celem było tylko odnalezienie drugiej połówki. Później ludzie( książęta i księżniczki) są zagubieni, nieszczęśliwi, bo nie wiedzą jak żyć, jak pielęgnować miłość, wychowywać dzieci, darzyć się szacunkiem. „a jakby coś” ukazuje w dużym przybliżeniu, co dzieje się w związkach po ślubie, po urodzeniu dzieci. „a jakby coś” pokazuje jak ważną rolę na ziemi pełnią mężczyźni.  „a jakby coś” łamie stereotypy, złudzenia, wyobrażenia. Jest to książka, w której nie ma hamulców.

P.S. Zauważyłam pomiędzy wątkami  wplecioną Twoją datę urodzin. :)

Serdecznie pozdrawiam

Sandra :))) 

26.02.2018


Panie Andrzeju,

to już druga książka Pana autorstwa, która przeczytałam od deski do deski. Uwielbiam Pana spodob przekazywania emocji, oraz nietuzinkowe metody porównań. Można się od Pana nauczyć dużo o życiu i "złapać" fajny język. Prosze pisać dalej!

Pozdrawiam 

Ania Ważyńska 

16.05.2018


 Chcę podziękować za to, że napisałeś "Nie... chcę żyć". Dla mnie ta książka jest jak przyjaciel. Nawet jak myślę, że życie właśnie kopnęło mnie w tylną część mojego ciała, to jak czytam tę książkę, to myślę, że zrobiło to po to, żebym po prostu przystanęła na chwilę w tym biegu i zastanowiła się dlaczego... Dlaczego tak kijowo się dziś czuję, dlaczego tak pędzę, dlaczego tak przejmuję się tym, że ktoś nie okazał mi sympatii choć tak bardzo i tak dawno na to czekałam, dlaczego dziś jeszcze nie ucieszyłam się, że żyję, że oddycham i mam siebie, że mam rodzinę, kogoś kto mnie kocha. Mogłam wstać, zrobić tyle fajnych rzeczy, zobaczyć uśmiech na twarzy mojego syna, na której nawet czekoladowy kleks się uśmiecha razem z nim, a przerwa w uzębieniu między jedynką i dwójką daje nadzieję, że jak powstanie tu nowy piękny ząb w miejsce starego utrudniającego dalsze życie, tak mogę zmienić moje stare życie oraz poglądy na nowe i zdrowe:) 

Kasia 

1.07.2018


 Dziękuję Ci za twoje myśli, uczucia i słowa, które zostały zapisane jako dzieło. Czytając twoje dzieła odczuwałam wulkan emocji, które ogarniały moje ciało i zmieniają moje życie w taki sposób, że jestem szczęśliwa i mogłam zrozumieć i poczuć, że mężczyzna jest najważniejszy dla mnie. Od 12 lat jestem mężatką i mam wspaniałą córkę, jednak rozumienie, że jest ktoś ważniejszy od tego wszystkiego było dla mnie szokujące a zarazem takie proste i jasne. Dziękuję Ci za to, że odważyłam kochać i być szczęśliwą kobietą z mężczyzną, który pokazał mi, że zawsze jest jakieś wyjście wystarczy powiedzieć tak chcę KOCHAĆ.

Anna 

28.03.2019


...w sobotę przeczytałam "Tubella" :))), ta książka podobała mi się jeszcze bardziej niż "Nie...chcę żyć".  NIEBANALNA, NIETUZINKOWA, NIEOKLEPANA,  PIĘKNA- DZIĘKUJĘ :), zastanawiam się ile jest w niej prawdy a ile fikcji,chociaż to nie ma większego znaczenia bo i tak chce ją przeczytać jeszcze raz. 

WIOLA

30.03.2019


Z Belli szczególne rady, które zapadły mi w sercu to to, ze za dużo się martwię, przez co tworzą się niepotrzebne problemy których może wcale nie być. Również to, ze przyjemność zaznam tylko poprzez zabawę zapamiętam jako cenna lekcje. Rady wyszczególniłam z cytatów postaci. Postać Andrzeja pokazała mi zupełnie inne oblicze miłości, można się sobą znudzić i mieć dość, ale kiedy zacznie się obracać wszystko w żart (jak Andrzej i Ela na wyspie) życie może być mniej konfliktowe. Dużo pozytywnych emocji:)

Sandra.

