Poczuła obrzydzenie, gdy obudziła się zlana potem, klejącym się do ciała. i skojarzyła go ze spermą. Zdezorientowana ciemnością pokoju, nie mogła sobie przypomnieć szczegółów snu, pozostawiającego wrażenie, przed którym nie było ucieczki Upiorny cień drzewa rzucający na sufit ruchome obrazy, tworzone przez latarnię bujającą się na wietrze, był jedynym żyjącym elementem rzeczywistości. Przerażona usiadła na łóżku. Popatrzyła na mężczyznę śpiącego we wspólnym łóżku i uśmiechnęła się ironicznie. Spał jak dziecko, niczego nie świadom. Pogardzała nim, a jednocześnie było jej go żal. 'On żyjąc (jakby za szybą akwarium oddzielającą od kłopotów, wypełniających przestrzeń dnia codziennego) nie ma możliwości być szczęśliwy.' - Pomyślała Jak tym razem uda mu się uciec od odpowiedzialności? Na pewno znajdzie jakieś wytłumaczenie - zadowalająco dobre, by zrzucić z siebie poczucie winy na kark jej 'choroby psychicznej'... Przez chwilę, chciała go obudzić i opowiedzieć wszystko, aby choć raz zerwać tę jego maskę obojętności i pogardy, chroniącą od świata. To by było 'jak zbić szybę akwarium'. Zdechłby jak rybka bez wody!- Pomyślała. Jej decyzja odejścia nie była powodowana chęcią zemsty. Po prostu miała dość. "Tak samo!" - wypowiedziała szeptem słowa zasłyszane we śnie i nagle serce zatrzymało się na chwilę. Nie wiedziała, czemu te dwa słowa 'tak samo' spowodowały skurcz? Przecież już nie mam się czego bać, bo wszystko już jest bez znaczenia! Nawet strach jest bez sensu - nie będę go więcej odczuwać. Spakowane walizki czekały w schowku, do którego on nigdy nie zaglądał. Wszystko było przygotowane. Pozostało jedynie przelanie pieniędzy na konto, aby uniknąć problemów z adwokatem. Powtórzyła jeszcze raz "tak samo" - i znów pojawił się ból. Wyraźny fizyczny ból! "Nie zwariowałam przecież jeszcze do tego stopnia, by nie odróżniać bólu od strachu." - pomyślała w nadziei odpędzenia narastającego lęku. Spróbowała po raz trzeci wyszeptać "tak samo" i poczuła jak urywa się lina przywiązująca ją do rzeczywistości. Sen, który zmoczył jej koszulę i poduszkę wrócił nagle zalewając ją falą, przewracająca łódź rozbitka. Jak koła ratunkowego uchwyciła się zdania "tak samo jak ty" usłyszała je wyraźnie , ale nie zrozumiała, czego dotyczy.... Nie umiała ocenić, ile czasu trwała w odrętwieniu. Popatrzyła w okno. Szarzało. Mogła upłynąć nawet godzina bezruchu, a na Jego twarzy nie zmienił się nawet grymas uśmiechu. "To nie sperma..." - kleisty pot przypominał coś dobrze znanego, ale nie wiedziała co... Zamknęła oczy, aby wskrzesić wspomnienie, które jej pozwoli rozgryźć zagadkę 'co to jest' i zobaczyła film ze swego życia, wyświetlany od końca. Migały przed nią wspomnienia obrazów, uczuć, wrażeń, nadziei, pragnień - wylatywały w górę jak iskry ogniska. Przeszłość, którą próbowała zagrzebać w niepamięci, powróciła stając się autentyczna jak zabłocone kalosze dzieci, stojące w przedpokoju. Znów była w 7 klasie podstawówki. Odczuła dziwną, wprost masochistyczną, przyjemność przyjrzenia się temu jeszcze raz - w ostatnim dniu w tym domu... Miał 19 lat. Jakże dorosły wydawał się w porównaniu z jej 13 latami. Dziś, gdy przekroczyła 40-stkę, byłby dla niej tylko głupim szczylem, ale wtedy imponował jej dużo starszy kolega brata. Jeszcze dzień wcześniej nienawidziła swojej 'szarości życia i nijakości istnienia' - i modliła się, aby coś niezwykłego wydarzyło się wreszcie w jej życiu. Przyszedł pod pretekstem oddania książki. Wiedział, że jest sama w domu. Wpuściła go do mieszkania. (...) Gdy już było po wszystkim i zmywała krew z kołdry, chciała się zabić. Jednak ta mieszanina wstydu, żalu, nienawiści, złości i bólu krocza - nie okazała się wystarczająco zabójcza. Może dlatego, że zawierała domieszkę poczucia niezwykłości i wyjątkowości wymodloną dzień wcześniej? Nikomu nie powiedziała... Siedziała w bezruchu ze wzrokiem utkwionym w cień tańczący na suficie. Po raz pierwszy od 25 lat mogła wspomnieć gwałt bez zalewających emocji. Ale przecież to i tak jest już bez znaczenia, on już nie żyje, a ja tę sprawę załatwiłam - pomyślała, aby znaleźć sensowne rozwiązanie zagadki spokoju. On przychodził jak po swoje, a ona za każdym razem łudziła się, że ten gwałt jest ostatni. Tylko raz udało jej się obronić wbijając mu nóż w nogę. Potem wiązał jej ręce lub bił do nieprzytomności. Wiedział, że jest zbyt dumna, aby powiedzieć o tym komukolwiek. Stawała coraz twardsza i za każdym razem broniła się zacieklej. Jednak był silniejszy i ciągle odchodził ze złudnym poczuciem wygranej. Poniżała go swą dumą. Nienawidził ja, za jej niezłomną pogardę, za to że jest silniejsza psychicznie i gwałcił, by złamać jej hardość - nie odczuwając jednocześnie żadnej przyjemności i bił coraz mocniej. Za kilka lat Krzyś będzie miał 18 lat. Nie to nie jest możliwe - skutecznie odsunęła wyobrażenie syna gwałcącego z nienawiścią w oczach. Znów usłyszała "tak samo jak ty" i zaczęła się śmiać śmiechem, który narastał wraz z każdą sekundą i każdym nowym skojarzeniem. Zrozumiała, co znaczyły słowa "tak samo jak ty" usłyszane we śnie: "tak samo jak ty" - nie mogłam znieść jego pewności siebie "tak samo jak ty" - czułam się przy nim nikim; "tak samo jak ty" - nie uzyskałam przebaczenia; Wynajdywała karkołomne podobieństwa tych dwóch zupełnie różnych sytuacji, aż roześmiała się na głos. Przepowiednia Andrzeja się spełniła - wspomnienie gwałtu zaczęło ją śmieszyć, gdy zrozumiała, że wpadła we własną pułapkę. "tak samo jak ty" - nie jestem w stanie zapłacić za to, co otrzymałam, bo on nie przyjmie pieniędzy; "Ty sukinsynu" - powiedziała głośno, śmiejąc się jednocześnie, jakby zwracała się do Andrzeja, którego nie było. Zorientowała się, że on już nie śpi i patrzy okrągłymi z przerażenia oczami, jak zwykle nie rozumiejąc co się dzieje. Zapewne zastanawiał się, czy zadzwonić po karetkę albo lekarza... - Co chcesz zadzwonić po karetkę, albo lekarza, aby znów uciec od - wycedziła z ironią. - Nie bądź dziecinna ... - spróbował sfatygowanego refrenu. Wstała z łóżka i zapaliła światło. Wyciągnęła z szuflady z bielizną ukrytą przed nim paczkę papierosów. Usiadła w fotelu i zapaliła zaciągając się. - Prosiłem cię tyle razy, abyś nie paliła w MOIM domu. - Ten tekst przepełnił jej kielich goryczy. Gdyby