31.03.2019


Byłam zaskoczona rozwojem akcji. Nie spodziewałam się, że tak się to wszystko potoczy. Byłam zauroczona Elą, mimo, że jej romantyzm mieszał się ze skrajnościami, ale czy to właśnie nie w tym zakochał się jej przyszły mąż? Nie pociągały go „normalne” kobiety. Zawsze w tłumie widział tylko ją. Do samego końca. Trudno rozróżnić romantyzm, który nierzadko bywa paradoksalny, szalony, nie do przewidzenia od „wyjątkowości” Eli. Ile kobiet na świecie może poszczycić się taką pewnością siebie, bystrością, rezolutnością, staniem za swoim facetem murem (przynajmniej w początkowym stadium „wyjątkowości”). Rozczula mnie jej szczerość i oddanie. Rozczula mnie jej brak akceptacji tego, że coś jest nie tak. Ona o tym wie, ale niby nie wie. Przeszła w życiu niełatwe chwile, dlatego przedstawienie jej jako mieszanki potwora i anioła mnie wkurza, ale muszę liczyć się z tym, że właśnie tak wyglądało życie z nią w związku.

Szkoda mi jej. Spodobało mi się, że przedstawiłeś pozytywne cechy jej zaburzenia, ale dość bolesnym jest fakt, że ich miłość tego nie przetrwała. Nie podoba mi się jak on mówi rzeczy typu „wiesz jakie życie z Mamą było ciężkie” zamiast „mimo, że życie z Mamą nie było łatwe, to..”.
Moim zdaniem nazywanie ludzi takich jak Ela chorymi psychicznie jest bardzo nieuzasadnione (mówię ogólnie, bo wiem jak ludzie potrafią być nieempatyczni), ale czuję, że wchodzę na Twój front i mogę zostać zmiażdżona jednym zdaniem. To mój pogląd. Wiem, że jej mąż musiał przechodzić ciężkie chwile, wiem, że cały czas ją kochał, że był wtedy w tym szpitalu, ale tak naprawdę tylko duchowo pozostał z nią do końca. Fizycznie nie było go przez lata. Wydaje mi się, że Bella mogła nigdy nie odejść a mąż mówiąc, że ma nadzieję na powrót Belli mówi cały czas o tej samej kobiecie, czyli Eli, która wraz z rozwojem choroby w niej wygasała. Ja widzę w tej książce cierpienie kobiety i mężczyznę, który mimo starań, mimo swojego zaangażowania (bo przecież wgłębia się w literaturę, poznaje ten „inny świat”, trwa póki może) nie znosi odtrącenia, a raczej w jej życiu nie ma już na niego miejsca. Nie potrafię tego wyrazić słowami tak jak chcę. Stoję murem za ich miłością. Za każdym razem jak świeczka się zapalała, zapalała się nadzieja. Ela czuje się dobrze, jest w chwilowej remisji, ale świeczka znowu chcąc nie chcąc gaśnie i „koszmar” powraca. Biorąc pod uwagę jak musiała cierpieć z powodu swojej wyjątkowości znoszę jej twarz potwora i znoszę jej męża, który niby mnie zawodzi a niby nie. On też przecież cierpi.Może nawet bardziej, ale tego nie wiemy. Trudno wczuć mi się w to co oni przeżywają jeszcze mocniej.
Taka dygresja - jest mi przykro, że w Polsce wiedza ludzi o "chorobach psychicznych" jest mniejsza niż o chorobach egzotycznych. Dla mnie Ela to Bella i nie powinnam traktować ich z osobna. To ta sama osoba przedstawiona w różnych stadiach zaawansowania choroby. Będąc matką Idy nie sposób, aby była idealna. Nigdy nie będę na tyle niepokorna, aby osądzać czy ludzie „wyjątkowi” powinni lub nie powinni mieć dzieci. 

Jest dużo wątków, które mnie w niej zaciekawiają, ale myślę, że jakbym wróciła do lektury za jakiś czas mogłabym ją zrozumieć zupełnie inaczej.