tego nie powiedział - powstrzymałaby się, aby zostawić po sobie niczym nie zmącone wspomnienia. - Tym razem przesadziłeś, wytrzymasz jeszcze chwilę ten smród papierosów. To już ostatni raz. Gdybyś nie podkreślił, że to TWÓJ dom, może bym ci darowała, ale teraz już nie, już przepadło. - Ależ kochanie, o czym ty mówisz ... - powiedział tonem, którego używał, gdy chciał podkreślić, że ma ją za idiotkę. - Zamilknij. Ja milczałam 20 lat. TERAZ CHCĘ odejść! - Nie zgodzę się na rozwód! - w jego głosie odkryła strach o podział majątku, dobrze zdawał sobie sprawę, że gdyby doszło do rozwodu, zabrałaby mu połowę. - Nie dam Ci tej satysfakcji, abyś mógł stać nad MOIM grobem i płakać, o niczym nie wiedząc! O Boże, ja wreszcie będę miała coś swojego! - Nie dostaniesz rozwodu! - powtórzył stanowczo nie rozumiejąc co ona mówi. - Jaki rozwód kretynie! Jutro popełnię samobójstwo! Przygotowywałam się do tego od kilku tygodni! Nie musisz się martwić o swoje pieniążki. Ale zanim odejdę, chcę Ci dać szansę, abyś choć ty nie zmarnował reszty swojego życia. Dla mnie już jest za późno. - Może jednak zadzwonić po lekarza? - próbował ratować sytuację, choć nie wiedział, co jest do uratowania. Ale przecież po to istnieli lekarze! - Nie jeszcze za wcześnie na to. Dopiero pojutrze lekarz stwierdzi zgon. Teraz mnie wysłuchasz. Po raz pierwszy od 20 lat i po raz ostatni! Testament znajdziesz w szufladzie razem z innymi dokumentami. Wszystko przepisałam na ciebie. Chciałabym, zostać spalona, ale to też jest bez znaczenia. Nic mnie już nie obchodzi. - A dzieci? Jak ty możesz nie myśleć o dzieciach? Czy ty ich nie kochasz? Jaką Ty jesteś matką? - Odwoływał się do poczucia winy, tak jak robiła to jego matka, gdy chciała kończąc rozmowę wyjść z niej zwycięsko. - Kiedyś może zrozumiesz, że TERAZ to jest dla mnie już bez najmniejszego znaczenia. Ja już jestem martwa od wielu lat! Ale chcę choć raz zobaczyć twoją prawdziwą twarz. Dlatego teraz mnie wysłuchasz do końca. - Czy ty wiesz, która godzina? To dopiero 4 rano. Połóż się spać kochanie. Porozmawiamy przy obiedzie. Tyle razy ci mówiłem 'ty nie myśl tyle - ty rób więcej ...' - Nie!!! - przerwała mu i wycedziła przez zęby - Tym razem nie uda Ci się uciec chowając za gazetę lub bilet lotniczy. Tym razem mnie wysłuchasz i dowiesz się wszystkiego. Chcę na ciebie wreszcie popatrzeć. - Nagle jej głos złagodniał. - Wyjdź proszę z tego lóżka i usiądź w fotelu. To nie potrwa długo, najwyżej godzinę. Tyle możesz mi przecież dać. Posłusznie wstał i usiadł w fotelu. Rozczulił ją nieco widok faceta w pidżamie z rozpiętym rozporkiem, bezbronnie skulonego ze strachu przed prawdą. - Nie wiem od czego zacząć, może od tego, że byłeś jedynym mężczyzną, którego kochałam. Na to trzeba być kobietą, by tak kochać... Gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem, zapytałeś mnie o pierwszego faceta w moim życiu. Wtedy zbyłam Cię kilkoma słowami, że to nie ważne, że bez znaczenia, że nie chcę o tym mówić i nigdy już nie wracaliśmy do tego tematu. Ale teraz chcę, abyś to wiedział. Pierwszym i jedynym facetem przed tobą był kolegą mojego brata. Miałam wtedy 13 lat, on miał 19. Podobał mi się. Imponowało mi, że rozmawia ze mną o muzyce. Przyszedł, gdy nikogo nie było w domu pod pretekstem oddania książki. Wpuściłam go. Niczego nie przeczuwałam. Zgwałcił mnie. Chciałam się zabić.- Zapaliła kolejnego papierosa, a On jakby tego nie zauważył. Jaka szkoda, że wtedy tego nie zrobiłam. Wtedy to był najodpowiedniejszy moment. Uniknęłabym tych 25 lat piekła. Po miesiącu ... zgwałcił mnie w piwnicy. Myślałam, że to ostatni raz. Nie, to był dopiero początek gehenny. Gwałcił mnie wielokrotnie. Za każdy razem byłam przekonana, że to się nie powtórzy. Ale tylko raz udało mi się go zranić nożem w nogę. Trwało to ponad rok i nagle to się skończyło. Wyjechał do Kanady. Po ponad 20-stu latach próbował skontaktować się ze mną. Miał raka. Wiedział, że umrze i chciał przebaczenia. Zmarł 3 lata temu. Po pogrzebie, jego żona przysłała mi 10000 $. Przed śmiercią usiłował wykupić się z wyrzutów sumienia, zapisując mi w testamencie pieniądze. Zabrakło mu odwagi by wyznać, że to jest próba zadośćuczynienia, a nie zwrot długu. Oczywiście nie przyjęłam tych pieniędzy. A mogłabym za to kupić całą górę pieluch. - Zaczęła się śmiać. Nie patrz na mnie jak na wariatkę, wytłumaczę Ci zaraz z czego się śmieję - jednak długo nie mogła powstrzymać, śmiechu by dokończyć zdanie. - Z góry pieluch. Nie wyobrażałam sobie, że umierając, można się śmiać. - Andrzej wiedział, że zwycięży. Nawet nie mam możliwości wcisnąć mu w gardło tej forsy! On jej nie przyjmie, jak obiecywał, by kupić górę pieluch swojej wnuczce. Nie może. Bo nie żyje. - Przerwała opowieść jakby to już był koniec. - Śmieszy mnie to, że historia zatoczyła koło. Że umierając, czuję jakbym wykorzystała Andrzeja. Teraz rozumiem kto poniósł porażkę. Nie ja, a ten co mnie gwałcił. To on nie potrafił mnie pokonać i umarł bez wybaczenia. Chcesz wiedzieć, kim był dla mnie Andrzej? - Znałem go? - Jej pytanie obudziło w nim strach, że ON mógłby być rogaczem. - Andrzeja? Nie, nie znałaś! - Przypaliła kolejnego papierosa. - Był jedynym człowiekiem w moim życiu, który nic ode mnie nie chciał. Potrafił godzinami rozmawiać ze mną o MNIE. Rozumiesz O MNIE. Nie o piłce nożnej, nie o forsie. O MNIE! Na początku myślałam, że sobie kpi. Długo nie potrafiłam uwierzyć, że ktoś chce rozmawiać O MNIE i to w dodatku ZE MNĄ i że to mogłoby być interesujące dla niego. Aż w końcu uwierzyłam. I poczułam się przy nim taka malutka, bez znaczenia. Dawał całymi garściami, to co miał: swój czas, zainteresowanie, pogodę ducha. Nigdy nie oceniał. Mogłam mu powiedzieć wszystko. Chciałam mu powiedzieć wszystko. Andrzej wiedział o mnie więcej niż ja sama. Nikt, nigdy, nie miał dla mnie tyle czasu co on. Zaczęłam go kochać za jego dobroć i jednocześnie nienawidzić za to, że mi dawał, nic nie biorąc w zamian. Nie próbuj zrozumieć, bo i tak ci się nie uda. Ciebie tylko interesuje, czy był moim kochankiem. Nie, nie był, nigdy mnie nawet nie pocałował. W końcu odnalazł we mnie to, co wydawało mi się nieistotne - MARZENIA. Zaczęłam marzyć. A potem, zaczęłam czuć. To było tak jakbym odkryła, że istnieją kolory. Znów zaczęłam