Pozdrawiam,
Fanka Eli-Belli

3.05.2019


Po przeczytaniu Belli, która naprawdę otworzyła mi oczy na wiele spraw i po której, do chwili obecnej, czuję w sobie jakąś zmianę, chociażby w samym podejściu do problemu (już nie jak do dramatu, tylko do powodu, dzięki któremu mam szansę stać się szczęśliwsza sama ze sobą). Powiem więcej - w ogóle nie patrzę na siebie jak na tę "brzydką". Przestałam tak uważać, a kilka słów usłyszanych lub przeczytanych pozwoliło mi właśnie spojrzeć na siebie inaczej. Np. mój narzeczony, który czasami (chyba celowo) droczył się ze mną mówiąc, że jest brzydki, a ja mu ciągle tłumaczyłam, że jak może tak mówić i na dowód przytaczałam mu słowa koleżanek, które świecą do niego oczami. A on wtedy powiedział "Dobrze już dobrze. Najważniejsze, że tobie się podobam i tyle mi wystarczy". I wtedy też popatrzyłam na siebie inaczej, jak na kogoś mega wyjątkowego i zdałam sobie sprawę, że to przecież działa w obie strony, tak jak w Belli.

Z "Nie.. chcę żyć" zapamiętałam cytat o pięknej kobiecie, która ubrana w worek po ziemniakach nadal jest piękną kobietą, tyle, że ubraną w worek po ziemniakach :P Takie niby proste rzeczy, a naprawdę we mnie przenikają.

katka.1992  

7.06.2019


"Bella" poruszyła mnie dogłębnie. Przede wszystkim uświadomiła mi wiele cennych spraw, ale także przypomniała pewien cudowny stan. To, jak zmieniła moje myślenie zdaje się wręcz nieprawdopodobne. W momencie, kiedy zaczęłam czytać, sądziłam, że nie można myśleć inaczej - w trakcie lektury nagle zderzałam się z prawdą, która okazała mi się tak oczywista, a do tej pory niezauważalna. Trudno mi teraz w punktach wymienić, ile rzeczy sobie dzięki niej uświadomiłam - zaczęłam robić notatki w trakcie lektury, ale doszłam do wniosku, że jakbym miała spisać swoje odczucia zabrakłoby mi czasu na inne obowiązki w ciągu dnia. Z pewnością będę do tej książki wracać, szczególnie w trudniejszych momentach życia, bo jest w niej coś, co motywuje do życia. Spróbuję w skrócie napisać najważniejsze wartości, jakie sobie dzięki "Belli" uświadomiłam: zamartwianie się niczego nie zmieni i nie naprawi, wręcz przeciwnie - może tylko pogorszyć; chęć często staje się silniejsza, niż sam cel; skoro partner jest ze mną tyle lat, jego miłość jest silniejsza, niż pożądanie; wszystko w życiu ma jakiś cel, wszystko dzieje się po to, by nas czegoś nauczyć; każdy boryka się w swoim życiu z jakimiś przeszkodami, szczególnie małżeństwa - jaka ja byłam naiwna wierząc, że tam, gdzie seks, nie ma innych problemów... Choć choroba psychiczna została przedstawiona nie jako problem, a jako błogosławieństwo - to właśnie uświadomiło mi, że każdy ma w swoim życiu coś, co może mu to życie uprzykrzać, chyba, że spojrzy na problem z szerszej perspektywy i zacznie go oceniać jako dar. Kolejna tak poruszająca mnie kwestia... za każdym razem, gdy najdzie mnie chęć, by się okaleczyć albo skończyć ze swoim życiem, pomyślę o tym, co stało się z Bellą. Nikt nie wie, co dzieje się po śmierci, ale to oznacza, że są szanse na to, że nasza dusza wędruje poprzez różne ciała i wcielenia... Chwilowa słabość nie odbierze mi szansy na dobre życie po śmierci tego ciała. Nie mówię, że wierzę w reinkarnację, ale dzięki Twojej książce NIE NIE WIERZĘ, jest w głowie myśl "a co jeśli naprawdę...?". Chwilami odczuwałam pewną zazdrość, że Eli tak łatwo przychodzi seks... Ale potem zrozumiałam, że nawet seks może się znudzić, jeśli jest tylko seksem, a nie okazywaniem czułości, gloryfikowaniem swoich ciał, namiętnością - to można osiągnąć bez seksu. Jeden z najpiękniejszych momentów książki - moment, w którym pojawiła się tęcza. Przypomniał mi się błogi stan, kiedy byłam w transie w czasie hipnozy, przypomniały mi się moje najsłodsze sny, poczułam miłe wzruszenie... Zastanawia mnie, ile w tej książce wątków autobiograficznych, jednak nie ma to dla mnie wcale znaczenia - cała historia wzbudziła we mnie prawdziwe emocje. Jedynym zdziwieniem było dla mnie, że Ida będąc w ciąży wypiła whisky. Przypomniałeś mi, jak cudowne jest cieszenie się każdą chwilą i traktowanie jej jak cudu. Dzięki Twojej książce jakoś bardziej smakują mi potrawy, które jem... Każdy kęs dobrego jedzenia jest dla mnie dowodem tego cudu... Doszłam do wniosku, że to, co w moim mniemaniu daje gwarancję stabilizacji i szczęścia - pieniądze, rozchodzą się i zostaje pustka. To, co najcenniejsze jest niematerialne. Dałeś mi ważną lekcję, aby odłożyć telefon na bok, aby wyłączyć komputer, telewizor, wyjść na spacer, zachwycić się otaczającą przyrodą. Ten widok pozostanie we mnie na zawsze. Przypomniałeś mi oczywistą prawdę, żeby pomagać tym, którym możemy i czujemy taką chęć - bezinteresownie, z dobrego serca. No i narobiłeś mi ogromny apetyt na serniczka! Ta książka trafiła prosto do mojego serca. Jeszcze raz dziękuję.  

Maria J.

17.01.2020


Andrzeju,

Nie... chcę żyć” na wstępie napiszę – inteligentna i ciekawa fabuła, mądre dialogi. Treść mająca przesłanie, zachęcająca i dająca do myślenia, zapadająca w pamięć. Podobnie jak w przypadku „Bella” jestem pod wrażeniem.

Nie jestem w stanie wyrazić wszystkimi słowami trafnie jak otworzyła mi oczy, wzbudziła refleksję, dotknęła mnie i zarazem dotyczyła, także relacji w mojej rodzinie i nie tylko. Wiele zrozumiałam. A wiedza ta i towarzyszące czytaniu emocje są dla mnie bardzo cenne. Dziękuję za tę możliwość J

Ciekawe fragmenty zaznaczyłam zakreślaczem w pdf podczas czytania.

Ważne, by odnaleźć siebie i być sobą. By uwolnić dłonie, by mieć je wolne do szczęścia.  By być dla siebie przyjacielem, żyć w zgodzie z sobą, a nie tak jak oczekują lub wymagają od Nas inni.

(...)

Wiem, że żyję własnym życiem, ale na fundamencie tego co mi przekazano i „wbito” do głowy w ramach posłuszeństwa. Przez okres studiów, poznałam lepiej siebie. Zrozumiałam wiele sytuacji, które przeżyłam. Choć wiem, że jeszcze trochę zostało w podświadomości – zepchniętych głęboko lub całkowicie wypartych.

Przeczytanie Twoich dwóch książek, utwierdza mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że chcę żyć. Mogę lecz nie muszę. Chcę z większym zaangażowaniem i pewnością wcielać je w życie i żyć w zgodzie ze sobą. Nie zastanawiać się czy wypada, czy nie, ale zrobić/powiedzieć bo chcę. Chcę być sobą i żyć w zgodzie ze sobą.

Duże wrażenie zrobiły na mnie dialogi: Edwina i Arnolda (5 pytań a w zasadzie 5 odpowiedzi, technika dysocjacji, 10 przykazań), Edwina i Oli,  babci Oli z Olą i Elą.

 Milena W.