żyć bajkami. Zaczęłam marzyć, że będziemy razem, że wrócą lata miłości, że ty mnie znów pokochasz, że ja będę zdolna bo miłości, że wreszcie stworzymy dom, że zaistnieje coś NASZEGO, a nie tylko 'twoje' i 'moje'. Ty przez 20 lat nie wypowiedziałeś ani raz słowa "nasz". Zawsze było tylko albo 'twoje' albo 'moje'. Ale nigdy nie było NASZE! Andrzej tak mocno wierzył, że MY możemy dojść z sobą do ładu, że i ja zaczęłam marzyć o WSPÓLNYM domu z tobą, o WSPÓLNYM życiu. Nawet wydało mi się osiągalne, proste i naturalne. Mówiłam sobie " przecież jesteśmy małżeństwem". Ale wróciłeś do Polski. Już pierwszego dnia po twoim powrocie zrozumiałam, że to była bzdura, że wpadłam w pułapkę. Znów słyszałam na każdym kroku twoje słowa: MOJE mieszkanie, MOJE konto, MÓJ syn, MÓJ samochód, nawet MOJA żona. Nie mogłam tego znieść - teraz to było gorsze niż wcześniej. Teraz to się stało już nie do zniesienia, bo wiedziałam, że można inaczej. Pojechałam do Andrzeja, aby mu napluć w twarz, bo spierdolił mi spokojną wegetację swoimi bezmyślnymi marzeniami. Nie mogłam mu darować, że już nie potrafię żyć jak kiedyś. Nie naplułam... - Milczała kilka minut, a on patrzył na swoje luksusowe kapcie, jakby w ogóle nie był zainteresowany jej historią. Spóźniłam się kilka dni. Już było po pogrzebie. Zginął w wypadku samochodowym. Mogłam napluć już tylko na stos zwiędłych wieńców. Stałam nad tym grobem chyba ze cztery godziny i wspominałam chwile z nim spędzone. Te wszystkie jego głupie żarty. Ten jego drażniąco-święty stosunek do ludzi. Tę jego kretyńską dobroć i ciągłą gotowość pomagania. Zrozumiałam, że zwyciężył. Teraz JA poczułam się jak gwałciciel. On od samego początku naszej znajomości wiedział, że kiedyś dojdzie do sytuacji, w której ja wykorzystam swoją przewagę. Że nie będzie się mógł obronić. Że będzie mnie prosił, abym tego nie robiła. Że ja nie będę go słuchać. Że będę przekonana o swojej słuszności. Że wcisnę mu te pieniądze, by poczuć się górą. Że będę tego żałowała. Że role się odmienią. Że wymuszę na nim coś, czego ani on, ani ja nie chcę. Że poczuję się jak człowiek, który zgwałcił przyjaciela. Tak! Właśnie zgwałcił jest dobrym słowem. Jedyne, czego nie przewidział, to nie da mi możliwości, przeproszenia go za to, co zrobiłam. Stałam nad tymi strupiałymi kwiatami i ryczałam z żalu, że nie mogę cofnąć czasu. Zrobiłabym wszystko, aby Andrzej jeszcze żył. Za jedną rozmowę z nim gotowa byłam na WSZYSTKO - bez wyjątku. Nie przypuszczałam, że można tak pragnąć przeproszenia kogoś! Cmentarz był zupełnie pusty - jak wymarły. Nikogo nie było dookoła. Kogo miałam przeprosić? Gnijące kwiaty? Tabliczkę z napisem? Jedyną osobą byłam, ja! I.... Przeprosiłam siebie..... Wtedy zrozumiałam cały sens tego, o czym mówił Andrzej. Po kolei przepraszałam wszystkich, których znałam, jakby tam byli oni obecni, aż doszłam do tego, który mnie gwałcił.... Poczułam jego obecność... Zobaczyłam go, jakby stał naprzeciwko mnie... Jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że to nie możliwe, przecież od 3 lat był martwy. Patrzyłam na niego, na przegranego 19-letniego gówniarza ze spuszczoną głową. On przegrał życie... wybaczyłam mu.... wreszcie wybaczyłam.... i uśmiechnęłam się do tabliczki nagrobnej. Czułam się WOLNA! Po 25 latach byłam wreszcie wolna! Chciało mi się żyć... - zawiesiła głos jakby nie miała zamiaru mówić dalej. Pamiętasz, jak czekałam na ciebie na lotnisku? Niby tak samo, jak za każdym razem, a jednak wszystko dla mnie było inaczej. Ja wtedy wierzyłam! Wierzyłam, że się wszystko zmieni. A teraz już nie chcę. Po prostu mam tego dość. Ja już nie chcę być sama. Chcę tylko odejść. Nikt i nic mnie nie powstrzyma. Nie chcę, abyś się o cokolwiek winił. Możesz wyobrazić sobie, że zwariowałam. Może tak ci będzie łatwiej. Nie mam do ciebie żalu o nic. Nie mam nawet pretensji o Twoje zdrady, o Twoją obojętność, o Twoje ucieczki. Chyba nawet cię rozumiem.... Tobie też nie było łatwo ze mną... My nigdy do siebie nie pasowaliśmy. Szkoda, tylko, że żadne z nas nie miało odwagi powiedzieć przed ołtarzem NIE. Przecież nikt nas nie zmuszał do ślubu, a jednak obydwoje czuliśmy przez skórę, że to pomyłka. Możliwie szybko zapomnij o mnie i ułóż sobie życie. Masz jeszcze kawał życia przed sobą. Możesz przecież cieszyć się nim i nie musisz nawet pracować. Dzieci są już odchowane. Poradzisz sobie. Życie stało się dla mnie już tylko udręką. Codziennie kładąc się spać myślę o tym, by już się nigdy nie obudzić! Mam prawo zrobić to co chcę, a jedyne czego jeszcze chcę - to przestać istnieć. To jest MOJA DECYZJA. Nie musisz jej rozumieć, nie musisz jej akceptować, nie zależy mi już na niczyim zrozumieniu i akceptacji. Zależało mi tylko na tym, aby powiedzieć ci prawdę. Już nic nie możesz zrobić.... Nie próbuj mnie powstrzymywać siłą, nie opłaca ci się to, bo wyskoczę oknem, a wtedy będziesz podejrzewany o zabójstwo. Będzie lepiej dla ciebie, jak odejdę bez niepotrzebnego skandalu. Nie zmieniaj planów. Tak jak było ustalone jedź na wakacje z dziećmi na tę wycieczkę do Brazylii. Gdy wrócisz, będzie po wszystkim. Walizki są już spakowane, stoją w schowku. Oszczędzę ci nawet formalności związanych z pogrzebem. Wszystko jest przygotowane. Świta. Pójdę obudzić dzieci. - rzekła beznamiętnie patrząc w okno, ale nie wstała, aby dokończyć wydawanie poleceń Nie odprowadzę was na lotnisko, bo mogłabym się rozpłakać, a przecież nie umiem. Powiesz dzieciom, że mama ma depresję i musiała się położyć. Pora skończyć - westchnęła - wygadałam się i trochę mi ulżyło. Tak się czuję jak wtedy, gdy u notariusza podpisałam testament. Nic nie mów, lepiej jak się tak rozstańmy. Zaraz uprasuję ci koszulę. On nadal siedział w bezruchu i patrzył na swoje luksusowe kapcie. Podeszła do szafy, by wyjąc jego ulubioną koszulę. - Idź się wykąp. - powiedziała nie odwracając się. Wstał posłusznie. Lecz zamiast do łazienki podszedł do niej, Objął ją. Przytulił tak mocno, że zabrakło powietrza. Drżał. Twarz miał mokrą od łez. - Proszę cię daj NAM jeszcze szansę. Pomyślała, że za moment zemdleje. Nogi zrobiły się miękkie jak z waty, jak rozbitkowi, który dostrzegł ląd... Przypomniała sobie, z czym kojarzy się ten pot. To nie sperma... ... jak wody płodowe.... (...)
|
powrót |
Andrzej Setman |