4.02.2020


Książka „Nie... chcę żyć” jest fundamentem do budowania poczucia własnej wartości, szczęśliwego związku.Pokazuje, że w życiu chodzi o to żeby być szczęśliwym, żeby czerpać radość z każdej chwili. Mogę się uodpornić na krytykę ze strony innych ludzi, mogą się ze mnie śmiać i źle o mnie mówić, a mimo to mogę być uśmiechnięta, bo najważniejsze jest to co ja myślę o sobie. Zrozumiałam, że od tego gdzie człowiek żyje i co posiada nie zależy szczęście (szczęście to stan umysłu). Chodzi o to żeby być radosnym i wzbudzać radość w innych a nie smutek. Aby żyć szczęśliwie trzeba oddzielić to co jest dla nas korzystne od tego co jest dla nas krzywdzące. Niczego nie muszę i nic nie powinnam, mogę robić co chcę i tak jak chcę.Zauważyłam, że aby dorosnąć trzeba porzucić system wartości przekazany przez rodziców i zbudować swój własny, bo to co było dobre kiedyś nie musi być dobre dzisiaj, a to co jest dobre dla innych nie musi być dobre dla mnie (to jest b. ważne spostrzeżenie dla mnie, bo myślałam, że muszę i powinnam żyć tak jak mama i chrzestny wg ich zasad, a kiedy robiłam inaczej i byłam przez nich krytykowana to obwiniałam się w poczuciu winy, że robię coś złego).Teraz wiem, że ja jestem swoim najlepszym przyjacielem, a przyjaciół nie traktuje się źle, nie mogę się krzywdzić i nieustannie krytykować. Za długo karmiłam się lękiem o wszystko, upokarzaniem siebie, smutkiem, płaczem, rozdrapywaniem niepowodzeń, myślami o tym co było, czas na pozytywne nastawienie i życie pełne radości pomimo przeciwności.

Kamila

16.02.2020


Dziś doczytałam też Twoją książkę " A jakby coś" Tom II, dzielę się z Tobą Andrzeju moimi wrażeniami: 
Choć z przerwami, czytałam II Tom z równym zainteresowaniem jak dotychczasowe Twoje książki. Niezwykle trafne i prawdziwe stwierdzenia, przytaczane historie. Ta o Margharicie, była bardzo ciekawa. Zainteresowała mnie metafora gasnącego ogniska jako psującego się związku. Odkąd Cię poznałam Andrzeju jeszcze bardziej doceniam jak ważne są te aspekty, które w oczach innych osób i częściowo wcześniej i w moich nie miały tak dużego znaczenia. Kiedy inne obszary codzienności niesłusznie stawały się "pozornie" ważniejsze od wzajemnej relacji i dbania o nią. Oświadczenie się Gerasowi - czytałam, zaznaczałam fragmenty i analizowałam i znów następowało poszerzenie się mojego myślenia i spojrzenia na małżeństwo. 
Fragment, z przemyśleniami Edwina dot. wychowania dzieci w przekonaniu, że wartościowe jest to, co myślą i czują "inni", przywołał moje podejście do życia do czasu kiedy Cię poznałam. Jak bardzo jest to krzywdzące i jak nieocenione jest umieć cieszyć się życiem, być szczęśliwym, by móc dzielić to szczęście z innymi. 
Oczywiście, kontynuacja historii Feby, kolejnych wątków z jej życia jest bardzo ciekawa. Jej przemyślenia, "bicie się z myślami", dojrzewanie i znoszenie barier swoich przekonań, docenienie mądrości i postawy Melisy, związanie się z Nikosem, otworzenie się na prawdziwą miłość i życie z Nim. Jak wiele wniosła do życia i światopoglądu Feby Zoe..... Mam zaznaczonych wiele fragmentów, do których wrócę jeszcze nie raz....tak mądrych. 
W historii o Agatonie i Clarze, dostrzegłam także pewne elementy moich relacji z mamą, a także relacji mojej mamy z moją babcią, jak bardzo przekazywane z pokolenia na pokolenie zachowania wpływają na życie. Co mogłabym przekazać swoim dzieciom, gdybym nie wiedziała tego co wiem teraz? 
"Nie istnieje szczęście na pół gwizdka. Szczęście przeżywa się w parze i to pełną parą!" ---> zgadzam się w 100% :)) 
Kolejne spotkanie Edwina i Oli i jego następstwa, coś wspaniałego, ich rozmowy, zaciśnięcie się więzi i bliskości. Dwadzieścia dwie bzdury cywilizacji zachodniej, przeczytałam z uwagą i przeanalizowałam je. Są ogólne, utarte, "wkładane" do głów, dla wielu ludzi stając się kierunkowskazem w życiu. A każda z nich jest indywidualna, doświadczając i żyjąc nie da się ich sformułować tak zero-jedynkowo. Treść każdej z nich to tzw. "temat rzeka". 

Milena  

4.06.2020